Jakimowicz kontra Krysiak. Sekielski: "No i po co ci to było?"

26 stycznia Krysiak pojawił się w programie Tomasza Sekielskiego emitowanym na jego youtubowym kanale. Dziennikarz postanowił szczegółowo wypytać kolegę po fachu o aferę z gwiazdorem TVP w roli głównej.

Krysiak u Sekielskiego - opowiedział o śledztwie dziennikarskim. Chodzi o gwałt, do którego miało dojść na wyborach Miss Generation 2020
Krysiak u Sekielskiego - opowiedział o śledztwie dziennikarskim. Chodzi o gwałt, do którego miało dojść na wyborach Miss Generation 2020
Źródło zdjęć: © YouTube

26.01.2021 20:08

Tomasz Sekielski rozmowę dostępną na YouTubie (znajdziecie ją na dole) zajawił tak: "O swoim dziennikarskim śledztwie w 'Sekielski online' opowiada Piotr Krysiak - autor tekstu, który wywołał obyczajowy skandal i może zakończyć telewizyjną karierę celebryty. Czy gwiazdor TVP i były aktor ma się czego obawiać?".

Mowa oczywiście o Jarosławie Jakimowiczu. Piotr Krysiak, dziennikarz, który rozpętał medialne piekło, nie wspomniał, jak nazywa się domniemany sprawca gwałtu. Jakimowicz wyszedł jednak przed szereg i wydał oświadczenie dotyczące sprawy po tym, jak w sieci pojawiły się plotki łączące jego osobę z gwałtem podczas zgrupowania kandydatek walczących o tytuł Miss Generation 2020.

Krysiak 18 stycznia podał na Facebooku informację o tym, że "gwiazda publicystyki TVP INFO miała zgwałcić uczestniczkę konkursu". Choć nie wskazano nazwiska sprawcy, do tablicy poczuł się wywołany Jarosław Jakimowicz, który był gościem imprezy.

Prowadzący TVP Info zapewnia, że jest niewinny. W serii wpisów na Instagramie przedstawił swoją wersję wydarzeń. Zapowiedział pozew przeciwko dziennikarzowi. W tym działaniu wspiera go również dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski.

O aferze szybko zaczęły pisać i mówić polskie media. Zarówno o Krysiaku, jak i Jakimowiczu nagle zrobiło się bardzo głośno.

Krysiak u Sekielskiego

- No i po co ci to było? – zapytał Sekielski swojego gościa. Krysiak nie spodziewał się, że informacje, które ujawnił, wstrząsną dziennikarzami, czytelnikami, widzami, słuchaczami.

- Do informacji dotarłem kilka miesięcy temu. Nie uwierzyłem – szczerze przyznał Krysiak, który uznał informację o powiązaniu gwiazdy telewizji z gwałtem za niewiarygodną. Kiedy jednak zaczął ją sprawdzać, zmienił zdanie.

- Zacząłem sprawdzać. Znalazłem informatorów w policji, później w dwóch szpitalach. Wszystko zaczęło się potwierdzać. Na początku błądziłem, bo dostałem tylko nazwisko gwiazdora, nie miałem nawet nazwy konkursu. Ale miałem znajomych w branży, zapytałem ich o to.

 Kolejne elementy układanki składały się w smutną całość. Nie dość, że miało dojść do gwałtu, to jeszcze wątpi się w poczytalność ofiary.

- Dziś wszyscy chcą z niej zrobić wariatkę. To jest standard. Dziewczyny, które robią "problemy" są oskarżane o wariactwo, wszyscy się od nich odcinają - mówił Krysiak.

Stwierdził, że nie tylko to jest problemem - w sprawie zgadzają się daty interwencji policji, wizyt w szpitalu. Sam konkurs i jego otoczka też mogą budzić wątpliwości:

- Kobiety są z zagranicy, zamknięte w hotelu, przyjeżdżają do nich jacyś gwiazdorzy…

Co się wydarzyło?

- Dziewczyny przyleciały 27 stycznia. 2 lutego na imprezie pojawił się gwiazdor, który spędził z kobietami dzień i noc - mówił Kryasiak.

Gwiazdor zjadł w hotelu kolację - razem z dziewczynami biorącymi udział w konkursie, później poszedł za jedną z kobiet i miał ją zgwałcić. Po kilku godzinach kobieta zgłosiła się do szpitala. Później przyjechała policja. Policjanci nie zabezpieczyli śladów, które mogły znajdować się w pokoju podejrzanego. Ofiara trafiła do szpitala psychiatrycznego, a z niego znów na zwykłą izbę przyjęć.

