W co grają "Wiadomości"? Eksperci pewni, co knuje TVP

Rzekomo zmieniło się wiele, ale tak naprawdę wszystko zostało tak, jak dawniej. W rozmowie z Wirtualną Polską eksperci nie mają wątpliwości co do tego, co się dzieje z "Wiadomościami". Po krótkiej przerwie do programu na dobre wróciła brutalna przedwyborcza retoryka. Co knuje TVP?

Danuta Holecka od lat uchodzi za twarz "dobrej zmiany" w TVP
Danuta Holecka od lat uchodzi za twarz "dobrej zmiany" w TVP
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Przemek Gulda

09.11.2023 | aktual.: 09.11.2023 11:12

Oglądanie "Wiadomości" TVP jest dziś jak patrzenie na starego, wyleniałego lwa w zoo: jest zmęczony, znudzony, ale czasem jeszcze ryknie, jakby nie zauważając, że siedzi w klatce i nijak nie jest już groźny.

Oglądaliśmy przez ostatnich kilka dni - od 6 do 8 listopada - sztandarowy program informacyjny TVP, aby przeanalizować zmiany, jakie w nim zachodzą. O opinię poprosiliśmy też ekspertów medioznawców. Są jednomyślnymi w swoich obserwacjach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Powrót do standardów z epoki PiS

To kolejny etap powyborczej metamorfozy "Wiadomości". Zaraz po ogłoszeniu wyników ostatniej elekcji, kiedy już było jasne, że PiS traci władzę, w TVP widać było wyraźną zmianę: dość mocno zakręcono kurek z propagandą, otwarty ponad miarę w czasie kampanii wyborczej. Ale to był tylko moment. Dziś TVP wyraźnie powraca do standardów z czasów przed wyborami.

- Po pierwszych emocjach towarzyszących wynikowi wyborów, w "Wiadomościach" TVP można było zauważyć swego rodzaju oznaki odwilży w konstruowaniu przekazu medialnego na temat opozycji - potwierdza te obserwacje w rozmowie z WP Maciej Myśliwiec, medioznawca ze Space Agency.

- Jednak w ostatnich dniach, szczególnie po ogłoszeniu przez prezydenta powierzenia misji tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, widać powrót do produkowania treści w taki sam sposób, jak dotychczas. Towarzyszą temu także informacje i narracja, które czasami ocierają się o absurd, jak np. materiał na temat "Dnia Kotleta Schabowego" i łączenie go z planami opozycji - tłumaczy Myśliwiec.

Chodzi o przypominane w "Wiadomościach" niemal codziennie słowa jednej z polityczek lewicy, dotyczące ograniczeń chowu klatkowego. To dobry punkt wyjścia do jednej z ważnych linii propagandowych, wyraźnie obecnych w programie w ostatnich dniach. TVP postanowiło mianowicie chronić polskich rolników przed zakusami przyszłej władzy i straszy ich tym, co się wydarzy, kiedy zacznie ona rządzić. A przede wszystkim: odebraniem dotychczasowych przywilejów.

Fobia antyniemiecka ma się dobrze

To tylko jeden ze strachów podsycanych w ostatnim czasie w "Wiadomościach". Nieustannie powracają tam także "źli Niemcy". Każdy powód jest dobry: debata na temat integracji wewnątrz Unii Europejskiej czy kwestia odzyskiwania zagrabionych podczas wojny dzieł sztuki.

W pierwszej z tych spraw "Wiadomości" prezentują bardzo jasne stanowisko: Europa po zmianach miałaby się stać "scentralizowanym związkiem państw, kierowanych z Berlina". Typowym zabiegiem propagandowym, które zastosowały "Wiadomości", było straszenie nieco zapomnianym włoskim politykiem sprzed pół wieku.

Altiero Spinelli, radykalny europejski federalista, przedstawiony był w niemal diaboliczny sposób: na czarno-białym zdjęciu patrzył groźnie spode łba, a w komentarzu pojawiły się mocno brzmiące słowa, z "komunistą" na czele.

Do podbijania antyniemieckiego bębenka znakomitym pretekstem okazał się też wyrok gdańskiego sądu apelacyjnego, który uniewinnił niemieckiego przedsiębiorcę od zarzutu kierowania gróźb karalnych. "Wiadomości" poświęciły tej sprawie nieproporcjonalnie dużo czasu, do znudzenia powtarzając nagranie - rzeczywiście skandalicznych - wypowiedzi, które stały się przyczyną sporu.

Suma wszystkich strachów

"Wiadomości" nieustannie straszą także napływem uchodźców. Jak za dawnych, dobrych pisowskich czasów, w zasadzie w każdym wydaniu programu wielokrotnie powtarzanych jest kilka "dyżurnych" obrazów: to brutalne sceny z udziałem młodych ciemnoskórych mężczyzn, te same, które w TVP oglądać można już od wielu miesięcy.

