Jan Pietrzak "Stańczykiem narodu". Patriotyczny benefis w TVP

- Proszę mi nie dopisywać wielkich możliwości. To historia doganiała moje piosenki – mówił Jan Pietrzak w TVP. Tymczasem podczas benefisu malował się obraz legendarnego kabareciarza nie tylko jako barda, ale... Stańczyka narodu.

TVP pokazała benefis Jana Pietrzaka
TVP pokazała benefis Jana Pietrzaka
Źródło zdjęć: © Kadr z programu
Urszula Korąkiewicz

18.04.2022 | aktual.: 18.04.2022 21:04

Tradycją już jest, że w okresie świątecznym TVP w szczególny sposób wspomina gwiazdy estrady. Widzowie mieli już okazję oglądać m.in. filmy dokumentalne o Krzysztofie Krawczyku czy Maryli Rodowicz, a także szereg benefisów, w tym w ostatnich latach Zenka Martyniuka, Bayer Full czy nawet zespołu Boys. Telewizja Polska wydaje się hołubić artystów, którzy chętnie i często występują na jej scenach.

Do tego grona gwiazd zdecydowanie należy Jan Pietrzak. Kabareciarz, tekściarz i bard, niegdyś opozycyjny krytyk PRL-u, dziś nieskrycie sympatyzujący z ekipą rządzącą. Dość powiedzieć, że w ostatnich latach twórczość i działalność Pietrzaka stała się bardziej niż dawniej polityczna, a jego wypowiedzi niejednokrotnie kontrowersyjne. Niemniej, pozostaje jedną z najczęściej zapraszanych przez TVP osobistości, nie tyle jako wykonawca, ale przede wszystkim jako komentator.

Nie da się jednak odmówić Pietrzakowi długoletniej kariery i ogromnego wkładu w rodzimą kulturę. Twórca słynnego Kabaretu pod Egidą nie schodzi ze sceny praktycznie od sześciu dekad. Dlatego też TVP postanowiła uhonorować jego dorobek, zapraszając na telewizyjne widowisko, podczas którego wystąpili zaprzyjaźnieni z kabareciarzem m.in.: Krystyna Prońko, Andrzej Rybiński, Danuta Błażejczyk, Laura Samojłowicz i Staszek Karpiel-Bułecka.

"W tym wyjątkowym programie wypełnionym twórczością artysty - piosenkami, anegdotami i zaskakującymi materiałami archiwalnymi ze zbiorów Telewizji Polskiej wezmą udział przyjaciele bohatera wieczoru, popularni artyści sceny muzycznej oraz aktorzy" - przekazało biuro prasowe Telewizji Polskiej. Jak wypadło?

Niemal od pierwszych chwil widowiska było widać, że upłynie ono pod znakiem emocji granych na "wysokim C". Uroczystość poprowadzili Aleksander Sikora i Katarzyna Cichopek. Nie omieszkali odnotować niewątpliwie niezwykłego wkładu Pietrzaka w polską kulturę.

Nie dało się jednak ukryć, że autorów scenariusza poniosła fantazja, a w programie raz po raz pojawiały się "wykwity" rodem z akademii "ku czci". Cichopek górnolotnie nazwała nawet Jana Pietrzaka… "Stańczykiem narodu", co wywołało wesołość u samego zainteresowanego, który w swoich wypowiedziach dystansował się od górnolotnego tonu i kolejnych pochwał.

- Wielu ludzi zachęciłem do pisania – przyznał, podkreślając jednocześnie, że nie czuje się odkrywcą wielkich talentów, a jedynie człowiekiem, który owe talenty popychał do działania. W jego zespołach estradowe umiejętności szlifowali m.in. Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta czy Jacek Kaczmarski, nie wspominając już o plejadzie fantastycznych aktorów i aktorek, którzy przez lata występowali z Egidą.

