Trzy dni z Telewizją Republika. Wpadki, problemy techniczne i propaganda jak w TVP Info [Opinia]
Zamieszanie wokół mediów w Polsce trwa i nie zapowiada się, żeby miało się szybko skończyć. Jednym z największych zwycięzców tej sytuacji jest TV Republika. Ale stacja ma swoje problemy.
Dlaczego zwycięzcą? Bo mocno niszowa do tej pory stacja, którą oglądali tylko najbardziej zagorzali zwolennicy i zwolenniczki prawej strony debaty politycznej, w krótkim czasie przyciągnęła ogromną, w stosunku do swych wcześniejszych statystyk, publiczność.
A co z problemami? Niszowa do tej pory stacja - do cna stronnicza w przekazywaniu własnej wizji świata, mocno amatorska pod względem technicznym - nagle wyszła na światło dzienne i o wiele więcej osób mogło zobaczyć jej stronniczość i amatorszczyznę. Jak mówią osoby zajmujące się tworzeniem memów, w przypadku tej stacji one w zasadzie "robią się same". Wysyp ironicznych filmów opartych na błędach i absurdach wziętych z TV Republika jest dziś ogromny.
Jak to wygląda w praktyce? Przez kilka ostatnich dni oglądaliśmy tę stację, żeby zobaczyć, jak dziś prezentuje się najważniejsza prawicowa i antyrządowa stacja telewizyjna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracując nad własnym "fur Deutschland"
Pierwsze wnioski są oczywiste - ci, którzy oglądali TVP z sympatią, a także wiarą i przekonaniem, że ta stacja pokazuje prawdziwą wizję rzeczywistości, bardzo dobrze się odnajdą, śledząc programy TV Republiki. Usłyszą te same hasła, spotkają się z podobnymi poglądami, a nawet zobaczą te same twarze.
Niszowa prawicowa stacja z całym dobrodziejstwem inwentarza przejęła to, co przeszło do niej z likwidowanej TVP: pomysły, idee, interpretacje rzeczywistości, strategie narracyjne i osoby, które z zacięciem prezentują to wszystko na ekranie. Na antenie Republiki można było zobaczyć nawet niedawne wielkie gwiazdy TVP: Danutę Holecką czy Miłosza Kłeczka, choć w ostatnich dniach nie pojawiały się zbyt często.
Dużo bardziej niż one rzucają się w oczy dobrze sprawdzone w TVP pomysły służące przekazywaniu i utrwalaniu propagandowych przekazów. To np. wycinanie z dłuższych materiałów, a zwykle także i z kontekstu, krótkich i chwytliwych "setek", a potem powtarzanie ich do upadłego. TV Republika może nie dorobiła się jeszcze swojego "fur Deutschland" - fragmentu wypowiedzi Donalda Tuska, który miał uzasadniać wszystkie jego późniejsze "proniemieckie" decyzje - ale ktoś w redakcji wyraźnie nad tym pracuje.
"Tusk z żelazną miotłą"
TV Republika bardzo mocno korzysta na tym, że uwaga szerszej publiczności skierowała się na nią w momencie, kiedy w polityce dzieje się bardzo dużo. Lawina gorących tematów w ostatnich dniach nie zatrzymywała się ani na moment, a więc paliwa do rozpalania propagandy nie brakowało. Najważniejsze sprawy, którymi zajmowała się TV Republika to - posługując się językiem używanym w stacji - "zamach na media" i "zbrodnia sądowa", czyli sprawa wykonania wyroku więzienia wobec byłych posłów: Wąsika i Kamińskiego.
Oba tematy opisywane i komentowane były w sposób bardzo jednostronny, niepozostawiający miejsca na żadne niuanse, a tym bardziej - na uwzględnianie innych punktów widzenia. Dobór osób komentujących poszczególne sprawy też był stronniczy i tendencyjny: jeśli dziennikarze - to tylko z prawicowych mediów, jeśli naukowcy - to tylko z katolickich uczelni. Na dodatek sami mężczyźni. Co i rusz z ich ust słychać złośliwe, zjadliwe komentarze pod adresem dzisiejszej władzy. I właściwie nic więcej.
- Oni idą na zwarcie, chcą konfrontacji - tak Jacek Sobala, prowadzący audycję zatytułowaną "Dzisiaj", główny program informacyjny, rozpoczął moduł poświęcony sprawie Wąsika i Kamińskiego. Mówił oczywiście nie o skazanych byłych posłach, ale o politykach obecnej władzy. Jego ton nie miał nic wspólnego z obiektywnym relacjonowaniem sytuacji, to był ewidentnie głos komentatorski. To było przedstawianie opinii - i to ostrych opinii - a nie faktów. W narrację prowadzącego wplecione były na dodatek wyraźnie ocenne określenia takie jak np. "marszałek rotacyjny", "Tusk z żelazną miotłą", "karki od Sienkiewicza".
