Reżyser "Rolnik szuka żony" tłumaczy sukces programu i wyjawia: "Mateusz miał screeny"
Czy wiecie, że zanim rolnik otworzy nadesłany do niego list, czytają go inni ludzie i sprawdzają, kto go wysłał? - Czasem piszą panowie, którzy niekoniecznie są wolni - mówi reżyser "Rolnik szuka żony". Rzuca też światło na największą aferę ostatniej edycji: tajemnicze screeny wiadomości, które poróżniły rolnika z kandydatkami.
23.12.2022 | aktual.: 23.12.2022 12:57
W tym roku popularny program TVP pobił wszelkie rekordy. "Rolnik szuka żony" stworzył aż pięć par. Twórcy innych programów randkowych mogą jedynie pomarzyć o takim wyniku. Reżyser "Rolnika", Konrad Smuga, przekonuje, że do kolejnych edycji zgłaszają się osoby coraz bardziej świadome i zdecydowane na ślub. Trwa właśnie nabór do 10 edycji programu. Już niebawem będzie można pisać do wyłonionych z castingu rolników i rolniczek. Ale uwaga: zanim uczestnicy dostaną w swoje ręce przesyłki, ich nadawcy są sprawdzani przez produkcję. - Nie chcemy robić sobie żartów z uczuć naszych bohaterów - przekonuje Konrad Smuga.
Basia Żelazko, WP: Ostatnia edycja była wyjątkowo udana pod względem efektów, stworzonych par. Czy to dlatego, że wzięli w niej udział najmłodsi uczestnicy w historii programu?
Konrad Smuga, reżyser "Rolnik szuka żony": Myślę, że ta edycja była tak udana, bo do programu przychodzą coraz bardziej świadomi ludzie. Wiedzą już, że bohaterowie, którzy chcą się lansować, czy szukają przygód, nie wypadają dobrze w telewizji. Więc nasi bohaterowie byli bardzo konkretni w tym, czego oczekiwali i mieli trochę szczęścia, bo spotkali odpowiednie osoby. I to jest ten konglomerat, który spowodował, że mamy tak super wynik. Co nas bardzo cieszy, bo po to to robimy.
Internauci lubią zarzucać kandydatkom, które przyjeżdżają do rolników, że one chcą się lansować. Widać na Instagramie, że uczestniczki "Rolnika" mają coraz większą popularność.
To jest wartość dodana, nad którą my już nie panujemy. Ale chcę tylko powiedzieć, że jeśli ktoś naprawdę szuka miłości, to jest to idealny program. Nie szukamy sensacji i robimy wszystko, aby umożliwić ludziom poznawanie się przed kamerami, co oczywiście jest bardzo trudne. Przez swoją prawdę program ma i dobrą oglądalność i efekty. To się rzadko udaje połączyć, ale nam się właśnie udaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnicy często żyją w pewnym świecie, zamkniętej społeczności, w której znają wszystkich i wśród nich tej jednej osoby nie ma. Program jest dla nich szansą, by pokazać się, poznać zupełnie nowe osoby, otworzyć się na inne środowiska. Dlatego niektóre pary tworzą się później, spośród kandydatów różnych bohaterów. Tak działa otwarcie się na inną przestrzeń, na to, że dajemy się poznać innym i wychodzimy z kręgu znajomych, w którym kręcimy się od jakiegoś czasu. To jest właśnie ta szansa.
O tym też świadczy fakt, że tworzą się kolejne pary, o których na razie nie chcę mówić, bo wiem tylko z przecieków, że coś tam się dzieje wśród bohaterów poprzednich edycji.
Na przykład Konrad i Zuza (kandydat Klaudii i kandydatka Mateusza) poznali się podczas nagrania finałowego odcinka. Już sami to oficjalnie potwierdzili.
Napisali listy do zupełnie innych bohaterów "Rolnika", z nimi im nie wyszło, ale program dał im szansę, by się poznali. Spotkali się w finale i zaiskrzyło. Trzymamy kciuki, bo to jest nasza piąta para. Absolutny rekord światowy.
Jak wyglądają nagrania finałowego odcinka w Kazimierzu? Czy organizujecie tam uczestnikom jakąś integrację? W jakich okolicznościach Konrad i Zuza mogli się tam poznać?
