Niecodzienna sytuacja w "Jeden z dziesięciu". Wielkie zaskoczenie w finale
W Wielkim Finale 125. serii teleturnieju "Jeden z dziesięciu" doszło do niecodziennej sytuacji. Choć uczestnik nie dostał się do 3. etapu, to opuścił studio z 10 tys. zł. Jak to możliwe?
"Jeden z dziesięciu" to nie tylko najdłużej emitowany teleturniej w polskiej TV. To także jeden z ostatnich bastionów intelektualnej rozrywki na poziomie, gdzie wciąż liczy się tylko i wyłącznie wiedza. Nic więc dziwnego, że show wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością, a wyczyny uczestników są żywo komentowane w sieci.
Program prowadzony niezmiennie przez Tadeusza Sznuka potrafi wciąż dostarczyć ogromnych emocji, ale i wielkich zaskoczeń. Tak właśnie było w ostatnim, 21. odcinku 125. sezonu "Jednego z dziesięciu".
125. serię "Jeden z dziesięciu" wygrał Janusz Kubiak, który zgromadził w Wielkim Finale 132 punkty. Studio opuścił z główną nagrodą w wysokości 40 tys. zł. Oprócz niego do finału dostali się Dorota Hawro i Krzysztof Hanarz.
Tradycyjnie na sam koniec programu uczestnikom dopisano punkty z poprzednich odcinków. Z trójki finalistów najwięcej, bo 363, zdobył Krzysztof. Jednak to nie wystarczyło, aby wygrać nagrodę za największą liczbę punktów w całej serii.
Okazało się, że najwięcej punktów zdobył Tomasz Orzechowski, którego w 2. etapie wyeliminował właśnie Krzysztof Hanarz. Uczestnik odpadł na pytaniu o definicję słowa indyferencja. Jednak w sumie zgromadził 533 punkty, tym samym wzbogacając się o 10 tys. zł.
Na zakończenie Tadeusz Sznuk wyraźnie podkreślił, że w planach jest kolejna, 126. seria programu "Jeden z dziesięciu". Co mogło być aluzją do wydarzeń, jakie rozegrały się kilka miesięcy temu. Przypomnijmy, że ważyły się losy programu po tym, jak TVP i firma produkująca show nie mogły dojść do porozumienia.