"Sprawa dla reportera": skandaliczny odcinek. Nikt nie zareagował

Ani Elżbieta Jaworowicz, ani pozostali jej goście nie zareagowali na skandaliczne słowa przyzwalające na przemoc wobec dzieci
Ani Elżbieta Jaworowicz, ani pozostali jej goście nie zareagowali na skandaliczne słowa przyzwalające na przemoc wobec dzieci
Źródło zdjęć: © vod

22.04.2022 09:20, aktual.: 22.04.2022 10:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Elżbieta Jaworowicz jak zwykle pochyliła się w swoim programie nad losem nieszczęśliwych bohaterów. Ostatnia ze spraw tylko pozornie dotyczyła jednak konfliktu rodziców z synami. Prawdziwą sprawą jest to, jak w studiu TVP mówiło się o przemocy wobec dzieci. Skandaliczne słowa padły zwłaszcza z ust księdza.

W ostatnim odcinku "Sprawy dla reportera" jednymi z bohaterów byli państwo Marciniakowie, małżeństwo w podeszłym wieku, które skarżyło się na swoich dorosłych synów. - Państwo Marcinkowie pragną wyjść z niewoli we własnym domu, który wraz z całym dorobkiem życia przekazali jednemu z dwóch synków. To niekończąca się pieśń o krzywdzie starych rodziców, a także krówki Loli. [...] Oprawcami są według rodziców najbliżsi - zaczęła patetycznie Elżbieta Jaworowicz, choć nie dopowiedziała wówczas, że za pokrzywdzonych uważają się także dorośli dziś synowie bohaterów tej historii.

W reporterskim materiale widać zapłakanych staruszków opowiadających o tym, jak synowie chcą "ich wykończyć". Skarżą się na przemoc ze strony dzieci, na dewastację mienia, na zniszczenie dorobku życia. Rozgoryczona pani Halina płacze przed kamerą nad losem swojej krowy, Loli. Nie nad losem swojej rodziny.

- Lekką ręką oddaliśmy cały swój dorobek życia - płakała pani Halina. - Myśleliśmy, że będziemy szanowani - zawodziła bohaterka. Ale w telewizyjnym studiu okazuje się, że jest i druga strona medalu i krzywda drugiej strony. Reporterka, która spotkała się z synami bohaterów, opowiadała o płaczu jednego z nich, gdy wspominał dzieciństwo. Był bity. I wtedy rozpoczęło się coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca, a już na pewno nie w publicznej debacie - przyzwolenie na przemoc wobec dzieci, bagatelizowanie jej skutków, a także niestety, usprawiedliwianie rękoczynów.

Gdy reporterka opowiadała, o co synowie mają żal do rodziców, brakowało wśród telewizyjnych ekspertów zrozumienia. Zmuszanie do ciężkiej pracy? Sprawa oczywista, wszak mieszkali na wsi, dziwił się poseł Jarosław Sachajko. Lanie? Kto nie był bity - umniejszali goście. "A może zasłużyli" - pada i takie stwierdzenie. Jednak wyjątkowo skandalicznej wypowiedzi dopuścił się ksiądz.

- Nawet jeżeli dostali pasem w młodości...- zaczął ks. Kazimierz Kurek. "No to co" - od razu padło z sali. - Oni są wykształceni - kontynuował salezjanin - mają wiedzę, rozumieją to. No ciągle powracać, to jest jakaś niedojrzałość tych, co płaczą. Mężczyźni w sile wieku.... - mówił z lekką drwiną ksiądz, wyraźnie biorący w obronę rodziców. Nikt nie zareagował.

Ks. Kazimierz Kurek
Ks. Kazimierz Kurek © vod

Tak jednostronnie nie oceniał tej sytuacji polityk Solidarnej Polski, Tadeusz Cymański, który też przyznał, że był bity, choć nie płakał.

- Też byłem częstowany tym od ojca - wyznał - ale ja bym nie płakał - zaznaczył i tłumaczył, że czym innym jest twarde, surowe wychowanie, a czym innym jest przemoc i brutalność. Najwyraźniej Cymański dopuszcza pewne formy fizycznego karcenia, choć koniec końców ujął się za dziećmi bohaterów, wskazując, że mowa jest o płaczu dorosłych dziś dzieci. - To jest szokujące - podkreślił.

Jedynym głosem rozsądku w telewizyjnym studiu zdawał się być prof. Janusz Heitzman, pełnomocnik ds. psychiatrii przy Ministrze Zdrowia.

- Musimy pamiętać, że przemoc i złośliwość rodzi to samo. Pierwsza przestroga dla rodziców. Jak stosujesz przemoc w stosunku do swoich dzieci, to licz się z tym, że to się kiedyś może obrócić przeciwko tobie - zauważył.

Państwo Marciniakowie zapewniali jednak, że synów nigdy nie bili. - Nie byliśmy agresywni do dzieci, bośmy oddali wszystko - broniła się przed kamerą matka. Na dowód swojej niewinności wypominała, jak woziła synowi obiady do wojska, a poseł Sachajko z księdzem ironizowali, że pewnie tym przyczyniła się do obecnej niewdzięczności synów.

Wymowne było zakończenie programu, gdy bohaterowie zapytani o to, czego w zasadzie by chcieli, nie wspomnieli ani słowem o pogodzeniu się z dziećmi, lecz o odzyskaniu darowanych im rzeczy.

Elżbieta Jaworowicz, też zupełnie bagatelizując wątek przemocy wobec dzieci, zapytała bohaterów, czy chcieliby, żeby ktoś "z tych mądrych ludzi", wskazując na ekspertów, przyjechał do ich domu i "przemówił do rozsądku" dzieciom. A kto przemówi do rozsądku rodzicom? To jest dopiero sprawa, nie tyle dla reportera, co dla odpowiednich instytucji.

Bohaterowie ostatniej "Sprawy dla reportera"
Bohaterowie ostatniej "Sprawy dla reportera" © vod

Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.

Źródło artykułu:WP Teleshow
sprawa dla reporteraelżbieta jaworowicztvp