Zwykli ludzie i przekazy dnia
TV Republika bardzo często stosuje technikę polegającą na tym, że dziennikarz stojący na ulicy pyta o wydarzenia "przypadkowych" przechodniów czy uczestników różnych wydarzeń - zawsze tylko mężczyzn. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że te osoby są po prostu podstawione: widać wyraźnie, że czekają w kolejce, żeby podejść do mikrofonu, na dodatek zwykle mówią rzeczy idealnie zgodne z aktualnym przekazem stacji i PiS-u.
Czasem niemal co do słowa powtarzają myśli i zdania, które w innych programach wypowiadają prowadzący czy komentatorzy, brzmiące ewidentnie jak partyjny "przekaz dnia" - kiedy np. na jednym oddechu przechodzą od sprawy przejmowania mediów przez Tuska do... jego rzekomej zgody na przyjęcie do Polski imigrantów.
Dodatkowa korzyść dla stacji jest w tej sytuacji taka, że "zwykli ludzie" pozwalają sobie przed mikrofonem na jeszcze więcej - co nie jest szczególnie łatwe - niż osoby prowadzące programy TV Republiki. Można więc z ich ust usłyszeć wulgarne słowa o Tusku i innych politykach władzy czy pomstowanie na osoby uchodźcze.
Porozumienie ponad podziałami
I tylko czasem sytuacja przed kamerą stojącą na ulicy wymyka się spod kontroli. Zabawne są momenty, kiedy do wizji świata kreowanej w stacji przez przypadek i z zaskoczenia wdziera się coś, co do niej nie pasuje. Tak było choćby w słynnej sytuacji, która błyskawicznie stała się memem: dwie dziewczyny zaczęły się całować w tle relacji na żywo z protestu pod budynkiem TVP.
Inne zdarzenie o podobnym charakterze miało miejsce podczas relacji z pielgrzymki kibiców na Jasną Górę. Pracownik stacji zadał jednemu z uczestników pytanie dotyczące przejmowania mediów przez nową władzę z wyraźną sugestią odpowiedzi potępiającej takie działania. Był mocno zaskoczony, kiedy ze strony kibica usłyszał ekumeniczny wykład o potrzebie porozumienia ponad podziałami i próbach zakończenia plemiennej wojny w Polsce. Prowadzącemu pozostało tylko gorzko to skomentować.
Chwytanie się brzytwy
W wielu momentach widać, że stacja chwyta się brzytwy, żeby udowadniać swoje racje - jednym z przykładów była choćby retransmisja dużej części wystąpienia byłego premiera Mateusza Morawieckiego w brytyjskiej telewizji. Choć polityk powoływał się na BBC, w BBC bynajmniej nie występował - była to niszowa stacja GB News, o której poważne brytyjskie media - m.in.: "The Telegraph" i "Financial Times" - pisały, że jest "niewypowiedzianie okropna, nudna, powtarzalna i tania", a także "pozbawiona niuansów i (...) jakości".
Ale to jeszcze nic. Sprawą, która nieustannie trapi TV Republikę, są problemy techniczne. Widać je na każdym kroku. Programy stacji są w ogóle bardzo prymitywne pod względem wizualnym i technologicznym. Z reguły na ekranie widoczna jest osoba prowadząca na tle nieruchomej planszy, czasem obok jej głowy pojawia się okienko z kimś, kto komentuje wydarzenia, zwykle z własnego biura czy domu.
"Nie mam synchronu"
Prawdziwe zamieszanie zaczyna się w przypadku połączeń na żywo. Bardzo często zdarzają się wtedy problemy z nawiązaniem łączności, osoby relacjonującej wydarzenia nie słychać, albo - co z reguły powoduje zabawne efekty - słychać ją, ale ona o tym nie wie. Wtedy można usłyszeć nerwowe, bywa że wulgarne komentarze tych osób, mocujących się z mikrofonem, słuchawkami czy kablami: "nie mam synchronu, synchronu nie mam, nic nie pójdzie na żywo".
Szczególnie zabawna była sytuacja, kiedy prowadząca jednego z programów chciała pochwalić się liczbą osób subskrybujących stację. Poprosiła "technikę" o pokazanie na ekranie printscreena z licznikiem. Trwało to wyjątkowo długo, licznik koniec końców się pokazał, ale był mały i słabo widoczny.
I jeszcze wymowny drobiazg - prowadząca jeden z programów publicystycznych, opowiadając o sprawie Wąsika i Kamińskiego przejęzyczyła się i powiedziała o "Maćku Wąsiku", tak jakby był to jej dobry znajomy. Przypadek? Być może. Ale bardzo znaczący i dobrze pokazujący prawdziwe oblicze tej stacji.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o serialu "Detektyw: Kraina nocy", przyznajemy, na jakie filmy i seriale czekamy najbardziej w 2024 roku i doradzamy, które nadrobić z poprzedniego. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.