Miażdżąca opinia o Marcie Kielczyk. Dopiero zaczęła pracę w "Wiadomościach" TVP
Profesjonalna od ćwierć wieku, skrzętnie ukrywająca swoje poglądy, tropiąca błędy językowe u siebie i innych osób wypowiadających się publicznie. Czy Marta Kielczyk to wzorowa dziennikarka? Czy praca w "Wiadomościach" to zmieni?
Marta Kielczyk od 1 października będzie nową prowadzącą "Wiadomości" TVP. Dziennikarka, która w TVP pracuje już prawie ćwierć wieku, a ostatnio można ją było oglądać na antenie Dwójki jako prowadzącą "Panoramy", wesprze trójkę osób, które dotychczas siadają za pulpitem z logo "Wiadomości": Danutę Holecką, Edytę Lewandowską i Michała Adamczyka. Kielczyk ma również prowadzić nowy program kulturalny - kultura to w końcu oczko w głowie nowego prezesa TVP. Ale szczegóły tego projektu nie są jeszcze znane. Kim jest wieloletnia dziennikarka radiowa i telewizyjna?
Mann i Materna niczego nie nauczyli
Kielczyk urodziła się w Siedlcach, ale dzieciństwo spędzała w Rawie Mazowieckiej - to właśnie tam kończyła liceum ogólnokształcące. Potem przeniosła się do stolicy, gdzie zdobyła solidne wykształcenie akademickie - studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim i zarządzanie w Szkole Głównej Handlowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już wtedy dobrze wiedziała, co chce robić w życiu - marzyła o mediach i przygotowywała się do pracy w nich. Po latach wspominała liczne konkursy recytatorskie i krasomówcze, w których namiętnie startowała, mobilizując się do ćwiczeń dykcji i poprawnej wymowy.
W wywiadzie na jednym z blogów wspominała swoje wczesne lata pracy nad językiem i głosem: - Chciałam się uczyć zawodu w praktyce, nie tylko na studiach dziennikarskich. I rzeźbiłam na montażu dźwięki, co pochłaniało cały mój czas, stało się pasją. Uczyłam się brzmień i... ciszy, malowałam obrazy w wyobraźni słuchaczy. Uczyłam się swojego głosu i tak zwanej żywej anteny.
Mówiła też o zaskoczeniu, jakim był dla niej moment, kiedy pierwszy raz usłyszała swój głos: "nie wierzyłam, że to ja. To była jakaś obca osoba". Z czasem się jednak przyzwyczaiła i zaczęła wymarzoną pracę w radiu - była jeszcze nastolatką, kiedy po raz pierwszy usiadła za mikrofonem w Radiu Kolor. To było spełnienie marzeń, ale jednocześnie - pierwsze mocne rozczarowanie zawodowe. Po latach wspominała je w wywiadzie na blogu Patrycji Guzek: - Poszłam się uczyć, a nie bardzo było komu – Manna z Materną praktycznie nie spotykałam, a młodzi mało nadawali się na nauczycieli – sami przecierali szlaki.
Postanowiła więc odejść stamtąd i poszukać gdzie indziej szans na naukę zawodu. Znalazła miejsce w radiowej Jedynce. Tym razem trafiła dużo lepiej - jak zwierzała się Guzek: - Tam mistrzowie mikrofonu chętnie udzielali rad i uczyli niuansów. Czerpałam garściami, zdobywałam wszystkie możliwe karty mikrofonowe.
Z radiem związana była przez długie lata. Od 1994 do 2012 r., z krótką przerwą pod koniec pierwszej dekady nowego wieku, pracowała w Programie Pierwszym. Prowadziła wtedy m.in tak popularne programy jak "Sygnały dnia" czy "Lato z radiem" i "Cztery pory roku". Potem, w latach 2013-2015, już chyba tylko ze względu na sympatię do tego medium, prowadziła jeszcze "Pierwsze śniadanie" w radiu Tok FM.
Telewizja, Opole i językowe wpadki
Od lat jej głównym miejscem pracy jest telewizja. Wystartowała w konkursie na prezenterów i prezenterki telewizyjne. Wygrała go. Nie było łatwo: rywalizowała z aż trzema tysiącami osób. Ale przez kolejne etapy przechodziła jak burza: praktyka radiowa wyraźnie jej w tym pomagała. Na koniec były próby przed kamerą. Kielczyk wspomina to anegdotycznie w rozmowie z Guzek: - Reżyser, który odpowiadał za realizację zapytał na koniec: w której telewizji wcześniej pracowałam, bo widać, że mam doświadczenie! No cóż, a ja wtedy pierwszy raz w życiu czytałam z promptera! To był komplement na miarę sukcesu i tak też się stało. To był przełom, owszem. Otwarcie wymarzonych drzwi.
