Tego się nikt nie spodziewał. Tuż przed programem spotkała go tragedia
W "Sprawie dla reportera" jak zwykle nie zabrakło ogromnych emocji. W czwartkowym odcinku poznaliśmy historię przedsiębiorcy, który jest skonfliktowany ze swoim ojcem. W pewnym momencie w studio doszło do spięcia między nim a ekspertem Piotrem Kaszewiakiem.
W ostatnim odcinku "Sprawy dla reportera" jednym z bohaterów był Mateusz Hędzelek. Wraz z ojcem, profesorem medycyny, jest właścicielem jednej z największych i najnowocześniejszych klinik medycznych w Polsce. Choć teoretycznie jest milionerem, mężczyzna, który cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, nie ma pieniędzy.
W programie zobaczyliśmy materiał, który pokazał, jak żyje bohater programu. Elżbieta Jaworowicz podsumowała jego egzystencję w dosadny sposób: "Wylądował pan z luksusu na slamsach". Hędzelek przebywa w mieszkaniu, które za darmo udostępnił mu jego lekarz.
Gdy Jaworowicz spytała, co jest przyczyną jego obecnej sytuacji, Hędzelek obwinił ojca. – Ojciec chce mi to wszystko zabrać. Wziął ochroniarzy i nie wpuszcza mnie do budynku – powiedział.
Po chwili dowiedzieliśmy się, że ojciec wyrzucił go firmy w 2012 r. Miał wykorzystać fakt, że bierze on leki psychotropowe. – Wykorzystał prawo w Polsce, ze każdy może zadzwonić i powiedzieć, że albo mam myśli samobójcze, albo chce kogoś skrzywdzić – wyznał Hędzelek.
Jego zdaniem celem ojca jest przepisanie majątku na niego samego, włączając w to leasingi i dotację, którą Hędzelek otrzymał od Unii Europejskiej. – Wszyscy wiedzą, również lekarze, że używają bezprawnie mojego sprzętu. Ja chcę, by mój ojciec poszedł do więzienia za to wszystko, co się stało – powiedział.
Po tym mocnym materiale wróciliśmy do studia, w którym szybko doszło do dramatycznych scen. Posłanka Lidia Staroń wspomniała o tym, że w 2019 r. Hędzelek otrzymał darowiznę od przebywającej w domu pomocy mamy, która miała 50 proc. udziału w spółce. Po tych słowach gość programu wyznał, że mama umarła dwa dni przed jego pojawieniem się w studio TVP i wybuchnął płaczem.
Następnie do głosu doszedł adwokat Piotr Kaszewiak. Zaczął ostro.
– Ja tu widzę tyle świństw, że moglibyśmy obłożyć kilka seriali telewizyjnych. "Pogoda dla bogaczy", "Dynastia", wszystko mi przychodzi do głowy. Problemy milionerów. Jacy lekarze? Zwykli wspólnicy, którzy po prostu pokłócili się o pieniądze. Od czego się to zaczęło? Obydwaj panowie mieli dostęp do kasetki z pieniędzmi i sobie wyjmowali z niej setki tysięcy złotych. Pan zarzucił ojcu, że ten przywłaszczył sobie prawie dwa miliony złotych. Zaczął się pan domagać zwrotu tej kwoty od ojca – powiedział ekspert.
Kaszewiak zaczął powątpiewać w kwestię związaną z darowizną od matki. – Pan twierdzi, że mama była chora psychicznie od sześciu lat. Stąd jeśli taki był jej stan zdrowia, to zastanawiam się, czy była zdolna trzy lata temu cokolwiek panu darować – stwierdził.
Hędzelek zapewniał, że on nic nie wyjmował z kasetki, odnosząc się z ironią do Kaszewiaka i jego "wspaniałego serca". Zaczął mówić, że nie ma pojęcia, dlaczego adwokat go atakuje. Kaszewiak odpowiedział, że podaje mu fakty, które niekoniecznie muszą się mu podobać: – Nie jesteśmy klakierami, żeby tu panu klaskać. Pan odstawia pewien teatr.
Hędzelek głośno się zaśmiał na tę uwagę i spytał Kaszewiaka, czy ten mu zazdrości. – Nie mam panu czego zazdrościć, nie mam konfliktu ze swoim tatą. To jest absurdalna rozmowa – odparł.
Ostatecznie emocje trochę się ostudziły i gość po słowach Krzysztofa Zanussiego nagle uwolnił się od nienawiści do ojca. Na końcu przeprosił Kaszewiaka, dziękując mu za to, co mówił. A Jaworowicz nazwał… swoim aniołem.