Dzięki polskim fanom wystąpił w TVP i zadrwił z Jacka Kurskiego. Teraz im dziękuje

Gdy inni popularni wokaliści unikają rozmów o swojej orientacji seksualnej, on mówi głośno: "Kocham być gejem i mógłbym gadać tylko o tym!". Olly Alexander, lider zespołu Years & Years, tym razem daje się poznać jako aktor w serialu "Bo to grzech". W wywiadzie dla WP wspomina pracę na planie, zderzenie się z historią epidemii HIV/AIDS i to jak zdenerwował... Jacka Kurskiego.

Olly Alexander z Years&Years wystąpił w "The Voice of Poland" w 2018 roku
Olly Alexander z Years&Years wystąpił w "The Voice of Poland" w 2018 roku
Źródło zdjęć: © ONS

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Bo to grzech" to produkcja Russella T Daviesa, twórcy m.in. kultowego "Queer as Folk". Serial, w Polsce dostępny na platformie HBO GO, opowiada o losach piątki przyjaciół, którzy na początku lat 80. zjeżdżają do Londynu, by gonić za swoimi marzeniami. Beztroską zabawę, imprezy i przygodny seks przerywa widmo tajemniczego wówczas wirusa HIV.

Olly Alexander wciela się w postać Ritchiego, aspirującego aktora. Jest to rola pod brytyjskiego wokalistę skrojona wręcz idealnie, niewielu bowiem pamięta, że Olly, zanim jeszcze stał się międzynarodową gwiazdą muzyki, próbował swoich sił właśnie w aktorstwie. Mogliśmy go podziwiać m.in. w niewielkiej roli w młodzieżowym serialu "Skins" w 2013. Osiem lat później w "Bo to grzech" jego nazwisko świeci już najjaśniej na afiszu.

- Czytając scenariusz po raz pierwszy, od razu poczułem więź z Ritchiem, bo kiedy ja miałem 18 lat, historia wyglądała tak samo: przeprowadziłem się do Londynu, miałem wielkie marzenia, chciałem zaistnieć. Zostać gwiazdą. To była pierwsza rzecz, która od razu połączyła mnie z tym bohaterem - zdradza w rozmowie z WP Alexander.

Główną osią serialu jest konfrontacja bohaterów z epidemią AIDS/HIV, która na początku lat 80. spustoszyła amerykańską społeczność gejowską. Chwilę później ciemne chmury nadciągnęły również nad Europę.

Grany przez Alexandra Ritchie, podobnie jak wielu innych w tamtym czasie, nie chce wierzyć w chorobę, która zabija tylko gejów. "Przecież to brzmi jak nonsens! A co z biseksualistami? Zarażają się tym tylko co drugi dzień?!" - kpi w jednej ze scen. Zdaniem bohatera, wirus to spisek homofobów, mający na celu obrzydzenie homoseksualnych mężczyzn i odebranie im ostatniej przyjemności - seksu. Olly przyznaje, że praca nad rolą i sam serial miały dla niego ogromną rolę edukacyjną.

- Wiedziałem sporo o kryzysie HIV/AIDS już wcześniej, ale dopiero praca nad serialem pozwoliła mi na skonfrontowanie tej wiedzy z ludźmi, którzy to wszystko przeżyli tak jak choćby Russell czy inne osoby z ekipy i obsady. Rozmowy z nimi i wysłuchanie ich historii było niezwykle ważne - mówi Alexander.

- Zresztą, w samym serialu jest kilka rzeczy, które mnie zszokowały. Nie wiedziałem np., że w tamtych czasach, kiedy starałeś się o kredyt hipoteczny, pytano cię w banku, czy jesteś gejem, bo to mogło przesądzić o odmowie. Takie małe detale pozwoliły mi uzupełnić kilka luk i połączyć niektóre fakty ze sobą, dając pełniejszy obraz historii. Wciąż jednak się uczę i odkrywam coś nowego - tłumaczy nam aktor.

Okazuje się, że pięcioodcinkowy dramat edukuje również widzów. Poza oczywistym walorem historycznym ("Bo to grzech" to pierwsza tak duża produkcja, która pokazuje realia kryzysu AIDS/HIV w tej części świata), serial w zaledwie kilka tygodni od premiery obudził na nowo uśpioną nieco dyskusję o HIV i profilaktyce mogącej uchronić się przed zakażeniem.

