"Odżywiała się tabletkami". Ostre komentarze o prezenterce "Wiadomości" TVP
Edyta Lewandowska jest twarzą "Wiadomości" TVP. Prezenterka nie udziela wywiadów, nie dzieli się swoim życiem w mediach społecznościowych. "Press" skontaktował się z dziennikarzami, którzy dobrze znali Lewandowską.
Edyta Lewandowska pracuje w TVP od 1997 r. Z przerwami, bo kilka lat temu zwolniono ją, a przywrócono z powrotem do pracy w 2016 r., kilka miesięcy po tym, jak prezesem TVP został Jacek Kurski. Awans Lewandowskiej do "Wiadomości" wiązał się z odejściem Krzysztofa Ziemca, który przez lata był twarzą głównego programu informacyjnego telewizji publicznej. Dziś "Wiadomości" mają zazwyczaj trzy twarze: Danuty Holeckiej, Michała Adamczyka i Edyty Lewandowskiej.
O tej ostatniej prezenterce pisze magazyn "Press" w obszernym artykule, w którym wypowiadają się m.in. dziennikarze, którzy pracowali przed laty z Lewandowską. O prezenterce i jej życiu nie wiadomo zbyt wiele, bo unika wywiadów. Tymczasem osoby z medialnego środowiska nie szczędzą ostrych komentarzy pod jej adresem.
"Press", tworząc sylwetkę Lewandowskiej, poprosił o komentarze m.in. byłych pracowników TVP. Wypowiada się Małgorzata Halber - dziś znana przede wszystkim jako pisarka, a kiedyś z Lewandowską współprowadziła program "Twoja lista przebojów" w TVP1.
- Była obowiązkowa i zdyscyplinowana. Twardo stąpała po ziemi, niezbyt interesowała się muzyką, ale chciała dobrze wykonywać swoją pracę. (...) Edyta nie sprawiała wrażenia, że to ją interesuje [polityka - przyp. red.]. Może dlatego, gdy dziś czasem oglądam "Wiadomości", to widzę dziewczynę, którą przecież kiedyś znałam, ale której teraz nie poznaję. Dzisiejsza TVP to groteska, a "Wiadomości" prezentują jakiś świat równoległy - przyznaje Halber.
Anonimowi pracownicy TVP opisują, że Lewandowska, gdy dołączyła do łódzkiego ośrodka Telewizji Polskiej w 2002 r., była zdolna, kontaktowa, niezwykle zorganizowana. Pada, że była "zwierzęciem telewizyjnym". Jedna z osób punktuje, że Lewandowska stroniła od kontaktów towarzyskich z kolegami z redakcji i... nie dbała o siebie.
- Odżywiała się tabletkami. Tu błonnik, tu jakieś witaminy. Nie raz mówiliśmy do niej: - Edyta, zjedz coś normalnego. Nie można żyć tylko tabletkami - pada.
Publicysta Sławomir Matczak, były wydawca TVP Info, wspomina zaś sytuację z marca 2012 r. Doszło wtedy do katastrofy kolejowej pod Szczekocinami.
- Kiedy po kilku godzinach byliśmy już na skraju zmęczenia, nagle w newsroomie pojawiła się Edyta Lewandowska. Przyjechała, bo widziała w telewizji, że Agnieszka jest sama, a skala tragedii jest tak duża, że czeka nas jeszcze wiele godzin pracy. Poczułem do niej wielki szacunek. Przecież nikt jej o to nie prosił - przywołuje.
Matczak, który w rozmowie z "Pressem" chwalił Lewandowską za profesjonalizm, przyznaje jednak także: - Przykre, gdy osoba, którą miałem za profesjonalistkę, staje się złodziejem prawdy i sprzedaje się na rzecz kłamstwa.
Kalina Błażejowska z "Tygodnika Podhalańskiego" komentuje zaś: - To, co robi, jest sprzeniewierzeniem się etyce zawodowej. Najgorsze, gdyby tacy ludzie po upadku tak zwanej dobrej zmiany pozostali w zawodzie. Gdyby nie spotkali się ze środowiskowym ostracyzmem. Dla nich nie powinno być miejsca w normalnych, niezależnych mediach.
Przypomnijmy, że Lewandowska "zasłynęła" rozmową z Jackiem Kurskim tuż przed imprezą w Opolu. Prezes TVP zachwalał na wizji swoich dziennikarzy, co Lewandowska musiała skomentować: - W imieniu dziennikarzy, bardzo panu dziękuję. To się rzadko zdarza, że prezes tak bardzo chwali swoich pracowników. Dziękuję serdecznie, to bardzo miłe słowa.