Połknęła tabletkę aborcyjną w TV Republika. Zdradziła, co usłyszała po programie z ust posłanki PiS
Natalia Broniarczyk zażyła tabletkę aborcyjną na antenie TV Republika celowo, by obalić kłamstwa na temat aborcji farmakologicznej i udowodnić, że pigułka nie jest szkodliwa - podkreśliła w rozmowie z Wirtualną Polską. Działaczka Aborcyjnego Dream Teamu zdradziła także, jak nazwała ją posłanka PiS i komu pokazała po programie środkowy palec.
16.04.2024 | aktual.: 16.04.2024 20:43
O tym mówi dziś cała Polska - Natalia Broniarczyk, działaczka organizacji Aborcyjny Dream Team, zaproszona do telewizji Republika na dyskusję o aborcji, zażyła tabletkę aborcyjną na oczach osób obecnych w studiu oraz widzek i widzek.
Wirtualnej Polsce udało się porozmawiać z aktywistką, która ujawnia kulisy skrupulatnie jak się okazuje przemyślanej akcji. Broniarczyk zdradziła także, co po programie usłyszała z ust posłanki PiS i komu pokazała środkowy palec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: W związku z prawdziwymi czy całkiem fałszywymi obawami wielu osób, o to, co się z tobą stało po zażyciu "bomby hormonalnej", nie sposób nie zacząć od pytania: jak się dziś czujesz?
Natalia Broniarczyk, aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu: Oczywiście czuję się bardzo dobrze, normalnie, pod względem fizycznym zupełnie nic mi się nie stało. Takie tabletki nie wywołują żadnych skutków ubocznych. Jestem tego najlepszym przykładem, który obala mity i bzdury, które na ten temat szerzą środowiska konserwatywne.
Jak to się stało, że trafiłaś do Telewizji Republika, na dodatek do programu na żywo?
Dostałam zaproszenie, co - nie ukrywam - trochę mnie zdziwiło. Bałam się prowokacji czy innych problemów, dlatego postawiłam warunek: chciałam znać dokładny skład osób, które będą występować ze mną. Kiedy go dostałam, zdecydowałam się tam pójść i wystąpić.
Od początku byłaś przygotowana na zażycie pigułki?
Tak, zaplanowałam to, byłam na to gotowa od początku. Nie widziałam żadnych przeciwwskazań i nie bałam się konsekwencji. Ani pod względem medycznym, ani jeśli chodzi o kwestie etyczne i medialne. Wyszłam z założenia, że do takiej telewizji chodzi się tylko raz. I trzeba tam zrobić coś takiego, żeby to jej władze żałowały, że mnie zaprosiły, a nie żebym ja żałowała, że tam poszłam.
Jak się czułaś w studiu, usadzona między polityczkami o konserwatywnych poglądach?
Bardzo dobrze. Miałam plan i chciałam go realizować - zamierzałam jasno i konsekwentnie mówić o rzeczywistości aborcyjnej w Polsce. Wiedziałam, że jeśli będę podawać fakty, łatwo ośmieszę i obalę mity czy propagandowe kłamstwa. Co prawda na początku prowadząca trochę zbiła mnie z pantałyku, chcąc rozmawiać o sytuacji w Stanach Zjednoczonych, ale szybko udało mi się przenieść tę rozmowę na grunt polski.
Jesteś zadowolona z przebiegu tej dyskusji?
Mam wrażenie, że dość wyraźnie pokazałam, że nie da się nas zawstydzić mówieniem o aborcji, jeśli same się jej nie wstydzimy. Mam wrażenie, że to raczej pozostałe panie nie czuły się najlepiej. Świadczy o tym choćby sposób, w jaki pożegnała się ze mną Agnieszka Wojciechowska van Heukelom z PiS.
Co powiedziała?
Wychodząc ze studia powiedziałam "do widzenia", na co ona odparła: "nigdy wcześniej nie spędziłam tyle czasu z seryjnym mordercą".
I wtedy pokazałaś jej środkowy palec, o czym dziś trąbią wszystkie media?
Pokazałam, to prawda. Ale nie do końca jej. To rzeczywiście było w podobnym momencie, ale było skierowane do kogoś innego - kiedy wychodziłam ze studia, zobaczyłam ludzi, pracujących w Telewizji Republika. Najbardziej zwrócił moją uwagę Adrian Stankowski. To człowiek, który bardzo często wypowiadał się w TVP i Telewizji Republika w sposób, który uważam za skandaliczny i bardzo krzywdzący dla wielu osób. Nie mogłam spokojnie na niego patrzeć, a że jestem osobą bardzo impulsywną, pokazałam mu, co myślę, o jego postawie i działaniach.
Jak dziś, po upływie pewnego czasu, oceniasz to, co się stało na antenie telewizji Republika?
Jestem zadowolona. Pokazałam, że to nie jest miejsce prawdziwej debaty. Udowodniłam, że jeśli redakcja chciała ośmieszyć mnie i moje poglądy, to zrobiła błąd.
Jakie reakcje do ciebie docierają?
Różne. Ważne dla mnie jest to, że udało mi się - co się nie zawsze zdarza - przebić poza granice mojej bańki i dotrzeć z przekazem dotyczącym aborcji także do ludzi, którzy są od niego odcięci. To bardzo ważne.
A pozwy sądowe? Spodziewasz się ich?
Panie zapowiedziały je przecież już podczas programu. Na razie jednak nic do mnie nie dotarło. Jestem w ciągłym kontakcie z moim adwokatem, który mnie uspokaja. Mówi, że nie zrobiłam niczego nielegalnego: "nic na ciebie nie mają". Nie podałam nazwy handlowej preparatu, a jedynie jego określenie medyczne, więc nie można mówić o nielegalnej formie reklamy.
Informowanie o aborcji jest w Polsce legalne, więc nie złamałam prawa. Jestem też spokojna, bo wiem, że stoją za mną autorytety naukowe, liczne badania laboratoryjne, opinie Światowej Organizacji Zdrowia. Aborcja farmakologiczna jest uznanym naukowo, bezpiecznym sposobem usunięcia niechcianej ciąży, jedynym dostępnym w kraju, w którym - jak w Polsce - zakazane są wszelkie inne metody. Cieszę się, że mogłam o tym powiedzieć i że o moich słowach i o tym, co zrobiłam w studiu, tak głośno mówi się do teraz.
Komentarz posłanki PiS Agnieszki Wojciechowskiej van Heukelom znajdziecie tutaj.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: