Zwano go nawet Wallenrodem. Czy Ziemiec straci resztę szacunku w środowisku?

Długo usprawiedliwiano jego aktywność w prorządowych mediach, nazywano go nawet Wallenrodem, który broni w nich niezależności. Po ostatnim występie Krzysztofa Ziemca, uznawanym za hołd wobec polityków rządzącej partii, chyba już nic nie przywróci mu miana dziennikarza.

Krzysztof Ziemiec znów pod ostrzałem krytyki
Krzysztof Ziemiec znów pod ostrzałem krytyki
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA
Przemek Gulda

02.09.2022 | aktual.: 02.09.2022 12:13

Na Krzysztofa Ziemca spadł grad krytyki, jakiej dotąd nie zaznał - a wcześniej zaznawał jej już przecież całkiem sporo i to z obu stron politycznego sporu. Tym razem chodziło o jego udział w prezentacji raportu o polskich stratach wojennych, zorganizowanej przez PiS. Witał najważniejsze osoby z partii, uczestniczące w uroczystości, komentatorzy pisali, że "składał im hołdy" i wystąpił "w roli uprzejmego obłaskawiacza władzy". Czy to ostatecznie przechyli szalę i spowoduje, że Ziemiec straci resztę szacunku, którą - może nieco zadziwiająco - wciąż posiadał w środowisku?

Długa droga przez programy informacyjne

Ziemiec to dziś jeden z najbardziej doświadczonych polskich dziennikarzy telewizyjnych, radiowych i prasowych. Aktywnie działa w branży już od pierwszej połowy lat 90., a na antenach różnych telewizji spędził w sumie więcej czasu, niż mało kto w tym zawodzie.

A zapowiadało się, że będzie robił coś zupełnie innego - urodził się w 1967 roku w Warszawie, uczył się w wysoko ocenianym liceum Reytana, a potem trafił na politechnikę. Skończył studia na Wydziale Inżynierii Środowiska, ale od razu wiedział, że nie chce pracować w zawodzie technicznym. Już wtedy ciągnęło go do dziennikarstwa - w polsko-amerykańskim studium dziennikarskim uczył się pracy w radiu.

I zaraz po studiach udało mu się ją zdobyć - trafił od razu na najwyższą możliwą wówczas półkę: do Trójki. Przez prawie dekadę prowadził tam popularny program "Zapraszamy do Trójki", co spowodowało, że jego głos stał się znany w wielu polskich domach. Ciągnęło go do telewizji i szybko okazało się, że znakomicie radzi sobie przed kamerą. Zaczynał w pierwszym polskim całodobowym kanale informacyjnym, TVN24, do którego trafił prawie na samym początku działalności - w pierwszych miesiącach nowego wieku. Prowadził tam serwisy informacyjne i programy komentatorskie i publicystyczne.

Po dwóch latach przeszedł do TVP, gdzie pracuje do dziś. Nie wyrzuciła go stamtąd żadna "miotła", czy to polityczna czy organizacyjna. Przez moment sam przeszedł do TV Puls, ale szybko wrócił. Przez prawie dwie dekady pracy u publicznego nadawcy przeszedł długą drogę prowadzenia praktycznie wszystkich programów informacyjnych i wielu audycji publicystycznych. Można go było zobaczyć w "Wiadomościach", "Panoramie" i "Teleexpresie", prowadził m.in.: "Kwadrans po ósmej", "Kwadrans polityczny", "Polskie sprawy" czy "Celownik".

Ratuje świętego, nie wstydzi się Jezusa

Jest dziennikarzem, który bardzo jasno określa i artykułuje swoje poglądy. Nigdy nie ukrywał swoich prawicowych sympatii politycznych. Trudno znaleźć mocniejszą deklarację, niż przyjęcie propozycji pisania tekstów publicystycznych w jednym z najważniejszych prywatnych mediów identyfikowanych z tą stroną sceny politycznej - tygodniku "Sieci". Zaczął tam publikować już ponad dekadę temu.

Wielokrotnie podkreślał publicznie także swoją głęboką wiarę, zaangażowanie w sprawy Kościoła i promowanie ważnych dla tej wspólnoty wartości. Wiosną 2011 roku został jednym z ambasadorów akcji "Uratuj świętego!" - wspólnej antyaborcyjnej inicjatywy kilku mediów katolickich, polegającej na "codziennej modlitwie w intencji dzieci zagrożonych zabiciem". Promował także produkt jednej z katolickich organizacji - brelok z napisem "nie wstydzę się Jezusa".

W tym samym czasie premierę miał pełnometrażowy film dokumentalny Jarosława Szmidta "Jan Paweł II. Szukałem was...". Ziemiec miał w tym filmie kluczową rolę - był narratorem. Część napisanych przez niego książek także ma wyraźnie katolicki wymiar - tak jest przede wszystkim w przypadku "Drogi zbawienia" - zbioru rozważań, dla których punktem wyjścia była droga krzyżowa maszerująca ulicami stolicy.

W przypadku wielu osób pracujących w mediach, ze strony których oczekuje się raczej obiektywizmu i nie zajmowania stanowiska w relacjonowanych sprawach, tak jasne deklaracje światopoglądowe byłyby przyczyną poważnej krytyki. W kontekście otwartości, a wręcz żarliwości, z jaką wyznawał swoje poglądy, Ziemca spotykało to relatywnie rzadko.

