Maciej Orłoś wraca do TVP. Nie wszyscy na niego czekają. Już mierzy się z hejtem
- Chciałem być częścią przywracania mediów publicznych społeczeństwu - mówi Wirtualnej Polsce Maciej Orłoś tuż przed swoim wielkim powrotem do "Teleexpressu". Prezenter nie kryje ekscytacji, podobnie jak tego, że już spadł na niego "brutalny hejt" ze strony zwolenników dawnej TVP.
Na ten moment czekało wielu widzów. Nie dość, że "Teleexpress" wraca w odświeżonej postaci, dostosowanej do nowego oblicza TVP, na dodatek znów - po prawie ośmiu latach - poprowadzi go dziennikarz nierozerwalnie związany z tym programem, Maciej Orłoś.
Wirtualnej Polsce udało się z nim porozmawiać niemal tuż przed wejściem do studia, z którego od czwartku czwartego stycznia, będzie nadawany program, i zadać kilka pytań na temat obecnej sytuacji dziennikarza i jego powrotu do TVP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Wracasz do Teleexpressu...
Maciej Orłoś, dziennikarz, prezenter "Teleexpressu": Wracam. Byłem już w studiu, zrobiłem sobie nawet zdjęcie...
To słynne zdjęcie...
Tak, rzeczywiście, było o nim głośno, kiedy opublikowałem je w mediach społecznościowych. Zrobiłem je w prawdziwym studiu, tam, gdzie będziemy dziś realizować program, w prawdziwej scenografii.
Ale to nie jest właściwe studio "Teleexpressu"?
No nie, oczywiście, że nie. To właściwe jest w budynku na pl. Powstańców Warszawy, gdzie obecnie trwa okupacja i nie da się tam pracować. Szkoda, bo z tego co wiem, tamto studio jest bardzo nowoczesne - zostało wyposażone kilka miesięcy temu w najnowszy sprzęt. Pewnie dobrze byłoby zacząć nową erę "Teleexpressu" właśnie tam.
A więc gdzie będziecie nagrywać dzisiejsze i kolejne wydania?
W budynku na ul. Woronicza. I tak pewnie będzie do momentu, kiedy sytuacja w TVP ostatecznie się wyjaśni. A więc póki co praca będzie, określę to dość oględnie, raczej nietypowa, żeby nie powiedzieć wręcz partyzancka. Ale nie narzekamy, działamy. I mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością: dajemy radę!
To kwestie techniczne, a emocje? Jak się czujesz w tej sytuacji?
Nie powiem, emocje są spore. Wynika to z trzech powodów, które łączą się ze sobą i mają duży wpływ na całą sytuację. Po pierwsze: to mój powrót do "Teleexpressu" i w ogóle do TVP po siedmiu i pół roku. To przecież bardzo dużo czasu. Wiele się zmieniło i we mnie, i w telewizji.
Po drugie - zamieszanie z miejscem nadawania nie pomaga, z pewnością nie będzie to komfortowa sytuacja. No i jeszcze jedna sprawa, o której nie mogę jeszcze za dużo powiedzieć: program nieco zmieni formułę. To też nieco wzmaga niepokój. Ale powtórzę: dajemy radę!
Wspomniałeś o tym momencie, w którym udostępniłeś na swoich kanałach internetowych informację o powrocie do "Teleexpressu". Co się wtedy stało?
To było niesamowite! To było prawdziwe tsunami reakcji. Wystarczy spojrzeć na to, ile jest komentarzy pod tym postem. A to przecież tylko wierzchołek góry lodowej. Zasięgi tego posta były naprawdę potężne, to raz. Dwa - ogromna liczba osób odzywała się i odzywa do mnie prywatnie: nie nadążam z odbieraniem telefonów i odczytywaniem SMS-ów. To bardzo miłe.
Choć nie brakowało też odzewu negatywnego. Od tej części polskiego społeczeństwa, którą można chyba w uproszczeniu określić, jako prawicową, dotarło do mnie bardzo dużo niemiłych słów, czasem był to po prostu brutalny hejt.