Terrence Higgins Trust - brytyjska organizacja charytatywna, która prowadzi kampanie społeczne i świadczy usługi związane z HIV i zdrowiem seksualnym - poinformowała na początku lutego, że w Wielkiej Brytanii został pobity rekord dziennych zamówień darmowych testów na obecność wirusa. I to nie byle jaki, bo 8200 zamówionych testów to trzy razy więcej niż wynosił poprzedni rekord. Nie brakuje opinii, że duża w tym zasługa samego serialu, jak i jego gwiazd, które w social mediach aktywnie namawiają do testowania się i odpowiedzialnych praktyk seksualnych.

Years & Years - "King" w "The Voice of Poland"

- To niesamowite widzieć, że serial wywołał niemal narodową dyskusję o HIV i progresie, który się dokonał w ciągu ostatnich trzech dekad. To pokazuje, jak wielka była potrzeba rozmowy na ten temat. Serial uzmysłowił też ludziom, że OK, tak to wyglądało w latach 80., natomiast teraz da się żyć z HIV, są dostępne fantastyczne terapie i leczenie, mamy PreP (metoda zapobiegająca zakażeniu, polegająca na przyjmowaniu leków antyretrowirusowych - przyp. red.). Nie wszyscy o tym wiedzą, co udowadnia, że stygma wokół HIV, mimo tego postępu, jest wciąż obecna, że za mało się o tym mówi. "Bo to grzech" okazał się katalizatorem wielu dyskusji, co doskonale widzę po sobie. Dzięki niemu porozmawiałem o HIV m.in. z moją rodziną i to tak, jak nigdy do tej pory - cieszy się Alexander.

Choć "Bo to grzech" wydaje się być skierowany głównie do młodych ludzi, przedstawione w nim relacje bohaterów z rodzicami mogą być przełomowe dla wielu rodzin, w których temat homoseksualności czy niebinarności dzieci jest wciąż tabu. Widzimy tam przykładu kilku postaw. Absolutnie wspierających i pełnej bezgranicznej miłości, nawet w obliczu tragedii, jak również te będące smutną rzeczywistością wielu nieheteronormatywnych osób, czyli odrzucenie, zaprzeczenie i wstyd, że ma się "takie" dziecko.

- Motyw rodziny jest bardzo ważnym wątkiem w tym serialu i to na dwóch poziomach: rodziny - nazwijmy to - biologicznej i tej wybranej, którą stają się twoi przyjaciele i partnerzy. Relacje bohaterów z ich rodzicami są tutaj kluczowe. Wyobrażam sobie, że rodzice, którzy to oglądają, będą czuć się bardzo różnie, w zależności od ich prywatnej sytuacji. Jedyne, na co liczę i w co mocno wierzę, to to, że być może popchnie ich to do rozmowy z dziećmi i wskaże kierunek, w którym mogliby iść, bo to przecież bardzo delikatne kwestie - mówi z nadzieją Olly.

Olly Alexander od początku swojej kariery w show-biznesie nie ukrywa, że jest gejem i jak sam często przyznawał, ukrywanie homoseksualności przed opinią publiczną nigdy nie wchodziło w grę. Jeśli chodzi o obsadę serialu, wokalista nie jest wyjątkiem - jej zdecydowana część to wyoutowani aktorzy i aktorki. 

- Reżyser wychodził z założenia, że jeśli chcesz opowiadać historię osób LGBT+, zaangażuj do niej właśnie takich ludzi. Ja również chcę widzieć więcej queerowych aktorów, więcej takich tęczowych postaci w filmach i w serialach, co do tego nie ma wątpliwości. Temat castingu jest niezwykle złożony i skomplikowany, ale jednocześnie powierzanie ról postaci niehetero osobom LGBT+ wydaje się całkiem naturalne, prawda? - pyta retorycznie Alexander.

Tak zróżnicowany casting to świadomy komentarz w toczącej się od dłuższego czasu dyskusji o tym, czy aktorzy i aktorki hetero powinni wcielać się w rolę osób LGBT+. Dla wielu może się to wydawać niedorzeczne, ale realia są takie, że ci, którzy są publicznie wyoutowani jako LGBT+, mają często zerowe szanse na wcielenie się w postacie hetero, które zdecydowanie dominują w kinie i telewizji.

Argument brzmi więc: jeśli nie chcecie dawać nam ról hetero, to pozwólcie nam chociaż grać takich jak my. Podczas wywiadu z Ollym pada jednak podchwytliwe pytanie. Co jako gej wniósł do roli, czego hetero aktor nie byłby w stanie zaproponować?

