"Sprawa dla reportera": ksiądz w show TVP. Zadał maltretowanej żonie jedno pytanie
Elżbieta Jaworowicz w kolejnym odcinku swojego kultowego programu "Sprawa dla reportera" zajęła się dramatem młodej matki, która straciła dwie córki. Zostały jej zabrane przez męża i teściową. Eksperci nie mieli wątpliwości, kto był winny sytuacji. Jedynie słowa księdza zaskakują.
05.05.2022 | aktual.: 06.05.2022 09:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Elżbieta Jaworowicz w swoim programie pokazała reportaż o młodej matce, której mąż i teściowa zabrali dwie małe córeczki. Karina Włodarska z dnia na dzień została pozbawiona kontaktu z dziewczynkami. W nagraniu płakała i żaliła się. - Dzieci nie są wydawane na widzenia - mówiła, mimo że to zostało ustalone sądownie.
Partner i jego matka jednak nie kwapili się do uznania decyzji organu - wyzywali kobietę, pluli jej w twarz, nie pozwalali na spotkania z dziećmi, chociaż młodsze z nich miało w chwili odebrania zaledwie rok. Robili wszystko, aby utrudnić jej kontakt z pociechami.
Kobieta opowiadała, że mąż ją bił, a później, gdy chciała zobaczyć córki, potrącił samochodem. - Cieszył się, jak mnie potrącił - płakała Karina. - Traktowali mnie jak przestępcę - opowiadała o policji. Poszkodowana miała pękniętą kostkę i problemy zdrowotne, ale jej sprawę umorzono.
Karina tłumaczyła, że nie rozumie, dlaczego sąd tymczasowo zabrał jej dzieci. Małe od urodzenia były pod jej opieką, ojciec nie interesował się nimi. A jednak odebrał jej dziewczynki, którymi teraz zajmuje się jego matka. Kobieta podobno nadużywa alkoholu. Kiedyś miała zaniedbywać własną córkę i stracić ją, gdy ta miała 11 lat. Tymczasem córka Kariny, wnuczka kobiety, ma być do zmarłej łudząco podobna.
Sprawę w studiu skomentowali specjaliści. Wszyscy byli po stronie młodej matki, choć nie brakowało wątpliwości.
Waldemar Gujski, adwokat, stwierdził, że rodzice dziewczynek zachowywali się niedojrzale. Oboje bywali pod wpływem alkoholu i środków odurzających. Sąd miał rozstrzygnąć któremu z rodziców powierzyć opiekę nad dziewczynkami - i to nie była łatwa decyzja. Stwierdzono, że ojciec, któremu mogła pomagać babcia dzieci, dawał lepszą gwarancję opieki nad maluchami niż samotna kobieta. Stąd decyzja krzywdząca dla tęskniącej matki.
Adwokat Piotr Kaszewiak powiedział wprost, że małe, roczne dziecko powinno być z matką. Skrytykował też zachowanie męża Kariny, który, jak było widać na nagraniu, opluł ją. - Pan pluje na panią, to też się poczułem opluty. Praca czeka. A my płacimy na tego pana, żeby mógł się tak zachowywać - stwierdził. Mąż kobiety jest bezrobotny, pobiera zasiłek i "500 plus" na córki. - To jest katastrofa - ocenił sytuację Kariny Kaszewiak.
Wszystkiemu przysłuchiwał się poseł Jarosław Sachajko, który dał płaczącej kobiecie nadzieję. - Ja pani jak najbardziej pomogę - zadeklarował.
Na koniec odezwał się przedstawiciel kleru, którego w programie TVP nie mogło zabraknąć. Jednak jego pytanie zaskoczyło Karinę i widzów prawdopodobnie też.
- Trzeba zawalczyć o to, żeby sobie przebaczyć - mówił o małżonkach. - Co by pani zaoferowała mężowi? - zapytał.
Zdezorientowana kobieta po chwili zastanowienia odrzekła, że nie zabrałaby mu dzieci, a pozwoliła na widzenia.
Pytanie księdza było na miejscu? Oglądaliście odcinek?
Zobacz także