Totalny obłęd w rosyjskiej TV. Tego było za wiele nawet dla gospodarza programu
Z dnia na dzień rosyjska propaganda zaostrza kurs. Początkowo mówiła o "wyzwalaniu Ukraińców od nazistów", dziś straszy atakiem nuklearnym. W rosyjskiej telewizji doszło na tym tle do "historycznego" starcia między ekspertem a gospodarzem programu.
W Rosyjskiej telewizji nie mówi się już o "denazyfikacji", a wojnie nuklearnej z resztą świata. Dobrym tego przykładem jest wymowna sytuacja, do jakiej doszło w studiu telewizyjnym państwowego nadawcy.
Julia Davis, amerykańska specjalistka od rosyjskiej propagandy, opublikowała na Twitterze fragment programu kanału Rossija 1, w którym gość zaczął snuć makabryczne wizje zagłady. Do tego stopnia, że musiał go hamować zdegustowany prowadzący.
- Jeden Sarmat (pocisk międzykontynentalny - przyp. red.) i Wielkiej Brytanii nie ma - mówił podekscytowany gość.
- Bądźmy poważni - przerwała mu zaproszona do studia ekspertka.
- Ale ja jestem poważny! Oskarżają nas o terroryzm… - odparł mężczyzna.
Tu wciął się prowadzący program, który przypomniał, że Wielka Brytania też ma broń atomową.
- Nikt nie przeżyje takiej wojny. Kiedy proponujesz atak Sarmatami, zdajesz sobie sprawę, że na tej planecie nikt nie przeżyje? - dodał wyraźnie wyprowadzony z równowagi dziennikarz.
To jednak nie zraziło gościa, który dalej roztaczał makabryczną wizję.
- Zaczniemy z czystą kartą. A skoro jesteśmy przy uzbrojeniu, to tych rakiet nie da się zestrzelić. Ich zdolność (państw NATO – przyp. red.) jest ograniczona.
- W Kaliningradzie nie ma Sarmatów - przypomniała mu ekspertka, która zaczęła wyliczać, że do Berlina stamtąd pociski lecą 106 sekund, do Paryża 200, a Londynu 202 sekundy.
W studiu wyświetlono mapę z drogami pocisków i czasem, w jaki dotrą do stolic światowych mocarstw.
- Im trzeba pokazać ten obrazek - ekscytował się coraz bardziej gość programu. - "Chłopaki, popatrzcie i policzcie sekundy. Czy wam się uda? Hello, one już tu są!". Weźcie stoper i policzcie 200 sekund. Tylko tak można z nimi rozmawiać - zapewniał zebranych w studiu.
W swoim tweecie Julia Davis zauważyła, że jest to "pierwszy państwowy prezenter telewizyjny, który nie wydaje się być chętny, by umrzeć za ojczyznę".
O sytuacji, w jakiej znajdują się rosyjskie media, wiadomo było na długo przed atakiem na Ukrainę. Propaganda, prześladowania dziennikarzy, zamykanie niezależnych gazet i nadawców.
Jednak po rozpoczęciu "operacji specjalnej" propagandziści Kremla docisnęli gaz do dechy. Od przeszło trzech miesięcy społeczeństwo karmione jest ordynarnymi i często niedorzecznymi kłamstwami.
Przykład? Ptaki roznoszące broń chemiczną, informacja, że pod Azovstalem ukrywają się szefowie NATO, zaprzeczanie straszliwym zbrodniom w Buczy czy Irpieniu albo spreparowane wideo z Zełenskim z kopczykiem kokainy na biurku.