Mamy zwyczaj, że nie organizujemy takich imprez, a w czasie zdjęć staramy się wręcz, aby uczestnicy nie mieli ze sobą kontaktu i skupili się na rolnikach, do których napisali list i do których przyjechali. Czasami zdarzy się jednak, że mijają się na korytarzach, niektórzy mieszkają w tych samych hotelach. Tego, jak poznali się Zuzia i Konrad, będzie można dowiedzieć się z odcinka świątecznego, już 25 grudnia o 20:20
To przypomina mi jeszcze bardziej niezwykłą historię Kasi i Dawida, którzy poznali się już jadąc do swoich domów po nagraniach.
Dokładnie. Co więcej, wielu bohaterów, z którymi mamy kontakt, mówi, że nawet rok, dwa po programie ludzie ich rozpoznają, piszą w mediach społecznościowych. Dzięki temu wiele osób poznało kogoś, z kim są do dzisiaj.
Gdy robiłem pierwszą edycję, zastanawiałem się, dlaczego robimy ten program, przecież to nie jest skomplikowane kogoś poznać. Ale okazało się, że każdy powtarza, że żyją w zamkniętym kręgu tych samych znajomych, co więcej, rolnicy posiadający hodowlę zwierząt nie mogą pozwolić sobie na częste wyjścia czy wyjazdy. Program przedstawia ich światu.
Tak było np. z Mikołajem z czwartej edycji.
Dokładnie tak. Przyszła żona Mikołaja w życiu by się do niego nie odezwała, gdyby nie poznała dzięki nam jego historii, nie zobaczyła, jakim jest wspaniałym człowiekiem. Mieszkała obok i gdy zobaczyła, że mu nie wyszło w programie i sama się do niego odezwała. Dzisiaj są super szczęśliwi.
Jak to jest, że w "Rolniku" ludzie są w stanie zakochać się na zabój w parę dni, a w takim "Ślubie od pierwszego wejrzenia" TVN przez miesiąc tylko się od siebie oddalają?
Będę bardzo szczery: szukamy bohaterów, którzy naprawdę szukają drugiej połówki. Na drugim miejscu jest ich atrakcyjność "telewizyjna", atrakcyjność dla widza. Taką mamy kolejność. Jeśli jest odwrotnie, to takich bohaterów nie wybieramy. Natomiast telewizja komercyjna rządzi się zupełnie innymi prawami i być może to jest powód. Natomiast my naprawdę chcemy ludziom pozwolić poznać tę drugą osobę i to jest nasz główny cel. Oglądalność to wartość dodana, a naszą misją jest pomaganie ludziom. Taka jest prawda.
W zerowym odcinku były dwie rolniczki. Czy to prawda, że druga z nich sama zrezygnowała i dlatego nie pojawiła się w programie?
To są kulisy programu, których nie mogę ujawnić. Taką też mamy umowę z naszymi bohaterami. Do programu wchodzi piątka rolników z największą ilością listów. Natomiast wszystkie listy, które przychodzą do bohaterów, nawet tych, którzy nie dostaną się do programu, trafiają do ich rąk. Być może nasza bohaterka poznała kogoś w tych listach, z kim jest. Nie wiemy tego.
Czy listy, które rolnicy i rolniczki czytają przy Marcie Manowskiej, są wcześniej otwierane przez was?
Są przez nas sprawdzane.
Pod jakim kątem?
Pod każdym: czy to nie jest żart, fake. Nie chcemy robić sobie żartów z uczuć naszych bohaterów. Bo to by była dla kogoś wielka przykrość, gdyby ktoś kogoś wybrał, a to by był żart.
To znaczy, że sprawdzacie nadawców, zanim rolnik przeczyta i wybierze dany list?
Tak. Bo musimy sprawdzić, czy istnieje taka osoba. Bo każdy może napisać taki list w czyimś imieniu.
A jeśli do Kamili przyszło 500 listów, to sprawdziliście 500 nadawców?
Tak.
A może 700, ale odrzuciliście 200?
Nie, nie odrzuciliśmy w tym przypadku aż takiej ilości listów. Czasem piszą panowie, którzy niekoniecznie są wolni i tych listów w programie nie przekazujemy.
Ale do Kamili dopuściliście list, który napisała kobieta.
Tak, bo ta pani była wolna.
To znaczy, że gdyby rolnik lub rolniczka szukali kogoś tej samej płci, mogliby być bohaterami "Rolnik szuka żony"?
