Zuza z "Rolnik szuka żony" zabrała głos w sprawie pomówień Mateusza. Ma dowody
Jedna z kandydatek Mateusza z "Rolnik szuka żony" oskarżonych o knucie za jego plecami postanowiła przedstawić swoją wersję wydarzeń. Zuzanna wyznała, że ma dowody, które potwierdzają jej niewinność. Czy rolnik wreszcie weźmie odpowiedzialność za swoje słowa?
Przypomnijmy: Mateusz z "Rolnik szuka żony" najpierw obraził się na zaproszone na swoje gospodarstwo kandydatki za to, że te nie rywalizują o niego i "nie inicjują dotyku". Potem oskarżył je publicznie, w programie z kilkumilionową oglądalnością o tym, że obrażały go i jego rodzinę prywatnych wiadomościach. Twierdził, że widział screeny tych rozmów, jednak nigdy ich nie przedstawił. Nie wyjawił także, jak miałby wejść w posiadanie tych screenów. Mimo to na dziewczyny wylał się straszny hejt w sieci.
Podczas ostatniego spotkania z rolnikiem, w finałowym odcinku, wszystkie zaprzeczyły oskarżeniom Mateusza. Ten, wciąż nie popierając swoich pomówień żadnymi dowodami, oświadczył, że nie chce już ciągnąć tego tematu. Zostawiając je i widzów w niewiedzy.
Teraz Zuza, na którą jako pierwszą padło oskarżenie Mateusza, zabrała głos i napisała oświadczenie na swoim Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziewczyna postanowiła przedstawić swoje stanowisko w sprawie "afery screenowej" na swoim InstaStories. Jak przyznała, została bezpodstawnie pomówiona, co zaszkodziło jej wizerunkowi. Wytłumaczyła, że utrzymywała kontakt z Karoliną (inną kandydatką), lecz zaczęła się z nią kolegować już przed przyjazdem na gospodarstwo. Poznały się w Toruniu. Karolina czasami pomagała jej w "ogarnięciu poruszania się PKP, bo nie miała wcześniej styczności z podróżami pociągiem". Zapewnia, że oskarżenia rzucane przez Mateusza nie mają żadnego pokrycia.
"Widziałam też stworzoną wersję o podsłuchach w pokoju. Nawet gdyby były w pokoju, to nie ma mowy, że Mateusz mógł usłyszeć o czymś, o czym mówił, ponieważ miałam bardzo dobre zdanie zarówno o gospodarstwie, rodzicach, jak o nim samym. Więc nie ma możliwości, że podczas mojego pobytu mogłam coś takiego powiedzieć (ani później, gdyż nie kontaktowałam się z dziewczynami telefonicznie). (…) Nawet gdyby grzebał w telefonie którejś z nas, nic takiego by nie znalazł" - czytamy. Zaprzeczyła też, że miała kontakt z Martyną (trzecią z zaproszonych dziewczyn).
Uczestniczka "Rolnik szuka żony" wspomniała słowa Karoliny, która w programie powiedziała, że uważa ją za fałszywą osobę, bo Zuza miała nakłamać na jej temat Mateuszowi. "Z tego co mi wiadomo, dzień wcześniej zapytał dziewczyn, czy któraś ma ze mną kontakt. Karolina przyznała się do tego. Wydaje mi się, że na tej podstawie reszta została wyssana z palca" - stwierdziła.
W dalszej części relacji Zuzanna stwierdziła, że Mateusz poczuł się bezkarnie, kiedy odpadła z programu, bo mógł zrzucić całą winę na nią. Zdementowała też zmowę, która rzekomo miała być między dziewczynami.
"Screenów, o które nas posądzono, nigdy żadna nie zobaczyła i mam wrażenie, że tak naprawdę nikt nigdy ich nie widział z wyjątkiem Mateusza. A odnośnie tego, że chciałam coś powiedzieć Mateuszowi - tak naprawdę powiedziałam, ale poza kamerami i wcale nie chodziło o screeny" - wyjawiła.
Jej zdaniem Mateusz miał więcej do powiedzenia do kamer niż do samych uczestniczek. Więcej dowiadywały się w trakcie oglądania odcinków programu w telewizji niż podczas pobytu na gospodarstwie. "Wiele zostało przeobrażone, przeinaczone" - skomentowała.
Zuzanna uważa, że Mateusz wszystko zmyślił jako pretekst, by nie wybrać żadnej. Na końcu podkreśliła, że ma dowody na swoją niewinność i jeśli zajdzie potrzeba, zostaną one wykorzystane. "Jeśli Mateusz nie miałby nic do ukrycia, od razu pokazałby screeny oraz nie miałby potrzeby blokowania mnie w socialach" - oznajmiła.
Rolnik pewnie nadal będzie chciał obstawać przy swoim i probować zakończyć tę sprawę. Tylko czy nie powinien wziąć odpowiedzialności za publicznie rzucone oskarżenia?