Brali pieniądze od TVP. Teraz zabierają głos ws. zarobków
Inne media nie płacą za komentarze eksperckie. Ale okazuje się, że w TVP stosowano ten proceder. Jacek Wrona to jedna z osób, która znalazła się na liście płatnych komentatorów publicznego nadawcy. Dotarliśmy do niego: - Na początku mojej współpracy z TVP w ogóle nie było mowy o pieniądzach.
W ramach porządkowania spraw w mediach publicznych odkryto kolejną aferę poprzedniej władzy: ujawniony został system płacenia za wypowiedzi osobom pojawiającym się na antenie TVP w charakterze ekspertów i ekspertek. - To oburzające - mówią eksperci zapytani przez Wirtualną Polskę o ten proceder.
Występ w TVP? Co trzy dni
System stworzony w TVP działał z powodzeniem przez długie lata. Za każde pojawienie się w studiu TVP płaciła 500 zł, a że takich występów było dużo, niektórzy zarobili naprawdę spore pieniądze. MKiDN podało, że jedna z osób z grona eksperckiego zarobiła w ten sposób prawie 300 tys. zł.
Wśród osób, z którymi TVP współpracowała regularnie, znaleźli się przede wszystkim dziennikarze i publicyści znani z konserwatywnych poglądów, którzy na co dzień pracują w prawicowych mediach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lista jest wciąż uzupełniana. Obecnie znaleźć na niej można m.in.: Jacka Karnowskiego, Michała Karnowskiego, Adriana Stankowskiego, Jerzego Jachowicza, Elżbietę Królikowską-Avis, Piotra Grzybowskiego, Pawła Piekarczyka, Miłosza Manasterskiego, Marka Formelę, Karola Gaca, Jacka Wronę, Macieja Gnatowskiego, Annę Derewienko, Mariana Kowalskiego, Jana Pietrzaka czy Piotra Nisztora.
Szczegółowe analizy systemu eksperckiego tworzy od jakiegoś czasu Flash, anonimowy obserwator i badacz TVP. Wyliczył on np., że w 2023 r. Tomasz Sakiewicz wypowiadał się w TVP prawie 150 razy, czyli średnio częściej niż co trzeci dzień, gen. Roman Polko pojawił się 122 razy, a Adrian Stankowski - 105. Według najnowszych wyliczeń analityka na podium wskoczył ostatnio Piotr Grzybowski, którego opinie można było usłyszeć 136 razy.
Żadnych pieniędzy, ewentualnie taksówka
Praktyka płacenia za pojawianie się w mediach na zasadach eksperckich jest niezwykle rzadka. Z reguły redakcje proszą o komentarz za darmo. Osoby przygotowujące materiały w mediach często mają własne listy osób, które sprawnie i w ciekawy sposób komentują wydarzenia z różnych dziedzin.
- Za diabła! Nie mam takiego budżetu i nie planuję mieć - tak na pytanie o to, czy płaci ekspertom i ekspertkom za komentarze odpowiada Paweł Płuska, szef nowego programu informacyjnego TVP "19:30". - Jeszcze kiedy pracowałem jako reporter, nikt nigdy nie chciał pieniędzy za wypowiedź. To jest jakaś paranoja, żeby za to płacić! Gdzie tu dziennikarstwo, gdzie tu obiektywizm?
O tym, że stacja Polsat nie płaci osobom, które się w niej wypowiadają jako eksperci i ekspertki, zapewnił Wirtualną Polskę rzecznik prasowy stacji Tomasz Matwiejczuk. Na podobne pytanie nie odpowiedziała jednak rzeczniczka TVN-u.
