Od zera do gwiazdy "Wiadomości" TVP. Konrad Wąż nie zawsze uprawiał propagandę
Uznawany jest za mistrza propagandowej manipulacji, a jednocześnie poucza środowisko dziennikarskie na temat rzetelności i obiektywizmu. Kim jest Konrad Wąż?
09.06.2023 | aktual.: 09.06.2023 15:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Każdy dziennikarz musi pracować zgodnie z prawem i etyką dziennikarską, rzetelnie i obiektywnie. I to właśnie obiektywizm, którego w przypadku [materiału TVN] zabrakło, jest jedną z najważniejszych zasad dziennikarskiego profesjonalizmu". Kto to powiedział? Obiektywny badacz mediów? Doświadczony i szanowany w środowisku dziennikarz z wielkim dorobkiem?
Nic z tych rzeczy. To Konrad Wąż, świeżo upieczona "gwiazda propagandy TVP", jeden z najaktywniejszych reporterów "Wiadomości". Kim jest ten pracownik mediów, zajadły pogromca Tuska i propagator fake newsów rosyjskich trolli?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nigdy nie był gwiazdą
Niewiele o nim wiadomo. Nie wychyla się. Nigdy nie był dziennikarską gwiazdą, osobą, która dostaje prestiżowe zlecenia i o której się mówi. Osobą opiniotwórczą. Był raczej tym typem pracownika mediów, który cierpliwie wykonuje całą niewdzięczną część dziennikarskiej roboty i nie dostaje za to żadnych nagród ani pochwał.
Powoli piął się w górę zawodowej hierarchii. Pochodzi z Górzna, liczącej kilkuset mieszkańców wsi w województwie mazowieckim. Najbliższa większa miejscowość to Garwolin, z którym wiąże się ważny, późniejszy etap kariery Węża.
Wcześniej pracował w różnych telewizjach. Najlepiej udokumentowany jest czas, który spędził w redakcji Superstacji. To były pierwsze lata nowego wieku, Wąż - jak sam mówił w jednym z nielicznych wywiadów - przeszedł w telewizji przez wszystkie możliwe stanowiska, "oprócz pogodynki".
Koniec końców prowadził tam nawet autorski program, którego współtwórczynią była Monika Podyma. Było to swego rodzaju podsumowanie dnia, na program składały się, jak głosił slogan reklamowy: "ostre komentarze i konkretne pytania", które para prowadzących zadawała zaproszonym osobom z kręgów politycznych, biznesowych i dziennikarskich.
Dawni znajomi i znajome Węża z pracy, przepytywani dziś przez różne media - kilka anonimowych wypowiedzi znaleźć można m.in. w tekście Katarzyny Zuchowicz w portalu natemat.pl - mówią w zasadzie jednym głosem: nie wyróżniał się, nie wychylał, robił swoje, nie przejawiał większych tendencji do politycznego zaangażowania, nie mówiąc już o radykalizmie, z którym się go dziś kojarzy.
Nie musiał być złośliwy
Na początku drugiej dekady nowego wieku wrócił w rodzinne strony. Zauważył, że w miejscowościach wokół Garwolina z powodzeniem działały lokalne telewizje, a sam Garwolin nie miał własnej stacji. Postanowił więc… ją założyć.
Zrobił to późnym latem 2011 roku we współpracy z Maciejem Poczkiem. Startował od najniższego poziomu - chodził z kamerą po mieście i szukał tematów ważnych i atrakcyjnych dla lokalnej społeczności. Chętnie podejmował się też informowania o sprawach politycznych, zwłaszcza, kiedy zbliżały się wybory.
Do dziś w internecie znaleźć można jego - nieco kuriozalną - rozmowę z kandydatem do sejmu z Ruchu Poparcia Palikota. Wąż nawet nie musi być złośliwy, niezdarny niedoszły polityk sam potyka się o własne nogi, próbując wybrnąć z najprostszych pytań o program, z którym chce iść do parlamentu.
