53 nominacje i zero nagród. Największy przegrany Emmy

O ile życie przyzwyczaiło Jimmy’ego McGilla vel Saula Goodmana do gorzkich lekcji i rozczarowań, to czym na to samo zasłużyła sobie Kim Wexler? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Ta noc miała należeć do grających przywołane postaci w serialu "Zadzwoń do Saula" Boba Odenkirka i Rhei Seehorn. Miało być jak nigdy, skończyło się jak zawsze.

Bob Odenkirk i Rhea Seehorn to gwiazdy hitowego serialu "Zadzwoń do Saula"
Bob Odenkirk i Rhea Seehorn to gwiazdy hitowego serialu "Zadzwoń do Saula"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

W nocy z niedzieli, 15 na poniedziałek, 16 stycznia 2024 r. odbyła się główna, 75. już ceremonia rozdania Emmy. Pierwszą transzę tych nagród, nazywanych "telewizyjnymi Oscarami", rozdano tydzień wcześniej, głównie w tzw. kategoriach technicznych.

Kolejny już raz z rzędu jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa był stworzony przez Vince’a Gilligana serial "Zadzwoń do Saula". Siedem nominacji w najważniejszych kategoriach dopełniło liczbę 53 takich wyróżnień zebranych na przestrzeni sześciu sezonów, których doczekała się ta produkcja stacji AMC.

Ktoś niezorientowany w sytuacji mógłby zapytać: to ile nagród musiał zebrać ten tytuł przy tak ogromnej liczbie nominacji? Do wczoraj zero, ale tym razem miało być inaczej!

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Skończyło się tak samo, jak w przypadku większości występów polskiej reprezentacji na dużych imprezach piłkarskich. Scenarzyści Peter Gould i Gordon Smith musieli uznać wyższość Jessego Armstronga, który zwyciężył za swój scenariusz do odcinka "Sukcesji" zatytułowanego "Wesele Connora", a Vince Gilligan i reszta producentów "Zadzwoń do Saula" przegrała z, a jakże, tym samym tytułem w walce o miano najlepszego serialu dramatycznego roku.

Serce fanów pękło zaś na milion kawałków, gdy nagroda Emmy ominęła nosy Boba Odenkirka i Rhei Seehorn, którzy musieli pogratulować Kieranowi Culkinowi za rolę w "Sukcesji" i Jennifer Coolidge w "Białym Lotosie". W tym momencie na scenie powinien pojawić się Didier Drogba ze swoim ikonicznym "f…ing disgrace!".

Bob Odenkirk i Rhea Seehorn na gali Critics Choice Awards w styczniu 2023 r.
Bob Odenkirk i Rhea Seehorn na gali Critics Choice Awards w styczniu 2023 r.© Getty Images | FilmMagic, Jeff Kravitz

Przed rozpoczęciem ceremonii rozdania nagród Emmy nikt nie wierzył w taki jej koniec. 53 nominacje i zero nagród brzmi nie tylko jak ponury żart, ale przede wszystkim jak wielka niesprawiedliwość. Twórcy i obsada serialu osiągnęliby z pewnością dużo lepszy wynik w teście wyboru, gdyby na 53 pytania udzielili 53 losowych odpowiedzi. Tyle że nagrody Emmy to nie test wyboru. Nie ty wybierasz, a ciebie wybierają. I Akademia potocznie nazywana Telewizyjną wybrała "Zadzwoń do Saula" jako największy przegrany serial w historii Emmy. 53 nominacje, zero nagród – proszę się rozejść, tu nie ma na co patrzeć.

Tyle że w przypadku "Zadzwoń do Saula" akurat jest na co patrzeć. Nie tylko w kontekście samego tytułu, ale też całej sytuacji związanej z kolejnym odebraniem mu zaszczytów w trakcie najważniejszej telewizyjnej nocy w roku. Głównie dlatego określanie tej produkcji Vince’a Gilligana mianem największego przegranego Emmy nie tylko nie jest kontrowersyjną, ale i nawet dyskusyjną opinią.

Wykorzystując prawniczą terminologię, wszak o prawniczym serialu mowa, nikt nie wstanie i nie krzyknie "Sprzeciw!". Udowodnienie, że uważa tak zdecydowana większość, to najłatwiejszy research na świecie. "Serial ten będzie kochany długo po tym, jak o większości jego konkurencji już dawno zdążymy zapomnieć", "Pominięcie 'Zadzwoń do Saula'? Kompletny dowcip, farsa!", "Brak nagród dla tego serialu to świętokradztwo" – to tylko kilka z dziesiątków podobnych komentarzy, których naprawdę nie trzeba długo szukać, wyrażanych przez widzów na portalu X. "Zadzwoń do Saula" największym przegranym w historii Emmy? Fakt, nie opinia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Official Season 6 Trailer | Better Call Saul

Tak jak liczby (53-0 nie jest w tym przypadku ekwiwalentem słynnego 27-1) świadczą o stwierdzonym powyżej fakcie, tak samo liczby wskazują jednoznacznie, że mowa o jednym z najlepszych seriali w historii telewizji. Głosy fanów to jedno – najgorsza nawet szmira znajdzie swojego miłośnika – ale krytycy myślą podobnie. Wystarczy tylko rzucić okiem na serwis Rotten Tomatoes, gdzie pozytywne recenzje "Zadzwoń do Saula" wynoszą aż 98 proc. To średnia ocena, która jest wyższa nawet od tej wystawionej tam przez fanów. Niewiele wyższa, bo tylko o dwa procent.

