"Rolnik szuka żony": Małgorzata Borysewicz ubolewa, że nie może pokazać prawdy o hodowli zwierząt. "Byście mnie zmiażdżyli"
Małgorzata Borysewicz wraz z poznanym w programie "Rolnik szuka żony" mężem prowadzi gospodarstwo na Podlasiu. Choć chętnie odkrywa przed fanami kulisy życia na wsi, przyznała ostatnio, że nie wszytko może pokazać. Np. tego, jak wygląda transport zwierząt do ubojni.
W 2017 roku Małgorzata Borysewicz (wówczas jeszcze Sienkiewicz) zyskała w programie TVP męża i popularność. Absolwentka agronomii i agrobiznesu w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, która wraz z rodzicami prowadziła prawie 50-hektarowe gospodarstwo specjalizujące się głównie w hodowli krów, znalazła kompana nie tylko do życia, ale i pracy. Wraz z Pawłem mieszkają w Uśnikach Kolonii na Podlasiu, a realia zarówno swojego rodzinnego, jak i zawodowego życia pokazują fanom na Instagramie.
Rolniczka w szpilkach (tak nazywa się profil Borysewicz na Instagramie) chcąc przybliżyć internautom życie na wsi i to, jak w praktyce wygląda hodowla krów, zamieszcza na Instastories liczne nagrania ze swojej codziennej pracy. Jak jednak z przykrością przyznała niedawno rolniczka z czwartej edycji hitu TVP, nie wszystko może pokazać. A to z powodu obaw przed potencjalną krytyką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z czego konkretnie zrezygnowała Małgorzata Borysewicz? Rolniczka nie zdecydowała się m.in. pokazać tego, jak wygląda np. transport zwierząt do ubojni. Choć miała ciekawą ofertę współpracy, zrezygnowała z niej.
- To jest naturalna rzecz na wsi, dotyczy każdego rolnika, który produkuje mleko, chowa zwierzęta […] Pokazałabym wam, że to jest w sposób bezpieczny, że one są zaopiekowane, że mają dostęp do wody, do ściółki i że nikt im nie robi w tym momencie krzywdy, bo to jest zgodne z normami weterynaryjnymi i agencyjnymi - opowiadała Borysewicz, która ostatecznie jednak nie odważyła się pokazać transportu zwierząt w swoich mediach społecznościowych.
Jak przyznała, dotychczasowe doświadczenie na Instagramie sprawiło, że dmucha na zimne. W obawie przez opaczną interpretacją tematu, zrezygnowała z niego całkowicie.
- Nie mogę wam pokazać wszystkiego, bo wiem, że za niektóre posty lub relacje byście mnie zmiażdżyli. [...] Byłabym tą osobą, która gnębi zwierzęta - stwierdziła Borysewicz. - Instagram nauczył mnie tego, że nie wszystko możemy pokazać, a szkoda. [...] Dużo ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, czym my się na co dzień zajmujemy, jak to wygląda w rzeczywistości - ubolewała Małgorzata Borysewicz.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" kłócimy się o skandaliczną "Blondynkę", znęcamy się nad ostatnim (daj Bóg!) filmem Patryka Vegi i zgrzytami zębami, wspominając makabryczne zbrodnie "Dahmera". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.