Kto tak naprawdę pójdzie w odstawkę? Nie mam dobrych wieści dla prezesa
„Netflix w odstawkę” - te trzy słowa mogłyby zakończyć pewną epokę w czasach wideo na żądanie. Mogłyby, gdyby nie były tak zabawne. Jacek Kurski, prezes TVP, tym stwierdzeniem obwieścił wejście na platformę vod TVP archiwalnych polskich seriali z czasów PRL.
Czy to naprawdę koniec Netfliksa, a jak pewnie Kurski także sugerował innych platform z płatnymi treściami serialowymi (i nie tylko) jak Showmax i HBO GO?
31.05.2017 | aktual.: 01.06.2017 12:58
Kto się boi Kurskiego?
Nie zaczynajmy od żartów i spróbujmy tę buńczuczną wypowiedź potraktować poważnie. Zaglądam do zakładki Seriale Archiwalne na stronie vod TVP i faktycznie widzę naprawdę świetne pozycje takie jak "Zmiennicy", "Alternatywy 4", "07 Zgłoś się". Jest ich 21, niewiele, brakuje choćby serialu "Dom", "Labirynt" czy "Matki, żony i kochanki". *Ale to, co jest, jest świetną ofertą i można mieć nadzieję, że będzie ona poszerzana. *Więc czy TVP staje się poważnym konkurentem dla platform streamingowych?
Pomysł na Showmax jest inny – mówi mi Magdalena Marzec, przedstawicielka serwisu – chcemy stać się producentem polskich seriali na światowym poziomie. Nie będziemy się pojedynkować z TVP na seriale archiwalne.
Faktycznie, wejście Showmaxa było poprzedzone szeroka kampanią teaserową. Ewan McGregor w Warszawie? Czyżby kręcił film z polskimi twórcami? Okazało się, że za wszystkim stoi Patryk Vega, który dla Showmaxa kręci seriale "Botoks" i "Kobiety Mafii", które będą dostępne już w 2018 roku.
Produkujemy polskie seriale dla polskich widzów – mówi mi przedstawicielka serwisu. A „światową klasę” tych produkcji podkreślał już Grzegorz Esz, dyrektor marketingu Showmax, w rozmowie z serwisem money.pl.
Lokomotywą pociągową na pewno okazał się serial „Ucho Prezesa”. Jego popularność, a także wydźwięk w życiu publicznym zaskoczył nawet jego twórców. Nic dziwnego, że, jak już wiemy, drugi sezon z całą pewnością powstanie jeszcze w tym roku.
Tak na wskroś polski serial jak "Ucho" na pewno nie mógł powstać w Netfliksie, rzekomo mającym iść za sprawą jednego ruchu prezesa Kurskiego w odstawkę. Platforma produkuje seriale „w regionie”, ale to muszą być produkcje, które będą cieszyć się popularnością w różnych krajach. Dlatego w Turcji powstaje serial finansowany przez Netfliksa, bo wiadomo, że także w Polsce widzowie po niego sięgną. W końcu nasza miłość do sułtanek i haremów jest tyle zadziwiająca co legendarna.
"Na pewno musi być jakaś alternatywa"
Trudno powiedzieć, czy to na wieść o szarży Jacka Kurskiego czy to po prostu część strategii, ale właśnie rozpoczął się piąty sezon "House of Cards" (już w całości dostępny na serwisie). Triumfy święci także "Ania, nie Anna” o "Ani z Zielonego Wzgórza”, za kilka tygodni rozpocznie się kolejny sezon hitu "Orange is a New Black".
Broni nie składa także HBO Go, który sprawił polskim widzom prezent w postaci "Twin Peaksa" (produkowanego przez nie działający w Polsce Showtime), a najlepsze dopiero przed nami, bo w połowie lipca premierę będzie mieć nowy sezon "Gry o Tron".
Pobudka!
Nie trzeba mieć doktoratu z socjologii, by wiedzieć, że serwis vod TVP nie wygra walki z Showmaxem, Netfliksem czy HBO Go. I nie dlatego, że "Alternatywy 4" tego nie udźwigną, ale dlatego, że te platformy nigdy nie spotkają się na jednym polu bitwy. Po seriale archiwalne sięgną widzowie, którzy je znają. Ludzie, których nie zdumiewa powodzenie Borewicza u kobiet. Widzowie pamiętający Kazimierza Kaczora nie z teleturnieju "Va Banque" a właśnie z filmów (np. "Jana Serce") . Rozmawiałam niedawno z Januszem Płońskim, współautorem scenariusza do "Alternatywy 4". Podczas spotkań ze studentami musiał tłumaczyć, czym są kolejki, kartki na wódkę, dlaczego w wannach przed świętami pływał karp. Archiwalne polskie seriale to świetne produkcje, ale dlaczego miałby po nie sięgnąć ktoś, komu nazwisko Wilhelmi mówi niestety niewiele?
Nieznane twarze i niedzisiejsze realia to nie wszystkie „zarzuty” wobec tych seriali. Najbardziej brzemienny w skutkach będzie brak jakiegokolwiek odniesienia do problemów, marzeń i codzienności dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków. Brak jakiegokolwiek zróżnicowania wśród bohaterów i twórców. Gdy Netflix nie boi się sięgnąć po tematy ze społeczności LGBT ("Orange is a New Black"), prezes Kurski mówi, że randki homoseksualistów są sprzeczne z konstytucją.
Gdy producentami serii są kobiety (m.in. "Glow", "Girls"), silne postaci są w centrum wydarzeń ("House of Cards", "Gra o Tron", "Szefowa") TVP podsuwa nam produkcje ze światopoglądem sprzed 40 lat, z którym dzisiejsi młodzi ludzie nie chcą się utożsamiać.
Może już czas przestać lunatykować i zauważyć, że w obliczu tych hitów, a także polskich świetnych produkcji jak "Pakt" i "Wataha", czy zapowiedzi produkcji Vegi (który przyciąga do kin jak magnes) archiwalne produkcje TVP nie są żadnym orężem, a jedynie ostatnim tchnieniem.