- Prawie wcale nie dostajemy propozycji wypowiadania się w charakterze eksperckim za pieniądze - mówi anonimowo osoba, która pomaga mediom w kontakcie z ekspertkami i ekspertami z jednej z najbardziej znanych i cenionych polskich uczelni. - To są bardzo rzadkie, wyjątkowe przypadki, np. specjalne, płatne dodatki prasowe. Czasem, jeśli chodzi o osobistą obecność w studiu, media proponują dojazd taksówką na swój koszt, ale to raczej ułatwienie i kwestia organizacyjna, a nie przekazywanie korzyści za wypowiedź na antenie.
Potwierdza to Renata Czeladko, rzeczniczka prasowa Uniwersytetu SWPS - osoby pracujące na tej uczelni bardzo często wypowiadają się w mediach w charakterze komentatorów.
- Centrum Prasowe i Kontaktów z Otoczeniem Uniwersytetu SWPS współpracuje z mediami na zasadach relacyjnych, niekomercyjnych - mówi.
Koszty pochłaniały wszystko
Udało nam się dotrzeć do dwóch osób z listy płatnych ekspertów. Jedną z nich jest Jacek Wrona, były komisarz policji, dziś ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa, a zwłaszcza terroryzmu międzynarodowego i przestępczości zorganizowanej.
- Na początku mojej współpracy z TVP w ogóle nie było mowy o pieniądzach - tłumaczy. - Pojawiły się, kiedy zaczął działać program "#Jedziemy". Pojawiałem się tam raz w tygodniu, w środy. Za każdy występ dostawałem 500 zł brutto, czyli 420 zł "na rękę".
Komentator opowiada, że tak to wyglądało tylko w teorii, bo w praktyce jego udział w programie TVP generował spore koszty, które pokrywał sam.
- Chętnie opowiem, jak to wyglądało w praktyce z mojego punktu widzenia - zwierza się. - Mieszkam w Częstochowie, musiałem więc dojeżdżać co tydzień do Warszawy własnym samochodem. Nagrania były wcześnie rano, na stanowisku do make-upu musiałem usiąść około godziny 7. Latem czasem udawało mi się dojechać rano, ale zimą, kiedy warunki na drodze na to nie pozwalały, musiałem dotrzeć do Warszawy już we wtorek wieczorem i przenocować w hotelu.
Dalej podsumowuje: - Dostawałem 420 zł, na benzynę wydawałem około 150-200 zł, tyle samo na hotel, zostawało mi kilkadziesiąt złotych na śniadanie po nagraniu. Tak wyglądały te "niebotyczne zarobki". Potem, kiedy zaczęły się lockdowny i nie można było nagrywać w studiu w Warszawie, było - paradoksalnie - jeszcze gorzej, bo moje koszty znacznie wzrosły. Wiele razy nagrywałem swoje wypowiedzi w terenie, np. na granicy polsko-białoruskiej czy na przekopie Mierzei Wiślanej, dojazd tam z Częstochowy naprawdę dużo mnie kosztował.
Na wypowiedź o płatnych występach w TVP zdecydował się też historyk, prof. Grzegorz Kucharczyk.
- Owszem, dostawałem z TVP pieniądze, ale to były grosze - opowiada. - Nie miałem żadnej stałej umowy, często wypowiadałem się zupełnie za darmo. I tylko czasem przychodziły, czy raczej powiedziałbym: skapywały, jakieś niewielkie kwoty. Czasem 100 zł, czasem 200. W sumie nie dobiłem nawet do tysiąca. Mógłbym chyba stwierdzić, że zarobiłem tam 500+. Nie ukrywam, chętnie zarabiałbym w TVP tyle, ile Michał Adamczyk czy inni celebryci. Niestety, naukowcy nie są tam w cenie w takim stopniu.
Maciej Myśliwiec, medioznawca ze Space Agency, podaje swego rodzaju wytyczne, które redakcje powinny brać pod uwagę, dobierając osoby komentujące, pojawiające się na łamach czy antenach.