Rzeczowy, miły, bohaterski

Na tym, że długo stosowano wobec niego taryfę ulgową, zaważył z jednej strony profesjonalizm, którego zasad przez wiele lat przestrzegał. Wszyscy, którzy z nim pracowali, podkreślają, że zawsze był dobrze przygotowany do programu, rzetelny i rzeczowy. Dorota Gawryluk dodała do tej listy jeszcze kilka cech charakteru, które z pewnością pozwalają go lubić: "kulturalny, miły, sympatyczny".

Wpływ na sympatię wobec niego miała także z pewnością osobista tragedia - dramatyczny wypadek, w którym o mało nie stracił życia, uratował za to swoich bliskich. Wszystko działo się latem 2008 roku w jego mieszkaniu na Ursynowie. Na kuchence podgrzewała się parafina, która zaczęła się palić. Ogień błyskawicznie przeniósł się na podłogę. Ziemiec wpadł do kuchni, złapał rozgrzany garnek i chciał wynieść go z mieszkania. Poślizgnął się jednak i wrzący płyn wylał się na niego. Doznał ciężkich poparzeń połowy ciała. A jednak zdołał wrócić do mieszkania, ratować żonę i trójkę dzieci.

Szczęśliwie nic się nikomu nie stało. Poza ojcem rodziny, który trafił do szpitala, gdzie najpierw długo się leczył, a potem przechodził wielomiesięczną rehabilitację. Do zawodu powrócił dopiero półtora roku później. Swoje pierwsze po długiej przerwie "Wiadomości" prowadził w wigilię. Oprócz przekazania informacji o najważniejszych wydarzeniach, pozwolił sobie na bardzo osobisty wtręt i ton - podziękował wszystkim, którzy wspomagali go przez wiele miesięcy leczenia. Tym gestem wdzięczności z pewnością zaskarbił sobie jeszcze więcej sympatii.

Profesjonalizm na pierwszym planie

Osoby, które z nim współpracowały w mediach, raczej go bronią. Podkreślają często, że w pracy na pierwszym planie zawsze stawiał dziennikarski profesjonalizm i rzetelność, a dopiero daleko za nimi - poglądy polityczne i deklaracje ideowe. W jego niektórych wypowiedziach publicznych bez trudu można odczytać fundamentalną krytykę politycznego zaangażowania wielu mediów, dziennikarzy i dziennikarek.

Ziemiec potrafi być także bardzo krytyczny wobec władzy. Świadczy o tym choćby jego głośny tekst z dodatku do "Rzeczpospolitej" "Plus Minus", opublikowany w 2016 roku. Ziemiec bezpardonowo krytykował w nim wady PiS-owskiego reżimu: koniunkturalizm, nepotyzm, rewanżyzm wobec przeciwników politycznych.

Wiele osób zastanawiało się wtedy, kim naprawdę jest Ziemiec, jakie ma poglądy i o co mu tak naprawdę chodzi. Jedni mówili wręcz, że jest Wallenrodem w szeregach zwolenników PiS-u, inni - że przecież nie walczy z tą partią, ale raczej - o jej dobre imię, o to, żeby nie było w niej miejsca na zauważalne, mocno krytykowane i obniżające jej wartość wypaczenia.

"Zagubił się" i coraz bardziej chwalił władzę

Ale im dłużej rządził PiS, w wypowiedziach Ziemca było coraz mniej krytyki, a coraz więcej pochwał wobec władzy. Zdarzało mu się bywać wyraźnie stronniczym w programach publicystycznych, gdzie dawał więcej miejsca na wypowiedzi politykom rządzącej partii, a ich przeciwnikom zadawał dużo bardziej drapieżne pytania. Wcześniej tak nie było. "Zagubił się" - komentowali dawni współpracownicy i współpracowniczki z mediów, "jest w pułapce".

Pierwszym symbolicznym momentem zwrotnym, którego do dziś wiele osób nie może Ziemcowi zapomnieć, był jego komentarz na temat rocznicy wyborów 4 czerwca, który wygłosił w 2018 roku. Mówił wtedy o tym, że to rocznica nie tylko pierwszych wolnych wyborów, ale także - odwołania rządu Jana Olszewskiego, na na pasku na dole ekranu pojawił się napis "4 czerwca - symbol zdrady i zmowy elit".

Spadła na niego wtedy potężna fala krytyki, a najmocniej "dojechała" go osoba, która go bardzo dobrze znała, dawna koleżanka redakcyjna, Dorota Wysocka-Schnepf. Jego słowa skomentowała odwołując się do ich wspólnej zawodowej przeszłości: "Przepracowałam z nim wiele czwartych czerwców. W Trójce i w TVP. Zawsze świętował radośnie. 5 lat temu nawet kotylion wpiął w klapę. Dziś przypiął sobie pasek zdrady. To kiedy był szczery wobec widzów?".

Jeszcze wyraźniej jego przemianę można było to zobaczyć podczas wydania "Wiadomości" emitowanych po zamordowaniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w styczniu 2019 roku. Ziemiec ostro zaatakował wtedy opozycję za podbijanie politycznego bębenka i podgrzewanie nastrojów. To było za dużo nawet dla osób z tej samej strony barykady. Ziemca krytykowali wówczas nawet Piotr Semka, Piotr Zaremba i Rafał Ziemkiewicz. Łukasz Warzecha skomentował krótko: "wstyd".

Ziemiec odszedł wtedy z "Wiadomości". Jak głoszą plotki, sam prezes Jacek Kurski wymyślił, żeby przenieść dziennikarza do "Telexpressu", żeby go ratować przed całkowitym potępieniem i odrzuceniem. Wtedy się udało. Czy uda się tym razem? Czy hołdując wierchuszce PiS-u na propagandowej imprezie Ziemiec podpisał na siebie, długo odkładany, wyrok?

Komentarze (293)