"Love Island" vs "Hotel Paradise". My już wiemy, gdzie spędzimy jesień

Wreszcie doczekaliśmy się nowej, jesiennej ramówki, a wraz z nią powrotu dwóch programów randkowych. Obejrzeliśmy pierwsze odcinki drugiej edycji "Hotelu Paradise" i "Love Island". I już wiemy, który z nich będziemy oglądać z wypiekami na policzkach.

"Love Island"
"Love Island"
Źródło zdjęć: © kadr z programu

Gdy poprzedniej jesieni "Love Island" pojawił się na Polsacie, z miejsca podbił widzów, którzy chętnie obserwowali miłosne perypetie 10 seksownych uczestników zamkniętych w jednej willi. Po programie ich sława nie zmalała, a para, która wygrała, cieszyła się taką popularnością, że zaproszono ją do udziału w "Tańcu z gwiazdami".

Nieco mniej emocji wzbudzały pary, które utworzyły się w konkurencyjnym programie stacji TVN – w "Hotelu Paradise", który na antenie zagościł pod koniec lutego 2020 r. Ale na oglądalność stacja nie narzekała, więc szybko powstała druga edycja.

Teraz oba programy wystartowały w tym samym dniu – różni się tylko godzina emisji. Dzięki temu łatwiej zauważyć różnice między tymi dwiema produkcjami.

No i tak "Hotel Paradise" w porównaniu z "Love Island" wypada… biednie. Uczestnicy programu już na pierwszy rzut oka wyglądają jak przypadkowo wylosowani z Tindera. Produkcja nie za bardzo dba o to, jak się prezentują. Występują w swoich prywatnych ubraniach, a kamera pokazuje ich w niekoniecznie korzystnych kadrach.

Zupełnie inaczej jest w przypadku "Love Island". Tutaj wszyscy od początku poubierani są w stroje plażowe, a ich ciała i twarze są wymuskane jak zdjęcia na Instagramie. Kobiety noszą szpilki do idealnie dopasowanych strojów kąpielowych, a u mężczyzn każdy mięsień na brzuchu jest dokładnie zarysowany.

Do tego w oczy rzuca się też scenografia – budynek na Bali, w którym przebywają uczestnicy "Hotelu Paradise", wygląda dość tandetnie. Razi to, że wykończenia budynku nie zawsze pasują do stylu dekoracji. Źle wyglądają zwisające z sufitu urządzenia, czy jarzeniówki, a ogród, w którym zapadają decyzje o tym, kto odpadnie z programu, przypomina bardziej tanią, sztuczną dekorację niż rajską wyspę w Azji. Ekipie "Love Island" udało się stworzyć wrażenie luksusu. Być może to tylko kwestia lepszej pracy kamery, może ciepłego, słonecznego filtru, w każdym razie wygląda to zdecydowanie lepiej.

"Hotel Paradise"
"Hotel Paradise"© kadr z programu

Jednak to, co wypada najgorzej w przypadku "Hotelu Paradise", to brak scenariusza, albo zwyczajnie pomysłu na ten program. W pierwszym odcinku uczestnicy po krótkiej prezentacji zostali wrzuceni do hotelu i pozostawieni samym sobie. A potem cała praca spadła na barki montażystów i osób, które piszą kwestie lektorowi. Jego kąśliwe uwagi bywają zabawne, ale czy to wystarczy, by pociągnąć cały kilkutygodniowy program?

W "Love Island" jest zdecydowanie mniej przypadku. Uczestnicy od początku mają zaplanowane interakcje i gry, które mają przełamać pierwsze lody. Symulowanie seksu i "przypadkowe" pocałunki w pierwszym odcinku - to właśnie dla takich momentów ogląda się tego typu programy. W "Hotelu Paradise" uczestnicy muszą sobie radzić sami, co nie zawsze wypada dobrze.

"Love Island"
"Love Island"© kadr z programu

TVN zdaje się nie rozumieć, że program randkowy nie zadziała jak "Big Brother". Ta formuła po prostu tu nie pasuje. Wyłapywanie z zamontowanej w suficie kamery bardziej "pikantnych" momentów prowadzi do tego, że widz dostaje niesmaczne sceny. A nieporadnie obłapiający koleżanki chłopak wychodzi bardziej na napalonego samca niż na seksownego amanta.

Trudno w tej chwili powiedzieć, który program będzie cieszył się większą popularnością. My jednak zamiast wakacji all-inclusive w "Hotelu Paradise" wybieramy luksusowe, emocjonujące wczasy na wyspie miłości.

Źródło artykułu:WP Teleshow
love islandhotel paradisepolsat
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)