Po wyborach do listy strachów dodano jeszcze jeden - likwidowanie przez nową władzę ważnych instytucji państwowych, takich jak IPN czy CBA. W myśl retoryki TVP przyszły rząd "ma je na celowniku". Stacja jak niepodległości broni też, mocno według niej zagrożonego, Centralnego Portu Komunikacyjnego. No i samej siebie - bo TVP też ma być, według "Wiadomości", zaatakowane zaraz po ukonstytuowaniu się nowego rządu.

I tu pojawia się jeden z najbardziej kuriozalnych modułów "Wiadomości", jaki obecny jest niemal w każdym wydaniu: wypowiedzi ludzi nagrywających się na dyżurny telefon stacji. Chodzi o specjalną linię, na którą od kilku dni można dzwonić, aby wyrazić poparcie dla TVP i sprzeciw wobec prób dokonywania w niej jakichkolwiek zmian przez nowy rząd.

Wydawałoby się, że ta inicjatywa, jako żywo przypominająca magnetofon do nagrywania pochwał na temat "prezesa naszego klubu" z komedii "Miś" Stanisława Barei, może być tylko żartem. W "Wiadomościach" ma jednak status ważnego probierza stosunku polskiego społeczeństwa do zawłaszczonych przez PiS mediów publicznych.

Ataki na "koalicję chaosu"

- Propaganda TVP po wyborach zmieniła się w niewielkim stopniu - podsumowuje te obserwacje prof. Marek Palczewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego. - Nadal manipuluje się tam faktami i tworzy alternatywną rzeczywistość, w której Mateusz Morawiecki będzie przyszłym premierem, a opozycja jest "koalicją chaosu", nie ma programu, umowy koalicyjnej ani szans na stworzenie wspólnego rządu.

Nie da się ukryć. Większa część każdego wydania "Wiadomości" to "grillowanie" polityków, którzy niedługo przejmą władzę w Polsce. Autorzy pokazywanych w programie materiałów wycinają fragmenty ich wypowiedzi z kontekstu, wybierają ujęcia, w których wypadają wyjątkowo niekorzystnie, chętnie używają iście wojennej, często obraźliwej retoryki.

Tusk według "Wiadomości" TVP "straszył i fantazjował", inni politycy dotychczasowej opozycji "oszukiwali i kłamali", dziś "przebierają nogami i atakują prezydenta", a do tego toczą "walki pod dywanem o polityczne synekury".

- W komentarzach i na paskach pojawiają się wciąż te same slogany, a zarazem insynuacje: "Opozycja już deklaruje jawne łamania prawa", "Wolność słowa jest zagrożona jak nigdy wcześniej", "Chcą zamurować system medialny raz na zawsze", "Opozycja chce przejmować niewygodne media" - dodaje prof. Palczewski. - Propagandziści TVP dążą do zohydzenia przyszłego rządu, a sami siebie ustawiają w roli niewiniątek i ewentualnych ofiar przyszłych rządów opozycji.

Jutro nie będzie lepiej

Podsumowując to, co się dzieje w "Wiadomościach" w ostatnich dniach, eksperci nie mają złudzeń, co do intencji politycznych mocodawców TVP.

- TVP nie ustaje w atakach na opozycję, drwi z umowy koalicyjnej partii opozycyjnych, próbuje skłócić koalicjantów poprzez przeciwstawianie PSL pozostałym partiom - analizuje prof. Palczewski. - TVP ustawia się tym samym w roli politycznego gracza, działającego po stronie obecnego rządu i PiS. Widać to m.in. w sposobie formułowaniu tendencyjnych pytań pod adresem polityków opozycji.

Medioznawcy poproszeni o opinię przez Wirtualną Polskę nie tylko bardzo krytycznie oceniają to, co dzieje się dziś w TVP, ale nie mają też wobec stacji wielkich nadziei na jutro.

- Dobór gości, jak np. zaproszenie Julii Przyłębskiej, która poucza opozycję na temat jej zapowiedzi dotyczących wymiaru sprawiedliwości, także pokazuje, że "Wiadomości" w pewien sposób okopują się, aby utrzymać określony nurt budowania przekazu, jaki miał miejsce przez ostatnie lata - dodaje Myśliwiec. - W mojej ocenie nie widać więc dużych zmian względem sytuacji przed wyborami. Warto jednak przyglądać się, jaka narracja będzie tworzona po pierwszym posiedzeniu parlamentu nowej kadencji.

Jeśli w ogóle pojawiają się jakieś zmiany - twierdzą eksperci - to tylko pozorowane i niemające wielkiego znaczenia. I nie widać szans, że w najbliższym czasie będzie inaczej.

- Jedyna zmiana dotyczy wymiany głównych propagandzistów - dodaje prof. Palczewski. - Część "starych" odeszła do innych programów, a pojawił się nowy zaciąg, co należy interpretować jako próbę zasugerowania widzom, że "idzie nowe". I że ci "nowi" tworzą rzekomo nową jakość. W istocie powtarzają oni stare slogany, używając tych samych klisz, schematów i propagandowych obrazów. Słowem: rzekomo zmieniło się wiele, ale tak naprawdę wszystko zostało tak, jak dawniej.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (686)