- Dużą częścią tego serialu jest chemia między bohaterami i bohaterkami i myślę, że fakt, iż większość z nas jest LGBT+, pozwoliła nam mocniej utożsamić się z tą historią i postaciami oraz w obrębie naszej grupy, szybko się do siebie zbliżyć. Co - mam nadzieję - widać na ekranie. Poza tym, po prostu nikt nie mógłby tego zagrać lepiej ode mnie! - kwituje ze śmiechem.

Swego rodzaju misyjność "Bo to grzech" nie wydaje się przypadkowa, gdy weźmiemy pod uwagę aktywistyczną część działalności Olly'ego Alexandra. W 2017 gwiazdor Years & Years stworzył wraz z BBC dokument "Growing up Gay" (pl. "Dorastając jako gej"), który opowiadał o problemach ze zdrowiem psychicznym, z którymi zmaga się młodzież LGBT+ w wyniku homofobii i transfobii.

Sam Alexander wyznał w nim, że jego droga do akceptacji samego siebie była bardzo trudna, a prześladowania ze strony rówieśników odcisnęły na nim mocne piętno. Wydaje się więc, że to nie przypadek, iż każdy kolejny projekt, w którym bierze udział, oprócz typowo rozrywkowo-artystycznego aspektu, niesie ze sobą głębsze przesłanie.

- Ten dokument pokazał mi, jaki wpływ na ludzi mogą mieć tego typu projekty, jak ważne jest wykorzystywanie swojej platformy. On wypływał przede wszystkim z moich własnych doświadczeń i drogi, którą musiałem przejść, jeśli chodzi o zdrowie psychiczne. We wszystkim, co robię, staram się, żeby na pierwszym miejscu był człowiek. To chyba dzieje się naturalnie... W przypadku "Bo to grzech" byłem po prostu ogromnym fanem Russella, kochałem "Queer as Folk" i zawsze chciałem z nim pracować. Wszystko, co wydarzyło się później, już po premierze serialu, przerosło moje oczekiwania i jestem tym niezwykle poruszony - zapewnia nas artysta.

Podczas rozmowy z Ollym nie mogliśmy nie nawiązać do Polski. Wokalista wielokrotnie koncertował w naszym kraju, ale jeden z występów wywołał szczególne poruszenie. W listopadzie 2018 Years & Years zostali zaproszeni jako goście muzyczni do "The Voice of Poland" emitowanego przez TVP2.

Perspektywa pojawienia się otwarcie homoseksualnego wokalisty na antenie kierowanej przez Jacka Kurskiego mocno rozgrzała rodzimych internautów, którym marzyło się, aby Olly zagrał prezesowi telewizji na nosie. Udało się - lider popularnego zespołu wystąpił na scenie w tęczowej stylizacji. Nazajutrz informacja o występie "w homofobicznej paszczy lwa" obiegła cały internet, a o tym symbolicznym geście rozpisywały się również zagraniczne media.

- To jest jakieś szaleństwo! Szczerze, jest to tylko i wyłącznie zasługa polskich fanów i w ogóle ludzi z Polski, którzy się do mnie wtedy odezwali. Kiedy zaczęli mnie prosić na Twitterze, żebym wystąpił w tęczowym stroju, nie miałem wątpliwości, że muszę to zrobić. Nie spodziewałem się, że to spotka się z takim odbiorem. Jako Years & Years mamy ogromne szczęście mając tak ogromną publiczność w waszym kraju i kochamy naszych polskich fanów, ale czuję szczególny respekt i szanuję ogromnie społeczność LGBT+. Jesteście niesamowici, a biorąc pod uwagę, w jak trudnym położeniu się teraz znajdujecie, cały aktywizm, który robicie na tak ciężkim terenie, jest niezwykle pokrzepiający i inspirujący - tymi słowami Olly kończy naszą rozmowę. 

Olly Alexander z Years&Years wystąpił w "The voice of Poland" w 2018 roku
Olly Alexander z Years&Years wystąpił w "The voice of Poland" w 2018 roku

Ogromna popularność "Bo to grzech" i świetne wyniki oglądalności udowadniają, że jest duże zapotrzebowanie na produkcje, które, mimo że opowiadają historie mniejszości, niosą uniwersalny przekaz i pomagają ugryźć znany już problem z zupełnie innej perspektywy. Sukces serialu będzie też najprawdopodobniej trampoliną do błyskotliwej kariery Olly'ego Alexandra, choć liczymy, że nie zapomni o muzyce i jeszcze nie raz odwiedzi nasz kraj z zespołem Years & Years. Nie tylko, żeby zdenerwować Jacka Kurskiego. 

Źródło artykułu:WP Gwiazdy
olly alexanderyears & yearsthe voice of poland
Komentarze (105)