Porażka za porażką. Nieoczekiwany "efekt" Miszczaka w Polsacie
Spadająca oglądalność, znikające programy, odchodzące gwiazdy - Polsat pod rządami Edwarda Miszczaka miał błyszczeć, a zdaje się coraz bardziej blednąć. Jak sytuację w Polsacie oceniają eksperci?
Edward Miszczak jest dyrektorem programowym Polsatu od początku roku. Przychodził w atmosferze oczekiwania na dziejową zmianę, opromieniony trwającym w zasadzie przez całe ostatnie ćwierćwiecze pasmem sukcesów TVN-u - był dyrektorem programowym stacji, zasiadał też w jej zarządzie.
Dziś, po prawie roku pełnienia analogicznej funkcji - dyrektora programowego - w Polsacie, można odnieść wrażenie, że nie tylko nie doszło do żadnej znaczącej zmiany, ale że dotychczasowe działania Miszczaka to pasmo błędów i potknięć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Porażka kobiet sukcesu
Porażką trzeba nazwać program, który miał być flagowym produktem stacji pod nowymi rządami - "The Real Housewives. Żony Warszawy". To format wzorowany na amerykańskim pomyśle sprzed prawie dwóch dekad, w którym bogate kobiety sukcesu pokazywały swoje barwne życie. Sprawdził się w wielu innych krajach - pokazywany był we Francji i Holandii, na Węgrzech, a nawet w dalekiej Australii. I wszędzie był sukcesem.
Tylko nie w Polsce. Już na starcie wyniki oglądalności były zdecydowanie poniżej oczekiwań. Pierwsze trzy odcinki "Żon Warszawy" miały średnią oglądalność w okolicach 350 tys. osób, notując zaledwie 3-4 proc. udziału stacji w rynku. Kiedy w połowie sezonu zmieniono godziny emisji, przesuwając reality show na późniejszą godzinę, było tylko gorzej. Średnia oglądalność po trzech kolejnych epizodach wynosiła jedynie 217 tys. odbiorców. Trudno mówić o sukcesie.
Wyspa, która nikogo nie kusi
Kolejny niewypał z jesiennej ramówki Miszczaka to "Temptation Island Polska", już zresztą zdjęty z anteny ze względu na fatalne wyniki. Randkowy, sprawdzony za granicą, format dla par z udziałem dawno niewidzianego na szklanym ekranie Michała Figurskiego w roli gospodarza, miał przyciągnąć widzów. Trudno powiedzieć jednak czym.
Miał być przebój, a wyszła klapa. Jeszcze większa, niż w przypadku "Żon Warszawy". Pierwsze trzy odcinki "Temptation Island" oglądało średnio 230 tys. osób, które odpływały z odcinka na odcinek. Po przesunięciu godzin emisji na późniejszą, spadek widowni był już tak radykalny, że ostatni odcinek pierwszego sezonu zgromadził zaledwie 80 tys. widzów. Nic więc dziwnego, że Polsat zrezygnował z wcześniejszych planów przygotowania kolejnej edycji.
Gwiazdy już nie tańczą
Do serii nietrafionych decyzji Edwarda Miszczaka można też zaliczyć rezygnację z "Tańca z gwiazdami". Nowy dyrektor programowy zdecydował, że po wakacyjnej przerwie show nie wróci na antenę jesienią. Wstępnie była mowa o tym, że tańczących celebrytów będzie można zobaczyć w Polsacie wiosną, wiadomo jednak, że Miszczak nie jest dziś zwolennikiem formatu, który prawie dwie dekady temu sprowadził do TVN.
- Ten program ma pewien defekt. Chodzi o to, że wszyscy już tańczyli - mówił jakiś czas temu w rozmowie z Wirtualnymi Mediami Edward Miszczak, sugerując poniekąd, że show idzie w odstawkę.
Jednak nie tylko powyższe decyzje kładą się cieniem na wizerunku dyrektora Polsatu, bo to za jego sprawą w Polsacie przestała błyszczeć wyjątkowo lubiana przez widzów gwiazda. Mowa o Katarzynie Dowbor, która przez dekadę prowadziła program "Nasz nowy dom", a kilka miesięcy temu podziękowano jej za współpracę praktycznie z dnia na dzień.