Chyba jeszcze nie dojrzeliśmy do tego. Ale jeśli przychodzą listy od nadawców tej samej płci, co rolnicy, to je przekazujemy. To bohaterowie decydują, co chcą z nimi zrobić.
W ostatnim odcinku 9 edycji nie było informacji o naborze rolników i rolniczek do kolejnej edycji. Dlaczego?
Nie mamy zgody od telewizji na umieszczenie takiego ogłoszenia.
Dlaczego?
Nie wiem. To jest pytanie do producentów. Jestem reżyserem i odpowiadam za to, jak przebiega akcja, jak się montuje program. Ale jeśli ktoś chce się zgłosić, istnieje strona rolnikszukazony.com i tam można wysłać swoje zgłoszenie.
Bohaterowie kilku edycji "Rolnik szuka żony" spotykają się na dużych prywatnych imprezach. Czy nie było nigdy pomysłu, by być na takim wydarzeniu z kamerą?
Bardzo się cieszymy, że nasi bohaterowie organizują takie spotkania, bo to też służy idei tego programu. Uważamy, że obecność kamer nie jest tam potrzebna, bo oni chcą we własnym gronie pewne rzeczy przetrawić. Mamy kontakt z nimi i wiemy, co tam się dzieje. Nigdy nas nie zaproszono, a samemu wpraszać na takie spotkanie nie wypada.
Program "Rolnik szuka żony" ma ogromny potencjał na wiele spin-offów. Są szansę na dalsze losy, kulisy itd. polskiej edycji?
Na świecie istnieje wiele spin-offów programu "Rolnik szuka żony". Istnieją różne wersje, np. "Second chances" czyli dawanie rolnikom szansy drugi raz. Natomiast nasz emitent (TVP - przyp. red.) tego nie zamawia, więc tego nie ma.
Rozwikłajmy dwie zagadki ostatniej edycji. Pierwsza: czy Mateusz miał screeny?
Mateusz miał screeny. Widziałem je osobiście. Ktoś mu przysłał screeny tych rozmów. Nie chciał ujawnić, kto to zrobił. Pokazał nam tylko, że one istnieją, widzieliśmy je. Dlatego pokazaliśmy ten wątek w programie. Powiedział nam tyle, ile chciał. Staraliśmy się to pokazać tak, by widz jak najwięcej zrozumiał, ale sami do końca nie wiemy, jak to było. Na pewno te screeny istnieją.
Drugą zagadką jest sprawa związana z Walentynem na etapie pierwszych randek Klaudii. Widzowie zauważyli, że rozmawiał z Klaudią na zoomie, ale był obecny na nagraniach tych odcinków. Dlaczego?
Tak, był obecny, ale sam stwierdził, że źle się czuje i chcieliśmy sprawdzić, czy nie ma COVID-a. Dopiero, gdy dwa testy wykonane w odpowiednim odstępie czasu wyszły negatywne, wziął udział w nagraniach ze wszystkimi.
Czy trzymanie w tajemnicy do emisji tego, co dzieje się w programie, jest trudne?
Ostatnio nad randką jednych z naszych uczestników latał obcy dron. Musimy się z tym mierzyć. Od pierwszej edycji technologia poszła bardzo do przodu, media społecznościowe także. Ale dzięki naszym bohaterom, którzy są bardzo lojalni, udaje nam się utrzymać tajemnicę. Jestem im bardzo wdzięczny. Od kilku edycji mogę się wyrazić o naszych bohaterach w samych superlatywach, dziękuję im za to bardzo.
Jak wam się udaje namówić uczestników, by do finału nie zdradzali niczego w mediach społecznościowych?
Prosimy ich o to, a oni się z tym zgadzają, bo rozumieją ideę programu. Po to TVP wykłada pieniądze, a my wkładamy to dużo pracy, by widz potem miał przyjemność z oglądania. Nasi bohaterowie to rozumieją i naprawdę jestem im za to bardzo wdzięczny, to jest super współpraca. My też wobec nich postępujemy OK. To jest taka obopólna umowa, której przestrzegamy.
Castingi do kolejnej, już jubileuszowej edycji już trwają.
Wszystkich chętnych zapraszamy na stronę rolnikszukazony.com. Naprawdę warto spróbować.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Wednesday", czyli najpopularniejszym serialu Netfliksa ostatnich tygodni, najlepszych (i najgorszych) filmach świątecznych oraz przeżywamy finał 2. sezonu "Białego Lotosu". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.