Klątwa faworytek. Dlaczego Wieniawa podzieli los Kurdej-Szatan?
Wytypowanie finalistów, a nawet zwycięzców "Tańca z gwiazdami" nie jest trudne. Jednak nie jest to dobra wiadomość dla Julii Wieniawy. Poprzednie edycje pokazały, że w finale może znaleźć się faworyt show, ale tzw. największa gwiazda często przegrywa na ostatniej prostej.
23.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polska edycja "Tańca z gwiazdami" emitowana jest od 2005 r. I choć format zmieniał stacje telewizyjne, wierna publiczność wciąż dopisuje. Taneczne show od lat funkcjonuje w określony i powtarzalny się sposób. Nawet dobór uczestników odbywa się według dość przewidywalnego klucza, zmieniają się tylko nazwiska.
W każdej edycji muszą znaleźć się dość precyzyjne określone osobowości. Na parkiecie pojawia się sportowiec, idol nastolatków (najczęściej osobowość internetowa), modelka lub miss, muzyk, aktor i osoba określana mianem "największej gwiazdy". W tym roku ten zaszczytny tytuł przypadł Julii Wieniawie.
Rozchwytywana, przedsiębiorcza i szalenie popularna aktorka oraz wokalistka jest kojarzona przez widzów w każdej grupie wiekowej. Starsi pamiętają ją z seriali tj. "Rodzinka.pl", nieco młodsi z filmów Vegi, a młodzież z programów Disneya i social mediów. Reklamodawcy się o nią zabijają, a czego się nie dotknie – zamienia się w złoto.
Patrząc jednak na historię finałowych starć w tanecznym formacie, "medialna lokomotywa" tej edycji "Tańca z gwiazdami", może przegrać z modelką i byłą WAG Edytą Zając. I nie będzie pierwszą faworytką, której Kryształowa Kula przejdzie koło nosa.
A już witały się z gąską...
W 2015 r. w 3. edycji emitowanej na antenie Polsatu na parkiecie brylowała Tatiana Okupnik. Przez odcinki szła jak burza. Miała wszystko: urodę, charyzmę, sympatię widzów oraz nieprzeciętne taneczne umiejętności. Niestety, w finale musiała zadowolić się 2. miejscem, bo wygraną sprzątnął jej sprzed nosa Krzysztof Wieszczek.
Rok później w 5. serii "Tańca z gwiazdami" serca widzów skradła Elżbieta Romanowska. Publiczność z zapartym tchem śledziła nie tylko jej taneczne popisy, ale i zrzucane w pocie czoła kilogramy. Aktorka nie nosiła rozmiaru filigranowej tancerki, a wiele osób zastanawiało się, czy to przeszkodzi jej na parkiecie.
Gwiazda "Rancza" zaskoczyła wszystkich techniką, umiejętnościami i poczuciem rytmu. Jeśli dodamy do tego nieprzeciętne poczucie humoru i przychylność publiczności wysyłającej SMS-y, mamy gotowy przepis na sukces. Coś jednak poszło nie tak, bo w triumfalnym geście Kryształową Kulę podnosiła Anna Karczmarczyk.
W kolejnej edycji ulubienicą widzów, a także jurorów, była śliczna Olga Kalicka. Aktorka już od pierwszego odcinka wyróżniała się na tle konkurencji. Według publiczności prezentowała poziom profesjonalnej tancerki. A jednak na ostatniej prostej wyprzedził ją Robert Wabich i to on przytulił 100 tys. zł.
Jesienna edycja z 2019 r. zapisała się w pamięci fanów programu za sprawą sromotnej porażki Barbary Kurdej-Szatan. Aktorka nie zdążyła pojawić się na pierwszym treningu, a już została okrzyknięta zwyciężczynią 9. edycji. W programie szło jej rewelacyjnie, publiczność już przypisała jej zwycięstwo, a jednak szampana otwierał Damian Kordas.
Dlaczego oni nam to robią?
Właśnie po to, żebyśmy się emocjonowali i o tym mówili. "Największa gwiazda" w finale to czysty zysk. Gwarantuje rozgłos w mediach społecznościowych (bardzo często faworytka ma całą rzeszę fanów na Instagramie i Facebooku) i przyciąga przed ekran nowe rzesze odbiorców. Im bardziej rozpoznawalne nazwisko, tym więcej fanów, którzy zapewnią oglądalność do ostatniej minuty finałowego odcinka.
To co napisałam wcześniej, nie odpowiada jednak na pytanie, dlaczego faworyci tak często przegrywają w finale. Bo chodzi o budowanie emocji i napięcia. Jeśli mamy w pamięci, że w poprzednich edycjach "różnie bywało" i nawet największa gwiazda ponosiła klęskę, chętniej usiądziemy przed telewizorem z przekonaniem, że Kryształową Kulę może zgarnąć każdy. Lubimy kibicować z góry skazanym na porażkę, nauczyła nas tego wieloletnia historia polskiego futbolu.
Poza tym przekonanie, że nie tylko najbardziej znani wygrywają, buduje wiarygodność programu, jako uczciwego starcia rywali mających równe szanse. Gdy widzowie widzą, że czarny koń przegrywa w finale, myślą, że program jednak nie jest ustawiany, nikt nikogo nie promuje i głosy widzów mają znaczenie.
"Taniec z gwiazdami" to przede wszystkim program rozrywkowy, który ma na siebie zarobić. Jest przednią, zrealizowaną z pietyzmem i rozmachem ucztą dla oka z zawodowym tańcem towarzyskim w tle.
Widzowie oczekują pięknych, obsypanych brokatem kreacji, spektakularnego anturażu, nieudanych i zapierających dech występów. Zachwytów i rozczarowań. I to właśnie zapewnia nam Polsat. Dlatego też nie zdziwcie się, gdy dziś wieczorem na pięknej twarzy Julii Wieniawy zobaczycie rozczarowanie, a do bagażnika swojego samochodu Kryształową Kulę zapakuje Edyta Zając.