- To powinny być przede wszystkim osoby bezstronne, niezwiązane bezpośrednio z podmiotami, które są zaangażowane w komentowane wydarzenia czy problemy - wyjaśnia. - To powinny być też osoby dysponujące ekspercką, obiektywną wiedzą na dany temat. I w związku z tym nie jestem do końca przekonany, czy - jak to było w przypadku TVP - dziennikarze i dziennikarki to najlepsze osoby do komentowania spraw z zakresu np. polityki czy ekonomii.
Rzetelność, obiektywizm, żadnych wątpliwości etycznych
O wypowiadaniu się za pieniądze zgodnie i bardzo krytycznie wypowiadają się osoby, które same pojawiają się w mediach w charakterze komentatorów.
- To oburzające - mówi Myśliwiec. - Osoba wypowiadająca się w mediach w charakterze eksperta nie powinna budzić żadnych wątpliwości etycznych. To niezwykle ważne, jeśli chodzi o jej obiektywizm i rzetelność. Otrzymując wynagrodzenie za swoje wypowiedzi, automatycznie wchodzi się w relację zależności z redakcją, która zamawia komentarz. I wtedy zaczyna się problem. Bo pojawia się np. pytanie, czy taka osoba nie mówi rzeczy, które podobają się redakcji, tylko po to, żeby dostać od niej kolejne zlecenie.
- Ekspert raczej nie powinien wypowiadać się za pieniądze, gdy komentuje jakieś sprawy czy odpowiada na pytania dziennikarzy - dodaje prof. Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Jeśli jest prawdziwym ekspertem, to traktuje to również jako swoisty obowiązek wobec społeczeństwa. Wtedy nie ma dwuznaczności.
Komentator wskazuje jednocześnie sytuacje, w których pobieranie wynagrodzenia przez ekspertów czy ekspertki nie budzi etycznego sprzeciwu.
- Dzieje się tak, gdy ktoś diagnozuje jakąś kwestię w sposób autorski, opiniuje niezależnie w swoim własnym artykule czy programie zakontraktowanym przez jakieś medium - wyjaśnia prof. Dąbała. - Sam nie dostaję propozycji komentowania za pieniądze i całe szczęście - jestem niezależnym naukowcem i zawsze staram się diagnozować rzeczywistość bezstronnie i apolitycznie.
Jesteś w mediach - korzystasz
Pojawianie się w mediach w charakterze komentatora samo w sobie jest wartościowe dla osób, które to robią i często przynosi im wymierne korzyści.
- Komentowanie w dużych mediach oznacza rozpoznawalność - twierdzi prof. Dąbała. - Co do zaufania, to może ono wzrastać niekoniecznie z powodu eksperckości, ponieważ działa tu także funkcja fatyczna w mediach, czyli "samo bycie cię uwiarygodnia", niezależnie od tego, czy znasz się na rzeczy. Stąd niestety bierze się też czasami zaufanie do ludzi medialnie znanych, którzy nie są ekspertami i mogą swoimi komentarzami wprowadzać w błąd, a nawet krzywdzić społeczeństwo, chociażby: siać propagandę.
Żadnych wątpliwości co do korzyści płynących z pojawiania się w mediach nie ma też Wojciech Bizub, specjalista marketingu osobistego.
- Media, a zwłaszcza telewizja, są ważne w budowaniu popularności - mówi. - Osoby występujące w telewizji zyskują na rozpoznawalności i autorytecie. Widzowie, oglądając kogoś komentującego wydarzenia, czują się z nim związani. Zwłaszcza, gdy komentarz trafia w ich oczekiwania. Potem często szukają tej osoby w internecie. To zwiększa zainteresowanie jej profilami w mediach społecznościowych i stroną internetową. Występowanie w telewizji, połączone z dobrą marką osobistą, jest więc bardzo korzystne.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o serialu "Detektyw: Kraina nocy", przyznajemy, na jakie filmy i seriale czekamy najbardziej w 2024 roku i doradzamy, które nadrobić z poprzedniego. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.