Z troski o LGBT
Ta przygoda nie trwała jednak długo. I nic dziwnego. Już po kilku latach spełnia się największe marzenie wielu osób związanych z polskim dziennikarstwem telewizyjnym: Wąż dostaje propozycję pracy w TVP. Stacja nie ma jeszcze wtedy nic wspólnego z tym, czym jest teraz - nie jest zawłaszczoną przez jedną partię tubą propagandową, ale publicznym nadawcą, obiektywnie relacjonującym wydarzenia w kraju i na świecie.
Materiały przygotowywane przez Węża też nie mają w sobie śladu dzisiejszej zażartości i politycznej propagandy. Ba, osoby czujnie przeczesujące internet prześcigają się dziś w wyszukiwaniu relacji, w których prezentował zupełnie inne poglądy niż obecnie.
Najlepszy przykład to reportaż z 2015 roku - jeszcze z czasów wspólnych rządów PO i PSL - który Wąż przygotował na Paradzie Równości. Osoby, które Węża poznały za sprawą jego najnowszych osiągnięć, mogą być mocno zdziwione: wyważony ton komentarza jest niemal szokujący. Wąż brzmi niemal jak zatroskany losem osób ze środowiska LGBT. Z przejęciem mówi o tym, że w Polsce "ciągle mamy problem z tolerancją wobec innych, niektórym przeszkadzają odmienne poglądy polityczne, kolor skóry, wyznanie, a ostatnio coraz częściej pochodzenie".
Konrad Wąż o szczegółach walki o prezydenturę w stolicy:
Wąż jak kur
Wszystko się zmienia, kiedy w telewizji nastaje nowa władza. Wąż zachowuje się jak kur na wieży: natychmiast ustawia się do wiatru. Wiatru mocnych zmian. Jego materiały zaczynają się wyróżniać - nie dość, że są bardzo po linii propagandy PiS-u, na dodatek w twórczy sposób wzmacniają jej tezy.
Osoby analizujące treści pojawiające się na antenie publicznego nadawcy przygotowują dziś listy "wybitnych" osiągnięć dziennikarza, w których wyraźnie widać, jak bardzo nagina rzeczywistość.
W ścisłej czołówce każdego z takich zestawień jest zawsze materiał dotyczący premii, którymi nagradza się władza. Znalazł się w nim wykres, który dziś jest memem, jutro, kiedy zmieni się władza w TVP, może się stać powodem dyscyplinarnego zwolnienia, a pojutrze - materiałem dydaktycznym do zajęć o propagandzie na studiach dziennikarskich.
Wąż postawił obok siebie słupki pokazujące sumę nagród przeznaczonych dla wszystkich pracowników ministerstw, wypłaconych za rządów PO, z kwotą, które rząd PiS wypłacił tylko kilku ministrom. Różnica była rzeczywiście miażdżąca: 626 mln zł z jednej, a zaledwie 1,5 mln z drugiej strony, ale porównanie nie miało żadnego sensu matematycznego i logicznego. Wykpił to m.in. Jan Kunert w swoim tweecie.
Fake news rosyjskich trolli
To tylko szczyt góry lodowej osiągnięć Węża na polu zakrzywiania rzeczywistości. W latach 2020-2021 za sprawą swoich niemal kuriozalnych manipulacji wielokrotnie trafiał na łamy mediów krytycznie oceniających działania władzy. Stawał się też bohaterem niezliczonych memów - jak komentowali ich autorki i autorzy, w jego przypadku "robiły się same". Wystarczyło tylko pokazać fragment jego materiału - wyrwany z kontekstu sztucznej rzeczywistości kreowanej w TVP okazywał się groteskowy do łez.
Oto kilka przykładów. Czerwiec 2020 roku, szczyt kampanii wyborczej - zbliżają się wybory prezydenckie, w których szale ustawione są niemal na równi: dynamiczna, błyskotliwa kampania Rafała Trzaskowskiego spycha ubiegającego się o reelekcję Andrzeja Dudę do narożnika.
