Magda Gessler grzmi w "Kuchennych rewolucjach". "Ten śmietnik podajesz ludziom za kasę. Świnie jedzą lepiej"
Magda Gessler wraz z ekipą "Kuchennych rewolucji" z impetem wkroczyła do kolejnego upadającego lokalu. Tym razem na warsztat wzięła "Bar Kartuska" w Gdańsku. Poważne problemy pojawiły się już po spróbowaniu pierwszych dań. - Truje pani ludzi i dziwi się, że nikogo tu nie ma! - krzyczała kulinarna ekspertka.
W ostatnim odcinku "Kuchennych rewolucji" Magda Gessler pojawiła się w Gdańsku, by zająć się postawieniem na nogi lokalu o nazwie "Bar Kartuska". Właścicielką knajpy od kilku lat jest pani Ada. Kiedy rozstała się z mężem, została samotną matką dwóch chłopców, 7-letniego Krzysia i 9-letniego Kacpra. W tym trudnym czasie straciła także pracę w szkolnej stołówce. Dziś jej dorośli synowie wspominają ten czas jako największe piekło. Ich ojciec zabrał im też mieszkanie, przez co zostali eksmitowani. Mimo wielu przeciwnościom losu, dzięki pozyskanym środkom unijnym, pani Adzie udało się otworzyć bar z domowymi obiadami z bemarów. Z roku na rok "Bar Kartuska" tracił jednak klientów i pogrążał się w długach. W tej sytuacji pomóc mogła tylko Magda Gessler. Ale czy się udało?
Gdy tylko kulinarna ekspertka weszła do restauracji, poczuła lekkie zdziwienie. Lokal okazał się barem z samoobsługą. Aby złożyć zamówienie, trzeba podejść do lady z bemarami i wskazać obsłudze, na jakie dania ma się ochotę. Menu? Nic z tych rzeczy. Kelner? Nie tutaj.
Kuchenne rewolucje - Magda Gessler degustuje dania
Zawiedziona Gessler westchnęła i ostatecznie zamówiła: ziemniaki, buraczki ("ale mało, bo wyglądały blado"), zraz wołowy, kopytka, karkówkę i kotlet mielony. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak szybko pożałuje swojego wyboru.
- Ilość wzmacniacza smaku w mięsie jest przerażająca. Kopytka byłyby smaczne, ale przewalili z mąką totalnie. Zraz wołowy... Gdyby to nie leżało tyle czasu, to może byłoby dobre. Ale ma się wrażenie, że je się mielony zraz. Tekstura niezbyt fajna. Ziemniak opiekany kilka godzin temu - punktowała, degustując kolejne dania.
Prawdziwy kulinarny koszmar miał jednak dopiero nadejść.
- Kotlet mielony... Dobrze wybity, sok z niego leci, dużo bułki... - nie dokończyła i szybko wypluła w serwetkę felerny kęs.
- Nie da się ukryć, że mielony dostaje wszystko, co zostaje w barze. Nie będziemy go dalej próbować - dodała, odsuwając od siebie talerz.
Zestresowana szefowa, chcąc ratować swój honor, podała Gessler popisowe danie lokalu - kaczkę. I to był strzał w dziesiątkę. - To najlepsze danie z obecnych tutaj na stole - ucieszyła się ekspertka. Pochwała jednej potrawy nie zdołała jednak uchronić pani Ady przed krytyką gwiazdy. Właścicielka baru musiała się nawet tłumaczyć z wody, jaką zalała herbatę dla Gessler.
- Dlaczego pani podaje wodę z kranu? Tego się nie da pić. To śmierdzi fenolem. Pani używa najgorszego, taniego, niedobrego towaru. Konserwanty podciągnięte chemią. Pani wygląda na dobrotliwą osobę, a truje pani ludzi i dziwi się, że nikogo tu nie ma! - grzmiała Gessler.
Kuchenne rewolucje - Magdzie Gessler puściły nerwy
Drugiego dnia rewolucji gwiazda przeprowadziła motywującą rozmowę z panią Adą. Podczas dyskusji wyszło na jaw, że właścicielka pilnie potrzebuje pracowników. Jej synowie owszem, pomagają, ale jedynie od czasu do czasu. Każdy z nich pracuje zawodowo i zajmuje się swoim życiem. Na tym jednak nie koniec dramatów. Wystarczyło, że Gessler przekroczyła próg kuchni. I się zaczęło.
- Wszystko jest tak, jak za starej komuny. Stare kopytka, aż zeschłe. Tak się pakuje jedzenie? W folię, która nie jest do jedzenia? Sos bez przykrycia pochłania cały zapach lodówki. Jak chcesz, żeby ludzie cię szanowali, skoro sama ich nie szanujesz? To jest śmietnik. Ten śmietnik podajesz ludziom za kasę. Jak widać udzie się na tym poznali i ze śmietnika nie chcą jeść. Popatrz na te ziemniaki. Świnie jedzą lepsze! - powiedziała, po czym cisnęła pojemnikiem o ziemię.
Kuchenne rewolucje - zmiany
W końcu przyszedł czas na właściwą rewolucję i ogromną metamorfozę restauracji. Po serii motywujących rozmów z właścicielką i jej synami Gessler ogłosiła zmiany. Na pierwszy ogień poszła nazwa lokalu. "Bar Kartuska" to dziś "Podaj kaczkę raz". Później stworzono nowe menu i zaplanowano wystrój wnętrza.
- Będziemy się specjalizować w jednym ptaku: kaczce. Będzie rosół, cała nadziewana kaczka, rozkaczkujemy się. Będzie zielono, żółto, wiosennie. A ty Ada, jesteś młodą i ładną kobietą, która ma szansę na drugie życie i trzeba z tego skorzystać - zarządziła gwiazda.
Po krótkiej nauce gotowania cała ekipa ruszyła do pracy. Na promocję został przygotowany gorący kulebiak nadziewany farszem z kaczej wątróbki, który na szczęście zachwycił częstowanych mieszkańców Gdańska. Przygotowana wspólnymi siłami kolacja również okazała się strzałem w dziesiątkę. Jednak prawdziwy test miał dopiero nadejść.
Kuchenne rewolucje - Magda Gessler wróciła do restauracji
Przyjęło się, że Gessler wraca skontrolować zmieniane przez siebie restauracje po kilku tygodniach. Ten odcinek był jednak wyjątkowy. Nagrania zbiegły się w czasie z wybuchem epidemii koronawirusa w Polsce, przez co gwiazda mogła powrócić do Gdańska dopiero wiosną, po trzech miesiącach.
Wchodząc do lokalu, Gessler zdezynfekowała ręce i założyła przyłbicę. Poinstruowała kelnera, aby zachował od niej odpowiedni dystans i złożyła zamówienie. Po chwili na jej stole pojawiły się kulebiak, rosół i faszerowana kaczka.
- Wątróbki są przeleciane, jak śrut. Ale smak jest dobry. Pierś z kaczki... Hmm... Bardzo smaczna, ale cały tłuszcz wyparował. Nie trzyma się jej w piecu. Macie bardzo smaczną kuchnię, poza kulebiakiem, który jest kompletnie skopany. Zupa obłędna - podsumowała Gessler. Ostatecznie restauracja "Podaj kaczkę raz" zyskała rekomendację restauratorki.