"Oszust z Tindera". Wypływa nowy, polski wątek. Ojciec wykorzystywał bank z Polski?
Reżyserka i producentka filmu "Oszust z Tindera" nie odpuszczają. Ujawniają kolejne informacje o Simonie Levievie. Dogrzebały się do przeszłości mężczyzny. Okazuje się, że oszustem jest najprawdopodobniej także jego ojciec, który twierdził, że ma firmę z siedzibą w Warszawie, a w polskim banku miliony dolarów.
O "Oszuście z Tindera" nie przestaje być głośno. Po premierze filmu nastąpił wysyp informacji o tym, kim naprawdę był Simon Leviev i kogo jeszcze oszukał. Okazało się też, że jego ochroniarz Peter to tak naprawdę Piotr K., który teraz pozywa Netfliksa za naruszenie prywatności. Felicity Morris i Bernadette Higgins, czyli reżyserka i producentka filmu, zebrały tak wiele materiałów, że postanowiły ujawnić je w podcaście "Making of a swindler".
Z pierwszego odcinka dowiedzieliśmy się m.in. o szczegółach relacji Simona i Piotra K. W drugiej części swoją historią podzieliła się Kourtney, która była prawdopodobnie pierwszą ofiarą mężczyzny. W trzecim odcinku ujawniono szczegóły z przeszłości Levieva. Okazuje się, że zanim Simon zaczął łowić ofiary na Tinderze, to jego ojciec oszukiwał ludzi na miliony dolarów i szekli. Pojawia się po raz kolejny polski wątek. Pada nawet nazwa znanego polskiego banku, w którym ojciec "Oszusta z Tindera" miał mieć konto z milionami.
Chłopak z ultraortodoksyjnej rodziny
Morris i Higgins kończą swój projekt mocnym uderzeniem. Opisują przeszłość Simona, który wychowywał się w konserwatywnej żydowskiej rodzinie. Jego ojciec był rabinem, on sam pobierał nauki w jesziwie. Simon miał mieć 16 lat, gdy zdecydował się opuścić szkołę i prowadzić ultraortodoksyjne życie. Telewizja, kolorowe media, luksusowe samochody, dizajnerskie ubrania to był dla niego inny świat. Ale do czasu.
Miał 20 lat, gdy przeprowadził się na kilka miesięcy na Cypr. Tę historię w drugim odcinku podcastu opowiedziała Kourtney, która pracowała z Simonem w salonie piękności. Izraelczyk wplątał dziewczynę w oszustwo finansowe. Została skazana za posługiwanie się sfałszowanymi kartami kredytowymi. Simon uniknął więzienia.
Wrócił do Izraela, gdzie – jak przedstawiają twórczynie filmu – pracował jako opiekun dzieci i pomoc domowa.
Leviev (wtedy posługujący się jeszcze nazwiskiem Hayut) nie był niewinnym opiekunem dzieci. Rodzina, u której pracował, zauważyła, że skradziono im książeczkę czekową. Kobieta postanowiła zgłosić przestępstwo na policji. Nie wiedziała wtedy, że złodziejem jest Simon, który właśnie w tym momencie opiekował się jej dzieckiem. Gdy ten dowiedział się, że jego pracodawczyni udała się na policję, uciekł z domu, a dziecko zostawił bez opieki.
Ta sytuacja nie powstrzymała Simona przed kolejnymi przestępstwami. Okradł z czeków inną rodzinę, u której pracował jako złota rączka. Mniej więcej w tym samym czasie kupił sobie… porsche.
Simonowi postawiono zarzuty kradzieży, fałszerstwa i oszustwa finansowego za realizowanie skradzionych czeków. Simon nie pojawił się w sądzie. Uciekł z kraju, posługując się fałszywym paszportem. Osiadł w Finlandii. Tam oszukał trzy kobiety poznane na Tinderze, o których mowa w filmie Netfliksa (jedną z tych kobiet była matka jego dziecka).
Był 2015 r., gdy fińskie władze skazały go na dwa lata więzienia. W 2017 r. deportowano go do Izraela. Kolejny raz postawiono mu zarzuty dotyczące oszustw i kradzieży, ale wyznaczono kaucję w wysokości 100 tys. szekli. Simon zapłacił i… wyszedł na wolność. Na przesłuchanie w sądzie nigdy się nie stawił. Znowu uciekł, a to, co działo się z nim później, doskonale znamy z netfliksowego "Oszusta z Tindera".
