"Oni nie mogą tam zostać". Orłoś stawia warunki powrotu do TVP i "Teleexpressu"
- Nie mogę przecież wrócić po tylu latach do Teleexpressu, jakby nic się nie stało, ale wyobrażam sobie powrót do TVP - deklaruje Maciej Orłoś w rozmowie z Wirtualną Polska. Dziennikarz równocześnie podaje warunki, jakie telewizja musiałaby spełnić.
26.10.2023 08:54
Wciąż trwa dyskusja dotycząca przyszłości TVP. Wiele osób zastanawia się, co się wydarzy z publiczną telewizją. Czy i jak zmieni się jej organizacja wewnętrzna, co zrobić z systemem finansowania stacji, a przede wszystkim - kto z niej "wyleci" i kto przyjdzie na miejsca po osobach uznawanych za twarze "dobrej zmiany".
Wirtualna Polska od kilku dni rozmawia z osobami, które przez długie lata związane były z TVP, a potem - głównie za sprawą kwestii politycznych - przestały tam pracować. Pytamy, czy chcą wrócić i jak sobie wyobrażają przyszłość tej stacji.
Do tej pory udało nam się dowiedzieć, że Hanna Lis i Joanna Racewicz nie zamierzają wracać na Woronicza. Podobne zdanie przedstawił dziennikarz kulinarny Robert Makłowicz, ale już Michał Olszański, pracujący przez lata w redakcji reportażu, nie wyklucza możliwości powrotu. Dawny dyrektor TVP1 Jan Pawlicki zdradził natomiast Wirtualnej Polsce kulisy pracy w TVP pod rządami prezesa Kurskiego i proponował konkretne rozwiązania uzdrawiające tę instytucję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziś o swojej ewentualnej przyszłości w TVP opowiedział WP Maciej Orłoś. To osoba jak mało kto kojarząca się z TVP. Pojawił się tam już w 1991 r. i przez ponad ćwierć wieku prowadził nowoczesny, jak na tamte czasy, program informacyjny "Teleexpress".
Ma też w swoim telewizyjnym dossier wiele innych programów: informacyjnych, publicystycznych i kulturalnych. Z TVP odszedł w 2016 r., współpracował z mediami komercyjnymi, zarówno telewizjami, jak i rozgłośniami radiowymi. Od kilku lat z powodzeniem prowadzi działalność w mediach społecznościowych.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Czy wyobrażasz sobie swój powrót do TVP?
Maciej Orłoś, dziennikarz telewizyjny i internetowy: Tak, jak najbardziej sobie wyobrażam. Ale to tylko krótki początek bardzo długiej odpowiedzi. Bo wyobrażam to sobie z wieloma zastrzeżeniami. Dotyczącymi zarówno tego, co miałbym robić, ale i tego, jak miałaby wyglądać telewizja publiczna, do której chciałbym wrócić.
Omówmy jedno i drugie.
Jasne, ale najpierw muszę jeszcze jedną ważną uwagę: przez ostatnich kilka lat bardzo mocno pracowałem nad stworzeniem siebie na nowo w internecie. Prowadzę dwa kanały w serwisie YouTubie, które cieszą się sporą popularnością - każdy z nich obserwuje ponad 200 tys. osób, na Instagramie to ponad 100 tys. osób. Wypracowałem kilka formatów, które się sprawdzają i działają.
Gdybym miał wrócić do telewizji, pojawia się ważne pytanie: co z tym etapem mojej działalności? Przecież nie mogę tego teraz po prostu zostawić, a tym samym mocno zawieść ludzi, którzy są zainteresowani tym, co robię. Musiałbym więc wymyślić jakąś formułę, która pozwoliłaby mi połączyć jedno z drugim.
To możliwe?
Wydaje mi się, że tak, jestem przekonany, że byłbym w stanie funkcjonować równolegle w internecie i w nieco bardziej tradycyjnej telewizji. Mówi się dziś dużo o tzw. konwergencji mediów, czyli właśnie przenikaniu się tych dawnych i tych nowych. Wydaje mi się, że to byłaby ciekawa droga.
Wróćmy do zastrzeżeń. Jakie dotyczą ciebie?
Wyobrażam sobie swój powrót do telewizji, ale jestem absolutnie pewien, że nie mógłby on wyglądać tak, że po prostu zaczynam znów po latach prowadzić "Teleexpress". Tak jakby nic się przez te lata nie zdarzyło. Jestem dziś w zupełnie innym miejscu niż wtedy, kiedy odchodziłem, jeśli chodzi o moje kompetencje, umiejętności, ale też o sposób myślenia, tzw. mindset. Gdybym miał tam wracać, trzeba to wziąć pod uwagę i wymyślić to stanowisko na nowo.
Miałbyś na to jakiś pomysł?
Nie ukrywam, że myślę o tym od jakiegoś czasu i rzeczywiście coś mi chodzi po głowie. Miałoby to być, w dużym skrócie, połączenie tego, co robiłem w "Teleexpressie" z tym, co rozwijam na swoim kanale w ramach cyklu "WTS: Rozmowy". Nie chcę mówić o tym szczegółowo, żeby nie zdradzać wszystkich szczegółów tego planu. Tym bardziej, że to byłaby tylko baza do rozmów, a jest jeszcze wiele innych spraw, które musiałyby się stać, abym się zdecydował na taki program w TVP.
Jakie to sprawy?
Bardzo ważne jest to, z kim miałbym pracować. Bo wiadomo, że telewizji nie robi się w pojedynkę. Potrzebny jest sprawny zespół, do którego ma się zaufanie. To byłby dla mnie ważny warunek powrotu do telewizji. Musiałbym wiedzieć, z kim i na jakich zasadach pracuję.
Tu dochodzimy do drugiej grupy warunków, o których mówiłeś na początku, tych dotyczących samej telewizji. Które są najważniejsze?
No właśnie: ludzie. To jest bardzo ważna sprawa. Bo dziś w TVP pracują osoby, które w ostatnich latach skompromitowały się tym, co robiły na antenie. Straciły jakąkolwiek wiarygodność jako dziennikarze, publicyści, prezenterzy, prowadzący. Oni nie mogą tam zostać. Pod tym względem TV wymaga z pewnością bardzo głębokich reform. I na koniec zostawiłem jeszcze jedną kwestię...
Jaką?
Nie ukrywam, że jednym z ważnych elementów pracy w internecie, jest to, że samemu wyznacza się sobie zadania, terminy, warunki. Mówiąc krótko: od kilku lat nie miałem nad sobą szefa, który mówiłby mi, co mam robić i rozliczałby mnie z tego. Nie ukrywam, że może być mi ciężko do tego wrócić. Ale gdybym dostał jakąś ciekawą propozycję z TVP, zastanowiłbym się nad nią na pewno.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o horrorach, które bawią, strasząc, wspominamy ekranizacje lektur, które chcielibyśmy zapomnieć, a także spoglądamy na Netfliksowego "Beckhama", bo jak tu na niego nie patrzeć? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.