Ale pojawiały się tam też bardzo konkretne zarzuty, choćby ten, że w swoich kanałach internetowych od lat jednoznacznie opowiadałeś się po stronie ówczesnej opozycji, a dzisiejszej władzy. I że to kłóci się z postulatem dziennikarskiego obiektywizmu. Jak na to odpowiesz?
Zacznę od drobnego uściślenia - trudno mówić o tym, że takie treści pojawiały się "od lat". Ta sprawa dotyczy głównie mojego programu "W Telegraficznym Skrócie", który tak naprawdę "rozpędził" się bardzo niedawno. Tam rzeczywiście otwarcie i wyraźnie mówiłem, co mi się nie podoba w Polsce rządzonej przez PiS, co mi się nie podoba w przejętych i upolitycznionych mediach publicznych. Ale - i tu ważna uwaga - to nie była działalność dziennikarska, ale publicystyczna. Jasno mówiłem, że to moje subiektywne spojrzenie - "WTS" miał zresztą podtytuł, w którym wyraźnie były zaznaczone deklaracje subiektywizmu wyboru informacji i sposobu ich komentowania.
Co dalej z twoimi kanałami? Będziesz w stanie je prowadzić, pracując w telewizji?
To trudne pytanie, na które nie znam dziś jeszcze odpowiedzi. Mogę tylko zadeklarować, że nie chcę rezygnować z tej działalności. Intensywnie myślę o tym, jak ją pogodzić z pracą w TVP. Byłoby bardzo dobrze, gdyby udało mi się dalej działać na tym polu. To było kilka lat intensywnej pracy, która przyniosła bardzo dobre efekty. Przecież mój kanał na YouTube subskrybuje ponad 240 tys. osób, szkoda byłoby zaprzepaścić tych dokonań.
Kiedy rozmawialiśmy dwa miesiące temu, zarzekałeś się, że nie wrócisz do "Teleexpressu". Co się zmieniło?
Zawsze powtarzam: nigdy nie mów nigdy. Kiedy po wyborach okazało się, że w Polsce jest jednak szansa i klimat na zmiany, byłem gotowy wziąć w nich udział. Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o zmianach w TVP, widziałem i czułem oczekiwanie, żeby "Teleexpress" wrócił do dawnej formy, która jednoznacznie kojarzyła się z rzetelnością. I żebym to ja go prowadził.
Dla wielu osób wciąż jestem, mówiąc nieskromnie, symbolem, twarzą tego programu. Powiem coś, co zabrzmi może trochę górnolotnie, ale dobrze oddaje moje emocje: chciałem być częścią przywracania mediów publicznych społeczeństwu.
Po drodze zdarzyła się jeszcze afera z Markiem Sierockim: został usunięty z TVP, potem wrócił, ale w międzyczasie napisałeś o nim mało przychylny komentarz. Podaliście już sobie ręce?
Marek nie będzie już pracował w "Teleexpressie", więc nie będziemy mieli bezpośredniego kontaktu. A ja wciąż mam swoje zdanie na temat osób autoryzujących zło, które wydarzało się w ostatnich latach pod szyldem TVP.
Zaraz wchodzisz do studia, żeby poprowadzić pierwsze po latach wydanie "Teleexpressu". Masz jakieś rytuały czy zaklęcia na szczęście?
Rozgrzewka aparatu mowy zawsze dobrze robi, więc bez tego się nie obejdzie. Moim najważniejszym zaklęciem od zawsze jest pewność siebie, wynikająca z dobrego przygotowania. To daje spokój i zawsze dobrze wygląda na antenie. No i jeszcze jedno: nie jestem tam sam, działam w mocnej ekipie eksperckiej, która dba o wszystko. To mi bardzo pomaga, dobrze robi mi osobiście i samemu programowi. Mam nadzieję, że to będzie widać podczas pierwszego wydania "Teleexpressu".
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wskazujemy Najlepsze filmy i seriale, Największe rozczarowania, afery i skandale oraz Największą bekę 2023 roku. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.