"Hotel Paradise" i "Love Island": telewizja kreuje świat bez strachu przed pandemią. Równoległa rzeczywistość w hitach ramówki
"Hotel Paradise" i "Love Island" funkcjonują w równoległej rzeczywistości, w której nie istnieje rygor sanitarny czy dystans społeczny. Zresztą na planie "Kuby Wojewódzkiego" czy "Ninja Warrior" również na próżno szukać maseczek lub przyłbic. Gdy Polacy witają się łokciami i zdzierają naskórek płynem do dezynfekcji, w TVN-ie i Polsacie pandemia koronawirusa nie istnieje.
Za oknem jesienna szaruga, maseczki i zapach spirytusu unoszący się z dozowników do dezynfekcji rąk, a w polskiej telewizji? Świat bez pandemii, gdzie młodym, pięknym ludziom zależy na doskonałej formie, atrakcyjnie prezentującym się u boku partnerze lub ewentualnie na wygranej ustawiającej kilka miesięcy życia w stolicy.
Dopiero co wystartowała jesienna ramówka. Plany zdjęciowe ruszyły z kopyta tuż po zniesieniu surowych obostrzeń lub, tak jak np. "Love Island", nagrywane są obecnie. Jednak producenci telewizyjnych programów już zapomnieli, czym jest przyłbica i dystans społeczny. Telewizja nigdy nie była odzwierciedlaniem rzeczywistości, ale tym razem po prostu wykreowano świat, w którym koronawirus nie istnieje.
"Hotel Paradise" to program randkowy, w którym młodzi ludzie, po oględnym zapoznaniu się, tworzą pary i jeszcze tego samego dnia lądują w łóżku z raczej obcą osobą. Uczestnicy show nie trzymają rąk przy sobie (czego najlepszym przykładem jest Łukasz), ostro flirtują, kradną pocałunki i przytulają się namiętnie.
Wszystko to dzieje się na tle egzotycznego krajobrazu Bali, w pełnym słońcu, nad hotelowym basenem. Czyli coś, o czym większość z nas w te wakacje mogła tylko pomarzyć. Jak nietrudno się domyślić, w takich warunkach mało kto nosi w pełni skompletowaną garderobę, a co dopiero maseczkę. Zresztą, jakby ci wszyscy opaleni, atrakcyjni ludzie wyglądali z kawałkiem materiału na twarzy? Raczej mało "telewizyjnie". Nie po to na castingach werbuje się półbogów, żeby ich teraz zakrywać.
Ktoś mógłby powiedzieć: po co im maseczki, skoro grupa funkcjonuje w hermetycznym, odizolowanym środowisku i z pewnością przeszła skrupulatne testy na obecność koronawirusa?
W programie uczestnicy mają styczność z obsługą hotelu między innymi wtedy, gdy wręczana jest im koperta z listem. Osoba doręczająca list nie ma maseczki, przyłbicy ani rękawiczek. Uczestnicy po przeczytaniu treści wiadomości nie dezynfekują rąk, bo na planie nie ma płynów do tego przeznaczonych. Barmani, codziennie serwujący drinki, że nie zakrywają nosa i ust. Pandemia w "Hotelu Paradise" po prostu nie istnieje.
TVN podkreśla co prawda, że "Hotel Paradise" był kręcony w lutym, gdy jeszcze nie obowiązywały liczne obostrzenia, co nie zmienia faktu, że pandemia już wtedy szalała po świecie i zbierała swoje żniwo.
Podobnie jest w "Love Island". W boskiej willi w Hiszpanii nie ma obowiązku zakrywania nosa i ust, zaleceń związanych z dezynfekcją i częstym myciem rąk czy też dystansu społecznego. Jest za to konkurencja polegająca na całowaniu.
Karolina Gilon wchodzi do domu pełnego roznegliżowanych ludzi, gdzie nikt nie myśli o przestrzeganiu środków ostrożności. Jakby to zresztą wyglądało, gdyby po przekroczeniu progu długonoga prowadząca w przyłbicy dezynfekowała ręce środkiem na 60 proc. spirytusie. Mało "telewizyjnie".
Jeśli myślicie, że równoległa rzeczywistość bez koronawirusa dotyczy jedynie programów randkowych, jesteście w błędzie. Na planie "Kuby Wojewódzkiego" czy "Ninja Warrior" również nie zobaczymy maseczek i rękawiczek. Honoru broni jedynie poczciwy "Klan", w którym Czesia własnoręcznie dezynfekuje przedszkole (o czym pisaliśmy szerzej TUTAJ).
A co do randkowych show... miło jest zawiesić oko na atrakcyjnej, słonecznej beztrosce, nieprzypominającej nam co pięć minut o konsekwencjach społecznych czy gospodarczych pandemii. Widzowie oczekują emocji, uczuć, romansów. Kto przejmowałby się wiarygodnością? Z pewnością nie producenci programów telewizyjnych.