Magdalena Ogórek i Jarosław Jakimowicz razem tańczyli, grali i pocieszali się na wizji. Ich drogi się rozeszły
Wszystko wygląda na to, że widzowie programu TVP Info "W kontrze" nie zobaczą już razem na antenie Magdaleny Ogórek i Jarosława Jakimowicza. Przez ponad rok ich wspólne poczynania stały się źródłem wielu memów. Nic dziwnego, przecież oboje są z różnych światów.
14.01.2022 12:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy Magdalena Ogórek w listopadzie ub. r. zachorowała na COVID-19, wydawało się, że jej nieobecność w programie TVP Info "W kontrze" jest chwilowa. U boku Jarosława Jakimowicza zastąpiła ją Agnieszka Oszczyk, która do dziś co weekend musi znosić błaznowanie kolegi z programu. W końcu sama Ogórek, o której od dawna mówiło się, że coraz trudniej jej dogadać się z współprowadzącym, potwierdziła, że ma teraz inne zawodowe plany.
- Od końca grudnia nie pojawiam się w programie "W kontrze". Myślę, że dla widzów naszego programu nie jest żadną tajemnicą, że mówimy zupełnie innymi językami. Prezentujemy też może inne postawy naszego dialogu z widzami. Więcej nie mogę powiedzieć, ponieważ obowiązuje mnie pewien kanon kultury korporacyjnej - powiedziała "Super Expressowi".
Nie da się ukryć, że między doktor nauk humanistycznych a absolwentem technikum mechanicznego jest przepaść. Gdy w sierpniu 2020 r. Ogórek i Jakimowicz zaczynali pracę razem, on nie ukrył entuzjazmu ze wsparcia "mądrzejszej" koleżanki. Nie przeszkadzało mu to jednak wielokrotnie traktować Ogórek jako obiekt, której wygląd mógł oceniać na antenie.
- Po programie wyściskaliśmy się jak dwoje bliskich znajomych. Widzę, że to będzie moja dobra koleżanka. Ja napisałem jej, że bez niej nie dałbym rady. Ona odpisała: "Dziękuję". Magdalena ma olbrzymią wiedzę, ona tym żyje, żyje polityką. Już mi podrzuca różne materiały, o których pewnie będziemy rozmawiać następnego dnia - mówił w rozmowie z WP.
Zobacz także
Na byłą polityczkę gwiazda "Młodych wilków" mogła też liczyć w trudnych chwilach. Gdy w styczniu 2021 r. Jakimowicza posądzono o gwałt, łamiącym się głosem zapewnił na antenie o swojej niewinności, a Ogórek dodała mu otuchy dotknięciem ramienia.
Najlepszymi kompanami byli wtedy, gdy mogli żartować i kpić z uchodźców, LGBT, gender, opozycji, celebrytów krytykujących władze i konkurencyjnej stacji TVN. No i oczywiście, gdy mogli razem odstawić show np. udając grę na gitarze i taniec do piosenki Modern Talking. To właśnie te chwile dziś chce pamiętać Jarosław Jakimowicz, pokazując memiczne nagranie, jako dowód wspólnego dogadywania się z Ogórek.
Co ciekawe, niedawno Magdalena Ogórek udzieliła ponad dwugodzinnego, merytorycznego wywiadu Żurnaliście, w którym mówiła m.in. o tym, jak bardzo nie znosi zacietrzewienia politycznego. - Dziwne to dla mnie, że można się na coś tak zafiksować w imię poglądów, że odsuwa się człowieka i wartości - powiedziała.
Wystarczy spojrzeć na profil jej kolegi z pracy na Instagramie, aby zauważyć, że Jakimowicz wyznaje zupełnie inną filozofię. Słowa "bandyta", "idiota", "zdrajca" to dla niego chleb powszedni w odniesieniu do wszystkich, którzy mają inny punkt widzenia. Nie raz dopuszczał się ksenofobicznych i rasistowskich komentarzy, które stały się punktem zainteresowania prokuratury.
Wobec tego Ogórek i Jakimowicz świetnie oddawali tezę bycia w kontrze. Jednak jak przystoi na TVP Info w pewnych kwestiach musieli być zgodni, dlatego na tej antenie Ogórek nigdy nie powiedziała, że PiS popełnia błędy, a w ostatnim wywiadzie już tak.
Na pytanie Żurnalisty, czy Jakimowicz bardziej jej pomaga czy przeszkadza, odpowiedziała ze śmiechem: - Życie stawia przed nami różne wyzwania i trzeba im sprostać. A jak przełożony stawia przed tobą wyzwanie, musisz wykazać się pełnym profesjonalizmem i sprostać.
Jak zdradził w rozmowie z "SE" jej przełożony, Jarosław Olechowski, trwają przygotowania do nowego formatu TVP Info z byłą kandydatką Lewicy na prezydenta. Ta nie wyklucza też, że kiedyś wróci do polityki.- Jeśli zmienię pracę, znowu będę inaczej utożsamiana - powiedziała, zapewniając, że nie przejmuje się etykietką "pisowskiej dziennikarki".