Katarzyna Cichopek najwyraźniej nie mogła pohamować entuzjazmu związanego ze spotkaniem z legendą sceny, bo jej wypowiedzi raz po raz były niemal ekstatyczne. Najczęściej powtarzała ukute najwyraźniej na potrzeby koncertu "Stańczyk narodu". Kiedy zaś Aleksander Sikora pytał, dlaczego w Egidzie decydowały się działać znamienite nazwiska, bez pardonu wcięła się w słowo twierdząc, że zna powód. - Ja wiem, ja wiem, Jan Pietrzak! – wypaliła Cichopek. Wtedy szanowny jubilat nie krył już pobłażliwego tonu.

- Bez przesady – odparował i wyjaśniał, że utalentowanych osób było i jest mnóstwo, a do działania Kabaretu pod Egidą przez lata przyciągał znakomitych artystów raczej bezkompromisowy twórczy ferment niż jego osoba. – Nie stawialiśmy sobie barier - dodał opowiadając, że wyobraźnia barwnej grupy była niemal nieograniczona, podobnie jak jej wysublimowany, choć cięty polityczny dowcip.

Katarzyna Cichopek i Aleksander Sikora nie spuszczali z tonu
Katarzyna Cichopek i Aleksander Sikora nie spuszczali z tonu© Kadr z programu

I trzeba przyznać, że gdyby twórcy skupili się rzeczywiście na wyjątkowości Kabaretu pod Egidą czy talencie satyrycznym i pisarskim Pietrzaka sprzed lat, widowisko byłoby zdecydowanie bardzie strawne niż w momentach, które zaczynały przypominać apel ku czci czy koncert życzeń.

Bo benefis Pietrzaka był właściwie pasjonującą podróżą po polskiej historii i kulturze. Nie brakowało wzruszających momentów – jak ten, w którym Pietrzak opowiadał o kameralnym występie dla płk. Ryszarda Kuklińskiego. Do tego koncert TVP był naszpikowany ciekawostkami i archiwalnymi nagraniami z kilku dekad. Do tego okraszone stylowymi występami m.in. fantastycznej Krystyny Prońko. Prawdziwa gratka.

I szkoda, że twórców scenariusza ponosiła fantazja. Bo wtrącenia prowadzących były nieraz, delikatnie mówiąc, nietrafione. Jak na przykład określenie Gustawa Holoubka "ferrari wśród aktorów" czy wstawka z rozdawaniem kartek żywnościowych. - Panie Janie, a panu czego brakowało? – pytał Sikora. Pietrzak odparł natomiast, że benzyny, na dojazdy na występy, ale i załatwianie codziennych sprawunków. Prowadzący bez pardonu przyznał, że jest dzieckiem lat 90., nie ma szans więc pamiętać szarych czasów socjalizmu, a co za tym idzie i czasów świetności Jana Pietrzaka. Czyżby stacji zabrakło bardziej doświadczonych prezenterów?

Jan Pietrzak podsumował ponad 60-letnią karierę
Jan Pietrzak podsumował ponad 60-letnią karierę© kadr z programu

Trudno było się oprzeć wrażeniu, że do poziomu dawnych, telewizyjnych programów kabaretowych, szczególnie dzisiejszym twórcom, trudno doskoczyć. Gdyby utrzymać show właśnie w takim lekkim, dowcipnym tonie, w jakim swoje opowieści utrzymywał początkowo Pietrzak, to mogłoby być widowisko na miarę benefisu.

Tymczasem końcówka wybrzmiała znów górnolotnie, ale nie tylko za sprawą najsłynniejszego "Żeby Polska...". Jan Pietrzak przypomniał, że to z rąk Lecha Kaczyńskiego otrzymał Order Odrodzenia Polski i to on ze wszystkich polityków rozumiał go najlepiej. Za to dziś są tacy, którzy jego zdaniem nie chcą, "aby Polska była Polską", nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami. I tak, w finale znów zamiast pochwały sztuki, program uderzył w polityczne tony, przypominając odezwę do narodu. A widząc przepastne archiwa TVP, to mogła być zapowiadana w tytule "rewia gwiazd".

Zobacz także
Komentarze (445)