Widzowie od razu to zauważyli. Kolejna wpadka TVP
Za nami pierwszy odcinek finałowy 11. edycji "The Voice of Poland". Czworo uczestników pożegnało się z programem. Najwięcej emocji wzbudzała jednak realizacja show. Burza oklasków od razu zastanowiła widzów. TVP znów pokazała rzeczywistość, która nie istnieje.
14.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 09:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Za nami pierwszy odcinek finałowy 11. edycji "The Voice of Poland". O szansę na udział w finale i główną wygraną, jaką jest kontrakt płytowy i 50 tys. zł stanęło szesnaścioro uczestników, po czterech z każdej drużyny. Emocji nie brakowało, a na widzów od początku czekały niespodzianki. Jedną z nich była zmiana prowadzących. Zamiast duetu Musiał i Zdrójkowski, serialowych braci z "Rodzinka.pl", show prowadzili Tomasz Kammel i Małgorzata Tomaszewska. Zmieniono też reguły.
Zgodnie z nowymi zasadami trenerzy oceniali wszystkich uczestników, przydzielając im punkty. Z każdej drużyny dalej przechodził ten, kto zdobył ich najwięcej. Każdy z trenerów wybierał też jednego uczestnika ze swojej grupy, który przechodził do ćwierćfinału. Co ciekawe, nad przebiegiem głosowania czuwał notariusz. Najwięcej emocji wśród komentujących show w mediach społecznościowych widzów i tak wzbudziły jednak burzliwe oklaski dobiegające z... pustego studia.
Gwiazdy wspierają protesty kobiet
"Wstawki publiczności na poziomie podstawówki. Bardzo źle się to ogląda. Sztuczne oklaski od razu można rozpoznać. Taka teraz technologia, a tak kiepsko to zrobione" - ubolewał jeden z internautów na facebookowym profilu "The Voice of Poland", a wielu kolejnych przyznało mu rację.
"Bez oklasków byłoby o wiele lepiej i te wstawki z publicznością z poprzednich etapów" - dodał kto inny, nawiązując do pokazywanych ujęć publiczności z poprzednich, niepanedemicznych odcinków. Jak złośliwie podsumowała wpadkę jedna z internautek: "dobrze, że uczestników nie dali z poprzednich edycji".
Jako pierwsi wystąpili wokaliści z drużyny Michała Szpaka, a konkretnie Krystian Ochman. - Człowieku, jakiś kosmos tu się wydarzył, panujesz nad kilkoma technikami. Wielkie brawa - podsumowała jego występ Edyta Górniak. Drugi wystąpił Mateusz Psonak, który zdaniem Tomsona "rozpalił scenę do czerwoności", potem Mikołaj Macioszczyk. Wokalistę chwalono nie tyle za wykonanie, co za sceniczną osobowość. Wojciech Lechończak, ostatni z drużyny Szpaka, zaprezentował hit Robert Gawlińskiego "Nie stało się nic". Edyta podziwiała wokalistę za charyzmę i pracowitość. Niedługo później to jednak właśnie on pożegnał się z programem.
Zobacz także
Następnie zaprezentowała się drużyna Urszuli Dudziak. Z powodu koronawirusa z programu musiał zrezygnować Michał Matuszewski. Zastąpiła go Martyna Zygadło. Pierwsza na scenie wystąpiła jednak Sylwia Wysocka z piosenką "Szał" Edyty Bartosiewicz. Po niej zaśpiewał Jędrzej Skiba, Martyna Zygadło, a potem Anna Malek. Decyzją trenerów do kolejnego etapu przeszli wszyscy poza Sylwią Wysocką.
Kolejni wokaliści, którzy zaprezentowali swoje umiejętności, to podopieczni Tomsona i Barona. Na pierwszy ogień poszła Natalia Szczypuła. Kolejny był Michał Bober, a po nim na scenę wyszedł Bartosz Utracki. Ostatni zaśpiewał Adam Kalinowski, który wystąpił z hitem zespołu Linkin Park. Edyta Górniak była pod takim wrażeniem uczestnika, że nie mogła usiedzieć w fotelu. Jak żartowano, gdyby była w studiu rura, piosenkarka z podekscytowania, by na niej zatańczyła. - Edi siadaj, bo zaraz się ta rura pojawi - mówił Tomasz Kammel. Z marzeniami o finale pożegnał się Michał Bober.
Uwadze fanów programu nie umknęło też wymowne zachowanie Tomasza Kammela, który naprzemiennie ignorował lub drwił z Edyty Górniak. Między tym dwojgiem wyraźnie iskrzyło. Przypomnijmy, że głosząca coraz bardziej kontrowersyjne tezy na temat koronawirusa gwiazda spotkała się w ostatnim czasie z krytyką i drwinami także ze strony dziennikarzy TVP.
Z drużyny Edyty Górniak o miejsce w finale rywalizowali: Anna Gąsienica-Byrcyn, Marta Bielawska, Anna Nadkierniczna oraz Ignacy Błażejowski. Ten ostatni wyraźnie zachwycił swoją trenerkę, która rozpływała się nad najmłodszym z uczestników edycji. To właśnie jego też swoim wyborem Górniak ocaliła z eliminacji. Z programem pożegnała się Marta Bielawska.