Rządowe media pomagają Dudzie jak mogą: atakują jego kontrkandydata z każdej możliwej strony. Wąż jest w pierwszym szeregu tej ofensywy. Publikuje wówczas materiał, w którym rozwodzi się nad tym, jak Trzaskowski wspiera LGBT i rzekomo zmusza dzieci do nauki masturbacji. To właśnie tam pojawia się rezultat ogromnego przekłamania, którego źródłem jest zmanipulowane odczytanie europejskich programów dotyczących rozwoju psychoseksualnego. To głównie Wężowi Polska może zawdzięczać, że ten fake news, wygenerowany i wypromowany w gruncie rzeczy przez rosyjskie farmy trolli, trafił do mainstreamowego obiegu.
Gromić wulgarne aktywistki
Listopad 2020 roku. Spór polityczny w Polsce zaostrza się jak nigdy w ostatnich latach. Chodzi o wprowadzenie niemal całkowitego zakazu aborcji. Na ulicę wychodzą tłumy protestujących, głównie kobiet i ich męskich sojuszników.
Wydaje się, że władza PiS-u zaczyna się chwiać w posadach. W odpowiedzi wytacza więc najcięższe działa: sam prezes Kaczyński w dramatycznym apelu mobilizuje naród do obrony kościołów. Wąż natomiast rusza do walki o zohydzenie przeciwniczek PiS-owskiego reżimu: osób ze Strajku Kobiet, a przede wszystkim - jego liderek: Marty Lempart i Klementyny Suchanow.
W materiale, który przygotował, ataki ad personam łączą się z epatowaniem faktami dotyczącymi prywatnego życia. O Lempart Wąż nie mówił inaczej, jak o "aktywistce proaborcyjnej znanej głównie z wyjątkowo wulgarnego języka". Informował m.in. o jej długach i komorniczym zajęciu części jej mieszkania oraz o konflikcie Suchanow z jedną z osób ze środowiska aktywistycznego. Nie zapomniał też zasugerować kilka razy, że Lempart ma "powiązania" z PO, a protesty kobiet obawiających się opresji ze strony państwa, opisywał jako rozruchy, podczas których "zwolennicy zabijania nienarodzonych dzieci wtargnęli do jednej ze świątyń i przerwali odprawianą tam mszę świętą".
Obsesja i kompleks niższości
Nie jest oczywiście żadnym zaskoczeniem, kto jest głównym celem ataków Węża - ze szczególnym upodobaniem od lat oczernia on Donalda Tuska. Przykłady? Nie trzeba ich daleko szukać. Jednym z nich był materiał przygotowany latem 2021 z okazji powrotu Tuska do krajowej polityki. Wąż przygotował się solidnie - zebrał wszystkie afery, które miały miejsce za czasów rządów PO i dowodził, że to zestawienie pokazuje, jak bardzo "środowisko Donalda Tuska gardziło Polską i Polakami".
Nieco wcześniej Wąż przygotował materiał, uznawany zgodnie przez wiele osób analizujących polskie media, za jedno z większych kuriozów ostatnich lat. Była to próba podsumowania dorobku Tuska, która stała się pozbawionym logiki połączeniem zarzutów z zupełnie nie pasujących do siebie kategorii.
Wąż mówił tam o "atakach" Tuska na Kaczyńskiego, które miały świadczyć o "obsesji i kompleksie niższości", mówił o bezzasadnej, jego zdaniem, krytyce Orlenu i NBP, wypominał PO złe prowadzenie polityki społecznej, a samemu Tuskowi - rzekomą fascynację Niemcami. Z czego Wąż ją wywodził? Choćby stąd, że… Tuskowi zdarza się oficjalnie przemawiać po niemiecku, np. z okazji wyboru nowego szefa niemieckiej partii CDU, nie mówiąc już o tym, że - zdaniem Węża - "Tusk jest regularnie nagradzany przez Niemców".
Eksperci nie mają złudzeń
Takie materiały błyskawicznie windują Węża w górę telewizyjnej hierarchii. Dziś jest bezdyskusyjną gwiazdą TVP. Potwierdzają to wszyscy, którzy obserwują i badają zawartość programów tej stacji.
