Wiesia z "Sanatorium miłości" nie nosi maseczki. "Gdzie był rząd, jak zaczynała się pandemia?"
Wiesia, przebojowa seniorka z Białegostoku, w mig stała się jedną z najbarwniejszych uczestniczek 2. edycji "Sanatorium miłości". Nie bała się wyrażać swojego zdania, czym zresztą podbiła serca widzów. Jako że zawsze ma coś do powiedzenia, oceniła nawet działania rządu w związku z pandemią koronawirusa.
13.05.2020 07:37
Wiesława Judek była jedną z najbardziej charakternych bohaterek 2. edycji "Sanatorium miłości". Pewna siebie, bezkompromisowa, z ciętym językiem i dosłownie szczera do bólu. Choć często na wszystko i wszystkich narzekała, kocha spotkania z ludźmi. Niestety, teraz, przez pandemię koronawirusa, prawie nie rusza się z domu, nie widuje z rodziną i znajomymi. Wie, że szczególnie narażeni są seniorzy, ale niektóre obostrzenia wydają jej się mało rozsądne.
- Powiem szczerze, że patrzę na tę epidemię trochę z przymrużeniem oka. Godziny na zakupy dla seniorów wyznaczyli między 10-12, kompletnie bez myślenia. Mój syn pracuje, więc nie zrobi zakupów o tej porze, mimo że chciałby zrobić je dla mnie. Nie podoba mi się, że kazali teraz nosić te maseczki. Gdzie był rząd, jak zaczynała się pandemia? Nikt nie mówił wtedy o żadnych maseczkach. Maseczkę noszę tylko będąc w sklepie, z szacunku do innych. Na pustej ulicy jedna nie zakładam maski, bo mam problemy z sercem i ciężko mi się oddycha. Zauważyłam jednak, że nie jestem odosobniona w takim podejściu - powiedziała w rozmowie z "Faktem".
Wiesia przyznała też, że nie żałuje udziału w "Sanatorium miłości". Nie uważa jednak, aby program w jakikolwiek sposób wpłynął na jej życie. Zgłaszając się do show, wcale nie zakładała, że pozna wymarzonego księcia z bajki, w którym się zakocha bez pamięci. Liczyła na coś zupełnie innego.
- W zasadzie udział w programie nic nie zmienił. Takie samo życie prowadziłam przed, jak i po zakończeniu "Sanatorium miłości". Tylko tyle, że trochę zeszczuplałam, no i się sprawdziłam. Babcia 69 lat, a latała na paralotni! (...) Zawsze byłam pewna siebie, ale faktycznie po programie poczułam się jeszcze lepiej w tym aspekcie. Jednak podstawowe sprawy się nie zmieniły. Dalej mieszkam z synem, miłości w programie nie znalazłam, ale też jej tam nie szukałam. Poznałam fajnych kolegów i koleżanki. Mam cięty język, ale jak ktoś chce, to mnie toleruje - dodała.
Jako że Wiesia zawsze mówi to, co myśli, bez ogródek zdradziła też, kto według niej powinien wygrać w finale "Sanatorium miłości". Jak można się domyślić, wcale nie głosowała na zwyciężczynię.
- Jeśli mam być szczera, to stawiałam na Halinkę. Zaprzyjaźniłyśmy się, ona dużo w życiu przeżyła, więc głosowałam na nią. Byłam bardzo zawiedziona, że wygrała Bożena. Mówię to otwarcie - powiedziała z rozbrajającą szczerością.
Obecnie Wiesia zaangażowała się w "swego rodzaju Telefon Zaufania". Ci, którzy mają jakiś problem, mogą do niej zadzwonić i uzyskać wsparcie. Choć w dobie pandemii "do sklepu za nikogo nie pójdzie", może pomóc choćby dobrym słowem. Seniorka przyznała jednak, że ta praca mocno dała jej w kość i bywa uciążliwa. Dzwoniący nie znają bowiem umiaru i potrafią obudzić ją w środku nocy.