Kolejne 2 mld dla TVP. Społeczeństwo będzie wściekłe
W kryzysowym 2021 TVP to ostatnie miejsce, gdzie państwo powinno dosypywać pieniędzy. A jednak wygląda na to, że w przyszłym roku media publiczne znów będą mogły liczyć na hojny przelew od rządzących. Kryzys zawitał wszędzie, tylko nie tam - społeczeństwo będzie wściekłe. Czas na to, by media publiczne zacisnęły pasa i obcięły gwiazdom gaże lub zrezygnowały z festynowych produkcji.
26.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:57
Jak zauważył poseł KO Janusz Cichoń, poprawka do przyszłorocznego budżetu autorstwa Henryka Kowalczyka z PiS gwarantuje, że także w przyszłym roku media publiczne będą mogły liczyć na rekompensaty z budżetu o wartości prawie 2 miliardów złotych. Trudno spodziewać się, by zapis nie wywołał awantury. Jesteśmy w środku pandemii, gdy na naszych oczach zapada się państwowy system opieki zdrowotnej, brakuje respiratorów, łóżek szpitalnych, personelu medycznego. Pacjenci nie mogą dodzwonić się do przychodni, umówić na wizytę, obłożnie chorzy godzinami jeżdżą w karetce między przepełnionymi szpitalami.
Ludzie tracą pracę i dochody. Padają, lub ledwo na nogach trzymają się całe branże: turystyka, gastronomia, wielka część kultury. W tej sytuacji kolejne miliardy dosypywane nadawcy publicznemu będą dla PiS bardzo politycznie trudne do obrony. Zwłaszcza dla takich, jak obecne radio publiczne i zbudowana w ostatnich latach przez Jacka Kurskiego TVP.
Ostre zaciskanie pasa? Nie trzeba
Już podpisana przez prezydenta Dudę w marcu ustawa daje mediom publicznym możliwość ubiegania się co roku o rekompensaty z tytułu spadających wpływów z abonamentu. Sam zapis w ustawie nie zapewnia jednak jeszcze konkretnych środków. Robi to poprawka Kowalczyka upoważniająca rząd do wydania mediom publicznym papierów wartościowych mających rekompensować im straty z abonamentu.
To polityczna decyzja, której PiS naprawdę nie musiał podjąć. Pokazuje, jakie są priorytety rządzącego obozu. Nie jest nim, jak widać, wsparcie dla przedsiębiorców, bezrobotnych czy dla służby zdrowia, ale dla mediów służących dziś przede wszystkim propagandowym potrzebom obozu Zjednoczonej Prawicy.
Wpisując kolejne miliardy dla mediów do budżetu, rząd chce też najpewniej utrudnić ich ewentualne zablokowanie przez prezydenta. W marcu, grożąc wetem do ustawy przekazującej środki mediom publicznym, Duda zdołał przecież wymusić dymisję Jacka Kurskiego – jak się okazało chwilową.
W przyszłym roku cały sektor publiczny czekają oszczędności i zaciskanie pasa. Nie zawsze racjonalne. Premier zapowiedział zwolnienia w administracji oraz zamrożenie wynagrodzeń jej pracowników. Choć w kryzysowej sytuacji państwu niezbędna jest działająca, pozbawiona braków kadrowych biurokracja. W sektorze prywatnym wielu pracownikom obniżono pensje. Inni utracili możliwości zarabiania.
W tej sytuacji także TVP powinna przejść w bardziej oszczędny tryb funkcjonowania. Zrezygnować z jednej, dwóch festynowych produkcji z wielką ekipą i budżetem. Obniżyć gwiazdom gaże. Zracjonalizować wydatki. Nie ma żadnego powodu, by media publiczne miały być jedynym miejscem wolnym od kryzysu w Polsce 2021 roku.
Na inną telewizję i radio warto by płacić
Zwłaszcza takie media publiczne, jakie dziś mamy w Polsce. Gdyby media realnie pełniły swoją misję, być może nawet w kryzysie dałoby się uzasadnić zagwarantowanie im dodatkowych aktywów. To, co dziś słyszymy w TVP i radio publicznym, nie zachęca jednak do wydania na nie ani jednej dodatkowej złotówki. Nawet w okresie największej koniunktury.