To były drzwi do "Panoramy", z którą, z przerwami, związana jest w zasadzie do dziś. Ale przez dwie dekady swojej kariery telewizyjnej prowadziła także wiele innych programów: "Pracę dla każdego" czy "Studio SAPARD". W ostatnim czasie często pojawiała się na antenie TVP Info, gdzie prowadziła m.in. "Info Dziennik" i "Panoramę Info".
Jako że była bardzo ceniona przez pracodawców i lubiana przez publiczność, dostawała także najróżniejsze zadania specjalne: była gospodynią sylwestrowego wydania "Pytania na śniadanie" w 2007 r., pół roku później, podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie, prowadziła program, w którym opowiadała o ciekawostkach związanych z tą imprezą. Zdarzało jej się także występować na żywo nie w radiowym czy telewizyjnym studiu − tak było choćby w 2011 r., kiedy na festiwalu polskiej piosenki w Opolu prowadziła jubileuszowy koncert z okazji 40-lecia "Lata z radiem".
Po wielu latach unikania tego typu wyzwań zgodziła się nawet wystąpić w programie "Jaka to melodia?". Zdarzyło jej się także pojawiać w filmach, gdzie grała w zasadzie samą siebie − prezenterkę telewizyjnych programów informacyjnych. Wystąpiła w komedii "Zamiana" i serialu kryminalnym "Instynkt".
W mediach od lat chwalono ją za dbałość o poprawność językową. Doceniając jej zasługi w tym zakresie, w 2015 r. zaproszono ją do Zespołu Języka w Mediach Rady Języka Polskiego. Dwa lata później swoje zmagania z plagą błędów i niepoprawności na szpaltach gazet oraz antenach radiowych i telewizyjnych, podsumowała w książce "#WPADKI - @grzechy językowe w mediach". Promując ją przyznała się, że sama nie jest wolna od błędów. - Zdarzyło mi się powiedzieć kiedyś przed mikrofonem radiowym: Polska, Litwa i Czecha − mówiła w jednym z wywiadów.
Bieżnia, dieta, wsparcie osób z depresją
Kielczyk dość umiejętnie buduje swój publiczny wizerunek. Poza pracą, poza studiem radiowym i telewizyjnym, nie ucieka przed mikrofonem i kamerą, ale bardzo świadomie kontroluje to, o czym mówi. Trudno znaleźć jej wypowiedzi, w których otwarcie wypowiadałaby się o swoich poglądach politycznych − realizując dawne, tradycyjne standardy etyczne wobec środowiska dziennikarskiego, nie opowiada się otwarcie za żadną stroną politycznego sporu, nie krytykuje też żadnej z nich.
Pozwala to jej realizować postulat dziennikarskiego obiektywizmu. Jeśli się angażuje, to w akcje, które nie mają bezpośredniego wymiaru politycznego − jest np. jedną z ambasadorek akcji "Twarze depresji", choć z góry zastrzegła, że sama nie doświadczyła depresji, a chce jedynie wspierać osoby, które się z nią zmagają.
Jej profil na Facebooku jest idealnie "przezroczysty", prowadzony według jasnych zasad: dużo o aktywnościach zawodowych i przedsięwzięciach, pod którymi Kielczyk się podpisuje, żadnych informacji prywatnych, żadnych "przecieków" spoza przestrzeni oficjalnej wiedzy o dziennikarce i jej życiu.
Bo o jej życiu osobistym i rodzinnym wiadomo bardzo niewiele - sama nie mówi o nim nic, dawni czy obecni znajomi milczą, do niczego nie udało się dotrzeć nawet najbardziej dociekliwym i zawziętym portalom plotkarskim: nie ma tam żadnych informacji dotyczących jej związków czy dzieci. Może dlatego, że prezenterka, jak sama przyznaje, życia pozazawodowego nie ma zbyt wiele. W jednym z wywiadów opowiadała o tym, że poza studiami radiowymi i telewizyjnymi, czas spędza głównie w domu: - I tak nie mam czasu na zakupy i od lat wiele rzeczy zamawiałam przez internet, bardzo to lubię. Zdalny angielski uwielbiam. Ćwiczę też w domu, bo wychodzenie na siłownię stało się za kłopotliwe.
Za to bardzo chętnie Kielczyk opowiada o kilku wybranych sferach swojego pozazawodowego funkcjonowania: lekturach, zdrowym trybie życia i kwestiach związanych z odpowiednim żywieniem. Zwierzała się np. z tego, że jako osoba, która pracuje przede wszystkim głosem przed mikrofonem, zdecydowanie woli audiobooki niż czytanie książek papierowych. Zapytana o ulubione lektury, wymieniała np. książki sensacyjne brytyjskiego klasyka gatunku Kena Folleta.