Pochopna wymiana ulubienicy widzów Polsatu
Nie wiadomo, jakie stały za tym przesłanki. Z pewnością nie chodziło o oglądalność. Ta spadła dopiero za sprawą zmian zaproponowanych przez Edwarda Miszczaka, który w miejscu Katarzyny Dowbor obsadził aktorkę Elżbietę Romanowską. Liczne głosy niezadowolenia ze strony fanów programu znajdziemy chociażby w mediach społecznościowych, ale wystarczy spojrzeć na oglądalność formatu, by przekonać się, że Miszczak do żywego dotknął swoją decyzją widzów "Nasz nowy dom". Dawniej oglądało go nawet 1,1 mln osób, dziś mniej niż 900 tys.
Jest jeszcze jedna sprawa, za którą "obrywa się" Edwardowi Miszczakowi, choć akurat tym razem nie wiadomo, czy jest za nią bezpośrednio odpowiedzialny. Mowa o zamieszaniu wokół kabaretowego programu Polsatu, który zniknął z anteny tuż przed wyborami, a nawet i sieci. Po tygodniach medialnej burzy, kilka popularnych grup kabaretowych zakończyło współpracę ze stacją, stanowiąc dla niej poważny cios.
To nie jest kryzys
To wszystko wygląda tak, jakby Polsat był na równi pochyłej, a Miszczak był tym, który popchnął stację w tę stronę. Pojawiają się liczne głosy krytykujące pomysły nowego dyrektora.
- To od początku było dziwne. Wymienili szefową programową Ninę Terentiew na kogoś w podobnym wieku. Jeśli coś rzeczywiście zmieniać, to może lepiej z kimś, kto lepiej rozumie potrzeby młodszej publiczności? - ocenia ekspert branży mediowej, chcący zachować anonimowość.
Ale znawcy rynku medialnego nie oceniają sytuacji w Polsacie aż tak dramatycznie, zdecydowanie studząc emocje. Wygląda na to, że porażki programowe Miszczaka, przynajmniej póki co, zdają się nie wpływać na wyniki Polsatu.
- Myślę, że niewłaściwe byłoby stwierdzenie, że na spadek oglądalności grupy Polsat w ostatnim roku wpływa gorsza oferta programowa - analizuje Konrad Księżopolski, dyrektor wykonawczy działu M&A (Mergers and Acquisitions z ang. fuzje i przejęcia - red.) w Haitong Banku oraz ekspert rynku mediów. - Bo jej ocena jest do pewnego stopnia subiektywna. A co najważniejsze: na ogólny wynik oglądalności mają także wpływ czynniki zewnętrzne, zarówno o znaczeniu powtarzalnym, jak i jednorazowym.
Z czynników powtarzalnych jest to ogólny trend rezygnacji widzów z telewizji linearnej na rzecz formatu nielinearnego VOD. Czynnikami mniej powtarzalnymi, ale jednak nie jednorazowymi, będzie wyraźne zwiększenie budżetów produkcyjnych dla TVP lub zmiana sygnału na multipleksach cyfrowych. A czynnikami o charakterze jednorazowym, ale wpływającymi przejściowo na oglądalność są np. duże wydarzenia sportowe lub społeczno-polityczne, takie jak wybory czy wojny.
Miszczak może spać spokojnie
Wśród osób analizujących polski rynek mediów wyraźnie przeważa opinia, że budowanie narracji o kryzysie w Polsacie jest mocno przesadzone.
- To tylko środowisko związane z mediami zastanawia się nad zdejmowaniem programów z ramówki i spadającą oglądalnością tych czy innych formatów - opowiada anonimowo jedna z takich osób. - A tam, gdzie Polsat zawsze królował, czyli w małych miasteczkach, ludzie po prostu włączają telewizję i oglądają. I nie zastanawiają się, czy to Miszczak buduje program, czy ktoś inny.
O sytuację w Polsacie i ocenę swojego dotychczasowego dorobku zapytaliśmy samego Edwarda Miszczaka. Nie odpowiedział na naszego maila. Chcieliśmy się dowiedzieć m.in. o to, które ze swoich pomysłów uważa za udane, a które ocenia jako porażki, jak po czasie ocenia rozwiązanie umowy z Katarzyną Dowbor i jak skomentowałby konflikt z kabaretami. Jeśli dyrektor programowy Polsatu zdecyduje się odpowiedzieć na nasze pytania, opublikujemy ich treść.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.