"Ślub od pierwszego wejrzenia": Martyna ostrzega nowych uczestników. Dostało się też Przemkowi
07.02.2019 19:26, aktual.: 07.02.2019 19:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Uczestniczka show TVN postanowiła odpowiedzieć fanom na nurtujące ich pytania. Skrytykowała nie tylko byłego już męża, którego poznała przed kamerami, ale również ekspertów i lektora.
Martyna Końca była uczestniczką 3. edycji programu "Ślub od pierwszego wejrzenia". Niestety, nie udało jej się znaleźć upragnionej miłości. Z mężem, którego poślubiła na oczach kamer, rozwiodła się pod koniec listopada 2018 r. Małżonkowie nie potrafili znaleźć wspólnego języka i nieustannie sobie dogryzali. Widzowie natomiast zachodzili w głowę, jak to możliwe, że telewizyjni eksperci dobrali ich w parę.
Choć program już kilka miesięcy temu zniknął z anteny, niektórzy wciąż interesują się życiem jego bohaterów - w tym właśnie Martyny. Ostatnio dziewczyna zabawiła się w influencerkę i za pośrednictwem Instagrama odpowiedziała na kilkanaście pytań zadanych przez fanów. Oczywiście większość z nich dotyczyła udziału w produkcji TVN i jej relacji z byłym już mężem Przemkiem.
Już na wstępie Martyna zaznaczyła, że po programie zmieniła pracę, nastawienie do życia i spełniła jedno ze swoich marzeń - przeprowadziła się. Wciąż jednak nie zapomniała tego, co przeżyła rok temu w programie. Początkowo wierzyła, że udział w show pozwoli jej się w końcu ustatkować.
- Byłam fanką tego programu. Oglądałam od pierwszego sezonu wszystkie odcinki i po prostu zaufałam ekspertom. Stwierdziłam, że spróbuję czegoś nowego, jako że do tej pory trafiłam na nieodpowiednich mężczyzn Cóż mogę powiedzieć... Współczuję ludziom, którzy zgłosili się do kolejnej edycji i którzy, tak jak ja, zaufali. Bo z większości z nas eksperci zrobili sobie po prostu jaja - powiedziała w relacji na InstaStory.
Uczestniczka nie ukrywa, że przeżyła w programie koszmar i gdyby wiedziała, co ją spotka, nigdy nie przyszłaby na casting.
- Żałuję udziału w programie, ponieważ zgłaszając się, chciałam być szczęśliwa, znaleźć to, czego na tamten moment mi brakowało. Ale niestety wyszło inaczej. Dla mnie to jest kompletną bzdurą, mówiąc, że to nie jest koncert życzeń, ponieważ ten program to właśnie jest koncert życzeń. Gdybym chciała mieć kogoś, kto mi się nie podoba i nie pasuje do mnie pod żadnym pozorem... Biorąc udział w tym programie, chajtając się z obcą osobą, sorry, ale mogłam mieć wymagania. Każdy z nas wypełniał ankietę, pisał swoje preferencje. Niestety, niektórych olano. (...) Bardzo żałuję, że wpuściłam ekipę telewizyjną do domu, że wciągnęłam w to wszystko rodzinę i przyjaciół. Przeżywali to tak, jak ja. Miałam ogromną tremę, ponieważ był to mój pierwszy występ w telewizji, nie było żadnych powtórek. Może byłam też momentami zbyt szczera, ale taka jestem - dodała.
Fani byli też ciekawi, jak bardzo to, co zostało przedstawione w programie, było zbieżne z rzeczywistością. Według Martyny, niewiele rzeczy się pokrywało.
- Nie mogę zdradzać szczegółów, bo dalej obowiązuje mnie umowa. Powiem, że wiele rzeczy nie zostało pokazanych z tego materiału, który nagrywaliśmy To, co mnie najbardziej wkurzyło, to lektor, który dopowiadał sobie kompletne głupoty w każdym odcinku, np. o wysokim brunecie. Słuchajcie, kiedy ja powiedziałam, że chce wysokiego bruneta? To nie były moje słowa, tylko mojej koleżanki. Powiedziała po prostu, że pasowałby do mnie wysoki brunet, tak samo jak powiedziała o Grey'u. Mnie by ten Grey wykończył. Byłam mega zła, jak to oglądałam, jak patrzyłam, co specjaliści i lektor o mnie mówili. Bo nie zasłużyłam sobie na to. Nie jestem taką osobą. Ale co ja mogłam zrobić? - stwierdziła.
Dziewczyna odniosła się też do słów Przemka, który zasugerował, że Martyna cierpiała na depresję i to m.in. dlatego ich związek nie miał szans przetrwać.
- Nie wierzcie w to, co pokazuje telewizja. Człowiek z depresją na pewno nie zgłosiłby się do takiego programu, nie wytrzymałby presji i tego, że cała Polska go ogląda. Nie poradziłby sobie. Nie mam problemów z głową i nie mylcie depresji z gorszym okresem w życiu - powiedziała stanowczo.
Bohaterka "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zdradziła również, jak wyglądała jej pierwsza reakcja, gdy zobaczyła swojego przyszłego męża przed urzędnikiem stanu cywilnego.
- Szczerze? Pomyślałam sobie, że to jakiś żart. Czekałam aż przyjdzie ten właściwy, ale nie przyszedł. Ale żeby nie było, nie mam pretensji do Przemka, bo to eksperci nas dobrali, a nie my sami. (...) Ten program nauczył mnie cierpliwości. To, że Przemek przebrał się w strój jednorożca, to niektórym to pasuje, mi nie. To on zrobił z siebie błazna, nie ja. (...) Widziałam jego bajkę. Żenada. Co tu więcej mówić. Ale nie chcę prowadzić już wojny, więc ten etap zamykam. Nie chcę nawet mówić o swoich relacjach z Przemkiem - podsumowała.
Na pytanie o kolejny ślub, odpowiedziała krótko: "dajcie żyć, dopiero się rozwiodłam". Nie kryje jednak, że w jej życiu pojawił się nowy mężczyzna i dziś jest szczęśliwie zakochana.