W jednym z wywiadów na pytanie blogerki o typowy dzień w pracy wymieniła następujące elementy: - Rano bieżnia, TVP Info, internet, depesze, CNN, Twitter. W redakcji − ubieranie wydarzeń w słowa.
O "bieżni" dużo więcej powiedziała w innym wywiadzie: - Ćwiczę codziennie, no chyba, że nie mam siły. Postanowiłam traktować ruch jak mycie zębów. Od lat biegam na bieżni w domu. Ostatnio stawiam na różne ćwiczenia, chętnie z aplikacjami. Ale nie zawsze tak było. Miałam długą przerwę po aktywnym dzieciństwie. Zawstydził mnie kiedyś pewien emerytowany profesor, mój poranny gość w studiu telewizyjnym − przybiegł pełen energii po treningu. Wtedy wzięłam się za swoje zdrowie i ja.
W czasie pandemii, kiedy życie zawodowe i towarzyskie nieco zamarło, Kielczyk postanowiła nie zatrzymywać się i próbować nowych wyzwań. W wywiadzie sprzed kilku miesięcy mówiła: - Z nadmiaru czasu skończyłam zdalne studia dietetyczne, zrobiłam to dla siebie − nie myślę o zmianie zawodu, ale pandemia to zagrożenia dla naszej wagi.
Wygląda więc na to, że Kielczyk jest niemal wzorową dziennikarką. Profesjonalna, zawsze dobrze przygotowana i świetnie zorientowana w tematyce, którą się zajmuje. Skandale? Prawie żadnych. Bo trudno za poważny problem uznać sprawę kreacji, w której pojawiła się na warszawskim Fashion Show w 2013 r. − media modowe i plotkarskie zgodnie uznały ją za bardzo "niekorzystną". Ale nigdy nie spadły na nią gromy z powodów politycznych. Czy to wszystko się zmieni od października, kiedy usiądzie przed największą tubą propagandową obecnego rządu? Czy raczej stanie się twarzą "uspokajania" TVP, zapowiadanego przez nowego prezesa Mateusza Matyszkowicza?
Dysonans, niesmak, propaganda
Eksperci nie mają raczej wątpliwości co do znaczenia tej zmiany i przesunięcia dziennikarki na stanowisko prowadzącej "Wiadomości".
− Rozumiem, że po wielu latach pracy Marta Kielczyk może uważać tę propozycję za awans i wyraz nobilitacji − komentuje prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie przed laty studiowała dziennikarka. − Ale musi mieć oczywiście świadomość, że będzie czytać wiadomości, które u rozsądnie myślącego człowieka wywołują co najmniej dysonans, a często wręcz niesmak. To dziennikarka, która bardzo sprawnie wykonuje swoje zadania, ale z pewnością nie jest na tyle silną osobowością i wyrazistym autorytetem, żeby zmienić kształt "Wiadomości". To nie będzie żadna jakościowa zmiana, a jedynie drobny lifting "Wiadomości". Prawdziwa zmiana nastąpi nie wtedy, kiedy zmienią się twarze prowadzących, ale wtedy, gdy nadawane materiały będą rzetelne i bezstronne - powiedział.
Jeszcze bardziej miażdżącą opinię przedstawił inny ekspert poproszony o komentarz dla WP.
− W świecie propagandy zawsze dominuje podejście zadaniowe − mówi profesor Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
− Widocznie ktoś uznał, że można jej zaufać i w przyszłości dobrze wykona powierzone zadania. Nadchodzi przecież czas wyborów. Warto przypomnieć także dziennikarzom, ponieważ w swojej narracji nie pilnują dokładnego nazywania dziennikarzy dziennikarzami i propagandystów propagandystami, że propaganda - to bardzo proste odróżnienie - wszędzie na świecie odznacza się stronniczością, chwaleniem władz i partii rządzącej. I oczywiście krytykowaniem opozycji − przekonuje.
− Dlatego nie można nazywać tego dziennikarstwem, aby nie wprowadzać w błąd społeczeństwa. Każdy w miarę myślący obywatel widzi, mówiąc żartobliwie, jaki jest koń i że to koń. W TVP każdy może mieć wysoką pozycję i wynagrodzenie, jeśli zleceniodawca zadań będzie tego chciał. Ba, wybraniec może zarabiać nawet dwa albo trzy razy więcej. To pieniądze publiczne w rękach władzy, więc łatwo nimi szastać. Jednak warto sobie uświadomić, że te pieniądze należą do wszystkich obywateli, a nie do zwolenników jakiejkolwiek partii rządzącej. Wynagrodzenia w takich miejscach wszędzie mogą być studnią bez dna dla swoich. Oczywiście do czasu − zakończył.