Proszę państwa, tu nie ma nawet o czym dyskutować. Może jedynie o tym, dlaczego serial Gilligana nie zyskał uznania w oczach Akademii Telewizyjnej? Tego jednak nie rozstrzygniemy bez zaglądania do głów jej członków. Fascynujące jest już samo to, że "Zadzwoń do Saula" nie otrzymał choćby jednej nagrody na przysłowiowe "odczep się". Jeśli kiedykolwiek głośniej wybrzmiewało coraz odważniejsze w ostatnich latach stwierdzenie, że największe nagrody filmowe i telewizyjne już dawno nie są wyznacznikiem jakości, to we wtorek, 16 stycznia te głosy stały się najdonioślejsze.

Jest pewna poetycka niesprawiedliwość w zestawieniu "Zadzwoń do Saula" z wynikami (nie)osiągniętymi przez serial w walce o nagrody Emmy. Porównania nasuwają się same. Oto produkcja, której bohaterem jest skromny i pracowity Jimmy McGill, który w młodości był na bakier z prawem, ale potem wziął się w garść, skończył studia prawnicze i rozpoczął karierę adwokacką.

Bob Odenkirk wciela się w tytułowego Saula już od 2015 r. Wcześniej w tej roli występował w "Breaking Bad"
Bob Odenkirk wciela się w tytułowego Saula już od 2015 r. Wcześniej w tej roli występował w "Breaking Bad"© Materiały prasowe

Samo to wystarczyłoby do tego, by w końcu znaleźć uznanie w oczach jego starszego brata, wielkiego Pana Prawnika, Chucka McGilla (Michael McKean). Tyle że Chuck nigdy do końca nie poważał Jimmy’ego i jeśli na coś czekał, to tylko na to, by młodszy brat pokazał swoje prawdziwe, zdaniem Chucka, oblicze nieudacznika. Im bardziej go jednak ignorował, tym Jimmy mocniej podwijał rękawy i dążył do prawniczej doskonałości. Za każdym razem boleśnie zderzając się nie tylko z bratem, ale też z właściwie każdym napotkanym na swojej zawodowej drodze przedstawicielem tej profesji.

Serialowego happy endu nigdy się nie doczekaliśmy, sprawiedliwość miała zostać oddana w formie nagród. Nic z tego. Jimmy McGill przeniósł swoje życiowe doświadczenia na odgrywającego go Boba Odenkirka. I za jednym zamachem pociągnął za sobą również olśniewającą w "Zadzwoń do Saula" Rheę Seehorn, która wcieliła się w rolę przyjaciółki, powiernicy, partnerki w zbrodni i w końcu żony Jimmy’ego, Kim Wexler.

Rozpoczynając swoją telewizyjną karierę, "Zadzwoń do Saula" postanowił zmierzyć się z legendą swojego poprzednika, serialu "Breaking Bad" (58 nominacji, 16 nagród Emmy), którego ta naówczas nowa produkcja była prequelem. I zdaniem wielu wyszedł z konkurencji zwycięsko, pozostawiając pokonanym ten bezsprzecznie jeden z najlepszych seriali w historii telewizji. Co do wyższości jednego nad drugim można by już podyskutować, ale to temat na zupełnie inną opowieść.

Ważne w kontekście nagród Emmy jest to, że "Zadzwoń do Saula" wyniósł na jeszcze wyższy poziom wiele elementów składających się zwykle na udany serial. Zachwycający pod kątem reżyserskim, genialnie napisany, powalający w każdym aspekcie sztuki filmowej – od zdjęć do montażu, wspaniale zagrany – superlatywy można mnożyć i znów nikt nie krzyknie "Sprzeciw!".

"Zadzwoń do Saula" zawsze grał na własnych zasadach i od pierwszego odcinka kreował postać głównego bohatera tak, jak chciał tego jego twórca. Nawet jeśli w pewnym momencie ślamazarnie prowadzona narracja mogła zniechęcić do dalszego śledzenia przygód Jimmy’ego, to była w tym szaleństwie metoda. Plony zostały zebrane w ocierającym się o genialność finałowym sezonie, kiedy tragedia bohaterów stała się nieodwracalnym faktem, a serial w spektakularny sposób "dogonił" wielkiego poprzednika.

I tylko Akademia Telewizyjna miała to wszystko w nosie, a nagrodę Emmy zamiast Bobowi Odenkirkowi dała bratu "Kevina Samegowdomu", a zamiast Rhei Seehorn – matce Stiflera.

Łukasz Kaliński, Quentin.pl

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o serialu "Detektyw: Kraina nocy", przyznajemy, na jakie filmy i seriale czekamy najbardziej w 2024 roku i doradzamy, które nadrobić z poprzedniego. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)