Ojciec Simona i jego powiązania z Polską
Morris i Higgins ujawniają historię, o której nikt nawet nie wspomniał w netfliksowym filmie. Postanowiły rzucić światło na postać ojca Simona, czyli rabina Yohanana Hayuta.
W podcaście wypowiada się rabin Raymond Badush z Nowego Jorku, który został oszukany przez ojca Simona. Mężczyzna wykorzystał fakt, że w żydowskiej społeczności rabini z różnych państw pomagają sobie finansowo. Badush opowiada, że pewnego dnia pojawił się u niego rabin Hayut i poprosił o pieniądze na leczenie chorej matki. Badush zrozumiał, że ma do czynienia z uczciwym rabinem z poważanej rodziny i nie musi sprawdzać, czy na pewno Hayut potrzebuje pomocy finansowej.
Z czasem mężczyźni stali się przyjaciółmi, a Hayut prosił o coraz więcej pieniędzy na chorą rodzicielkę. W końcu padła prośba o przekazanie mu blisko pół miliona dolarów. W ramach zabezpieczenia, że Badush nie straci tak potężnej sumy, Hayut przekazał mu czeki.
Jak informują reżyserka i producentka "Oszusta z Tindera", na czekach miał widnieć adres firmy Tapiro Group z siedzibą w Warszawie.
Co więcej, Yohanan Hayut twierdził, że ma konto w polskim banku, w którym trzyma ponad 10 milionów dolarów.
W podcaście pada nawet nazwa instytucji – Noble Bank (od 10 stycznia 2010 r. Getin Noble Bank). W podcaście podkreślono, że Badush był zapewniany, że ów polski bank jest prestiżową instytucją i nie ma mowy o żadnych uchybieniach czy oszustwach.
By przekonać Badusha do przekazania pieniędzy, rabin Hayut przestawił mu… Simona Levieva. Nie zdradził, że to jego syn. Badushowi mówił, że to biznesmen z rodziny potentatów diamentów.
Tymczasem syn i ojciec próbowali sfinalizować półmilionowe oszustwo. Gdy Badush zaczął mieć wątpliwości dotyczące Simona, Yohanan zapewniał przyjaciela z Ameryki, że to nie oszust, a członek szanowanej, majętnej rodziny.
- Po kilku dniach dostałem wszystkie czeki, które miał mi wysłać, z adnotacją "konto nie istnieje". Zrozumiałem, że ktoś chce mnie oszukać. Żądałem, by Hayut wysłał mi moje czeki, ja miałem odesłać mu swoje. Chciałem, żebyśmy zapomnieli o całej tej sprawie. Odpowiadał, że pieniądze zaraz będą! I tak codziennie sprzedawał mi historię, że pieniądze za moment wylądują na moim koncie – opowiada Badush w podcaście Netfliksa.
- Czułem się zdradzony i wykorzystany – mówi rabin oszukany przez ojca i syna.
O "polskim banku" Yohanan Hayut wspominał także w oświadczeniu przesłanym izraelskim mediom, gdy cała sprawa wyszła na jaw. Rabin tłumaczył, że był przekonany, że czeki z polskim adresem są jak najbardziej legalne w momencie, w którym je przekazywał przyjacielowi. Dopiero po czasie miał się zorientować, że czeki są bez pokrycia. Dlaczego przedstawił syna jako obcego człowieka? Podobno ojciec nie miał pojęcia, że syn, który legalnie zmienił imię i nazwisko, stworzył fałszywy wizerunek.
Twórczynie podcastu punktują: albo ojciec rabin jest kolejną ofiarą Simona, albo działali razem.
Czytając doniesienia "The Times of Israel", można sądzić, że ojciec współpracował razem z synem. Dziennikarze podają, że gdy w 2017 r. przesłuchiwano rabina na policji, odczytano SMS-y dotyczące ucieczki jego syna z Izraela. Tak cytują treść jednej z wiadomości do anonimowego odbiorcy: "Uwierz mi, to nie była łatwa operacja, by mógł uciec. On działa lepiej niż ktokolwiek inny, mój drogi. Proszę cię, żebyś dał mu wszystko, czego potrzebuje, bo razem wiele zdziałacie. Z bożą pomocą, zapewniam cię".
Yohanan Hayut nie usłyszał zarzutów. Wypowiadająca się w podcaście izraelska śledcza Hani Giladi nie chciała zdradzić, czy przeciwko rabinowi, jaki i Simonowi toczy się dziś śledztwo. Tymczasem Leviev zebrał już ponad 1,4 mln obserwatorów na Instagramie.