- Jest bez wątpienia jedną z twarzy "Wiadomości TVP" ery Kurskiego-Matyszkowicza - ocenia zachowujący anonimowość administrator strony "Oglądam 'Wiadomości', bo nie stać mnie na dopalacze", analizujący treści pokazywane przez TVP.
- Po odejściu największej gwiazdy tego programu, Macieja "Cesarza" Sawickiego, wyrasta niemal na jego godnego następcę. Niemal, bo opus magnum Sawickiego, czyli materiału "Przedwyborcza mobilizacja", nie przebije nikt. Ale dla mnie Wąż i tak zawsze pozostanie wielkim talentem zwrotu przez rufę a la Magdalena Ogórek - tu odwołuję się do słynnego materiału z 2015 roku, kiedy Parada Równości nie była dla niego niczym obrzydliwym i do jego obecnego sklejenia się z, przynajmniej deklaratywnie, konserwatywną władzą - dodaje.
Podobnie sytuację z pouczeniami Węża komentuje dla WP medioznawca Maciej Myśliwiec.
- Jeżeli popatrzymy na ostatni materiał dotyczący obiektywizmu, to można odnieść wrażenie że dziennikarze TVP Info nie widzą belki we własnym oku - mówi.
- Przez ostatnie lata byliśmy wielokrotnie świadkami, kiedy tworzyli materiały, które były tendencyjne, nakierowane na określony efekt, często także propagandowy. Sam Wąż, znany jest z materiałów, które można uznać za nieobiektywne. Wydaje mi się, że wstawianie się w roli moralizatora przystoi jedynie stacji czy dziennikarzowi politycznemu, który ma stuprocentową pewność, że zawsze zachowywał standardy dziennikarskie. A nie jestem przekonany czy znajdziemy dzisiaj taką osobę - dodaje Myśliwiec.
"Propagandysta, nie dziennikarz"
Ilościowej i jakościowej analizy dorobku Węża dokonał na prośbę WP także inny chcący zachować anonimowość obserwator TVP, znany w sieci jako FlasH_vikop. Jego wpisy na Twitterze docierają do tysięcy użytkowników. Autor monitoruje główne wydanie "Wiadomości" TVP i zbiera dane dotyczące m.in. pokazywania Tuska w złym świetle.
- Wąż jest wiodącym funkcjonariuszem propagandy - ocenia. - Przygotowuje wyłącznie materiały propagandowe, przesycone manipulacjami i nienawiścią.
Są one zaprzeczeniem dziennikarstwa, a mimo to - albo dzięki temu - Wąż jest jednym z najczęściej pojawiających się w "Wiadomościach" autorów. Średnio jego materiały są w 13 głównych wydaniach w miesiącu.
FlasH zebrał też najbardziej charakterystyczne "paski" towarzyszące materiałom przygotowanym przez Węża. Najmocniejsze z nich to m.in.: "Sędzia Marciniak i lewaccy donosiciele", "Liberalno-lewicowa 'tresura umysłów'", "Rosyjskie pieniądze i właściciel TVN". Na przełomie maja i czerwca to właśnie Wąż najczęściej wykorzystywał w swoich materiałach słynne hasło "Do Berlina", skierowane przez posłów PiS-u do Tuska.
Osiągnięcia Węża skomentował także dla WP Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Widzę tu problem z właściwym zrozumieniem istoty dziennikarstwa - mówi ekspert. - O różnicach między propagandystami a dziennikarzami pisałem w eseju "Jak odróżnić propagandystę od dziennikarza".
Można tam przeczytać m.in., że ci pierwsi "naiwnie wierzą w jakąś ideę polityczną i stają się stronniczy, albo dla kariery sprzedają się cynicznie jakiejś władzy, albo po prostu są tak bezdennie ograniczeni, iż nie widzą, czym różni się dziennikarstwo od propagandy".
Dąbała swego tekstu, dostępnego w całości w internecie, nie pisał z myślą o Wężu, ale dziś okazuje się, że ten, uczący dziennikarzy z drugiej strony politycznego sporu zawodowej rzetelności i obiektywizmu pracownik mediów, okazuje się idealną ilustracją opisanego tam modelu propagandysty.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.