Opole 2017: TVP stanęła pod ścianą? Bojkotujących popiera były dyrektor artystyczny festiwalu
Medialna burza wokół tegorocznego festiwalu w Opolu trwa, a konflikt pomiędzy TVP a artystami i władzami Opola narasta. Do tego stopnia, że festiwal w końcu się nie odbędzie. Bojkot, jaki wokół niego powstał, poparł były dyrektor artystyczny.
22.05.2017 | aktual.: 22.05.2017 19:32
Lista artystów, którzy zrezygnowali z występu na opolskiej scenie wciąż się wydłuża. Atmosfera wokół tegorocznej edycji jest niezwykle napięta. Prezydent Opola proponował ostatnio przesunięcie terminu i zorganizowanie imprezy z programem ustalonym przez Akademię Polskiej Piosenki. W ubiegły weekend rozpoczęły się prace nad budowaniem scenografii, ale w poniedziałkowy poranek prezydent Opola zdecydował o zakazie wstępu do amfiteatru ekipie TVP. Wstrzymanie prac związane jest z brakiem oficjalnej informacji na temat tego, jak wyglądało będzie widowisko. Ostatecznie nie obędzie się w ogóle. Głos w sprawie postanowił zabrać Jacek Kęcik, reżyser telewizyjny, były dyrektor artystyczny kilku edycji Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Jak przyznał w rozmowie na antenie radia TOK FM, całym sercem popiera bunt artystów. - Nie pamiętam takich czasów, takiego upolitycznienia w telewizji - stwierdził.
- Kilkanaście razy byłem reżyserem koncertów w Opolu i każdy robił to, co chciał, ważne było utrzymanie poziomo artystycznego. Nie pamiętam, aby ktokolwiek, kiedykolwiek stosował jakąkolwiek cenzurę. Takie rzeczy się nie zdarzyły. W 2010 roku, kiedy robiłem koncert z Zenkiem Laskowikiem, a u władzy był wtedy PiS, a prezesem TVP był Romuald Orzeł, odbyło się jedno spotkanie. Na spotkaniu zarządu Orzeł miał zastrzeżenia do spraw warsztatowych, ale nikt nie czytał scenariuszy. Wręczenie Nagrody Grand Prix Laskowikowi było oczywiste, mimo że nie był on przychylny władzy, ani nikt inny z tych, którzy tam występowali - wyznał w studiu TOK FM. Podkreślił także, że to, co się obecnie dzieje, to wydarzenie bez precedensu. Nawet przed laty artyści mieli swój margines swobody.
- Nigdy tak nie było. W jakimś stopniu to dotyczyło dziennikarzy, reżyserów, nigdy artystów, nikt sobie na to nie pozwolił. Wszyscy cieszyliśmy się wolnością. Ja wiedziałem, że tak będzie, bo ciśnienie w środowisku artystycznym było tak wielkie, że to musiało eksplodować. Wystarczyła tylko iskra. I szczęśliwie uruchomił ją prezes Kurski - mówił Kęcik.
Reżyser zwrócił uwagę na to, że niejednokrotnie artyści wkładają ogrom pracy w przygotowanie się do występu na festiwalu. Co więcej, dokładają do tego nawet z własnego interesu. Jak wyjawił, honorarium za występ często nie różni się kwotą od zwykłego koncertu. Mimo to co roku pojawiali się pokazując co raz to bardziej efektowne widowisko. Dlaczego więc się buntują?
- Ponieważ telewizja publiczna gnije. W zeszłym roku robiłem koncert Grand Prix w Opolu i był to mój pierwszy koncert po zmianie. Na festiwalu pojawił się komisarz polityczny. Jego największym problemem było, jak zrobić, by Jacek Kurski nie był wygwizdany. Całe szczęście prezes był wygwizdany, a ja robiłem swoje - trzymałem się scenariusza - mówił. - Jestem za wszystkimi, którzy bojkotują ten festiwal, bo po prostu tę czarną d...ę trzeba przerwać - dodał.