Ze wszystkich anten odeszli lub zostali zwolnieni znani i lubiani dziennikarze. Szczególnym przypadkiem jest Trzeci Program Polskiego Radia, który po konflikcie o usunięcie z listy przebojów krytykującej Jarosława Kaczyńskiego piosenki Kazika, utracił swoich najlepszych pracowników przez lata budujących unikalną tożsamość anteny. Jesienią słuchalność radia spadła do rekordowo niskiego poziomu 3,3 proc.
Najwięcej emocji budzi kierowana przez Jacka Kurskiego TVP. W ostatnim sondażu CBOS pozytywnie stację oceniło tylko 48 proc. badanych. Najmniej w historii, mniej niż Polsat i TVN. Nic dziwnego. Telewizja ostatnich lat to porażka na wszystkich frontach.
Dwa podstawowe skojarzenia ze stacją to kiczowata, apelująca do najniższych gustów rozrywka oraz prorządowa propaganda. Telewizja publiczna nie wyprodukowała w ostatnich pięciu latach żadnego wartego uwagi serialu czy dokumentu filmowego. Teatr telewizji okazał się żywą skamieliną, anachroniczną zarówno w swoim rozumieniu języka teatralnego, jak i telewizyjnego. Nawet udane programy z TVP Kultura (jak "Tanie dranie") nie zmieniają ogólnego wizerunku stacji kojarzącej się głównie z disco polo i przaśnymi widowiskami.
Informacja i publicystyka TVP jest kuriozum przekraczającym wszelkiego granice tego, co widzieliśmy kiedykolwiek w Polsce. Programy takie jak "Wiadomości" nie informują, tylko budują narrację, w której Polska rządzona przez dobrą władzę odnosi sukces za sukcesem, a zła opozycja, Bruksela i inne wrogie siły, niewdzięcznie rzucają im kłody pod nogi.
W okresie kampanii wyborczej TVP wprost agitowała za Andrzejem Dudą, przynajmniej kilka odcinków "Wiadomości" wyglądało jak "seanse nienawiści" wobec Rafała Trzaskowskiego. W trakcie wyborów w Stanach TVP nie tylko wygłupiła się niską jakością korespondencji wysłanych za ocean dziennikarzy, ale także do końca powielała narrację Trumpa o "fałszerstwach" i "nieprawidłowościach", nie informując widzów, że wybory wygrał i następnym prezydentem Stanów zostanie Joe Biden, gdy było to już od dawna wiadomo.
Większość społeczeństwa, która nie jest twardym elektoratem PiS, podobnie redagowaną publicystykę i informacje może oglądać tylko jako program satyryczny. Najlepszy żart nudzi się jednak, gdy opowiadany jest zbyt długo – a żart TVP w obecnej formie trwa już dobre kilka lat. Społeczeństwo będzie wściekłe, jeśli znów trzeba będzie zapłacić za "przywilej" słuchania go przez kolejny rok.
W słonie nie wierzą już wcale
W opowiadaniu Mrożka "Słoń" dyrektor zoo, partyjny karierowicz, nie mógł zapewnić swojej placówce prawdziwego słonia, w jego miejsca wstawił więc dmuchaną, gumową kukłę zwierzęcia. Podczas wycieczki szkolnej, gdy nauczycielka przyrody tłumaczyła uczniom, że słoń jest najcięższym lądowym zwierzęciem, zrywa się wiatr, który unosi źle przymocowaną do ziemi kukłę w powietrze. Jak pisze Mrożek, młodzież z wycieczki ciężko to przeżyła. Zeszła na złą drogę, zaczęła pić i palić, a w słonie nie wierzy już wcale.
Obecne media publiczne są jak ten dmuchany słoń z opowiadania Mrożka. Widzowie "Wiadomości" czy rozczarowani fani Trójki dziś, tak jak dzieci z Mrożka, w słonia "w media publiczne nie wierzą już wcale". Kolejne miliardy pompowane w TVP i Polskie Radio nie tylko nie uleczą ich z tej niewiary, ale wywołają wściekłość, której po zmianie władzy mogą nie przetrwać nie tylko obecni rządzący i gwiazdy TVP, ale także sama idea mediów publicznych.