- To wymknęło się organizatorowi spod kontroli. Kobieta, która nie mówi w języku polskim, jedzie spod Warszawy do szpitala… - mówił Krysiak, dowodząc, że dziewczyna była bardzo zdeterminowana. Uczestniczka, która nie jest Polką i nie mieszka w Polsce (podobnie jak kilka jej koleżanek z konkursu), musiała poradzić sobie w obcym otoczeniu.

W mediach pojawiła się informacja o złym stanie psychicznym ofiary, incydencie na dworcu i usunięciu jej ze zgrupowania. Według Krysiaka coś faktycznie wydarzyło się na peronie, ale dzień przed przybyciem gwiazdora TVP i dwa dni przed tym, jak kobieta zgłosiła się do szpitala.

Dziennikarza zastanawia jeszcze jedna kwestia.

 - Ostatniego dnia, gdy przyjechał gwiazdor, ofiara dostała pokój pojedynczy – pozostałe uczestniczki spały w pokojach trzyosobowych - powiedział w programie Sekielskiego. Poza tym celebryta miał być bardzo rubaszny podczas kolacji z dziewczynami.

Krysiak na koniec śledztwa zostawił sobie rozmowę z podejrzanym.

- Zostawiłem gwiazdora na koniec. Obawiałem się, że nie odbierze. Zapytałem go, czy był w hotelu w Łukowie w lutym 2020. Unikał odpowiedzi. Pytał: ale do czego pan zmierza. Słychać było, że się zastanawia. Później widziałem w mediach, że rozmawiał o tym konkursie 1,5 miesiąca wcześniej.

Według dziennikarza Jakimowicz musiał pamiętać o tym, że był na konkursie.

Kłopotliwe śledztwo

Krysiak w rozmowie z Sekielskim zaznaczył, że śledztwo w sprawie toczy się od 8 miesięcy, a do gwałtu miało dojść 11 miesięcy temu. Dziennikarz pyta: co działo się przez pierwsze trzy miesiące od zgłoszenia sprawy.

- Tam w śledztwie jest mnóstwo kłopotów. A wystarczyło zabezpieczyć ślady 3 lutego. Ja napisałem tekst, nie przesądzając, czy gwiazdor tego dokonał, czy nie. W tej sprawie, jak zauważyłem, nie działo się nic, a liczba błędów przekroczyła liczbę palców u rąk - mówił.

Sekielski zapytał wprost - to było celowe czy zwykły "polski burdel"?

- Nie jestem spiskowcem, ale nie jesteśmy w stanie przez 11 miesięcy przesłuchać kilku osób? Kobieta dziwnie się zachowywała? Jakie to ma znaczenie? Nie mam dostępu do wszystkich dokumentów, jakie ma prokuratura, ale policjanci czy prokuratorzy nie mieli nigdy problemu z mówieniem: w tej sprawie mamy podejrzanych.

Czy Krysiak obawia się procesu i problemów ze strony Jakimowicza?

- Nie, jestem bardzo spokojny. Nie będę płakał. Jak zadzwoniłem do adwokata, powiedział mi – media społecznościowe nie podlegają pod prawo prasowe. Jeśli gwiazdor pozwie pana, sąd nie będzie mógł uznać, że jako dziennikarz działał pan w interesie publicznym. Na samym początku procesu byłbym na straconej pozycji.

Prowadzący program zapytał też o bardzo ważną kwestię - czy dziennikarz zastanawiał się nad tym, że rzucenie oskarżeń może zniszczyć życie Jakimowicza.

- Gdyby informacje się nie potwierdziły, byłoby mi z tym źle – powiedział Krysiak, który jest jednak pewien, że ma rację, a ujawnione przez niego informacje są zgodne z rzeczywistością.

Sekielski zapytał również o to, co może nurtować internautów, widzów, czytelników - czy dziennikarz ujawniłby aferę, gdyby gwiazdor nie pracował dla TVP, a TVN lub Polsatu, a więc nie mediów publicznych, a prywatnych?

- Miałbym twardy orzech do zgryzienia. Miałbym problem – stwierdził szczerze. Przyznał, że osoby pracujące w prywatnej telewizji nie są według niego osobami publicznymi na takich zasadach jak ci, którzy pobierają pensje z podatków Polaków. Ale dodał: – Jestem w trakcie pisania książki, będę ujawniał osoby, które zrobiły coś złego, a uczestniczą w życiu publicznym.

I, jak wnioskujemy z rozmowy, nie mają związku z telewizją publiczną.

Jakimowicz kontra Krysiak. Kto mówi prawdę?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (135)