Kanapka i kwiatek po aborcji. Z polskiego sklepu. Mogliście przegapić to w "Sex education"
Z edukacją seksualną w Polsce jesteśmy na bakier, więc zostaje "Sex education". O serialu Netfliksa wiele się mówi. Ale czy zwróciliście uwagę na drobny, polski trop? Pewnie nie. Służymy pomocą.
31.01.2019 | aktual.: 31.01.2019 16:25
_UWAGA: tekst może zdradzać elementy fabuły serialu_
Ciekawie jest czasem zobaczyć jakiś polski wątek w zagranicznym serialu. W dodatku takim, który oglądają miliony widzów na świecie. Ostatnio pisaliśmy o tym, że polski klub z muzyką disco uwieczniono w jednym z odcinków "Przyjaciół z uniwerku". Bohaterowie serialu bawili się na imprezie przy rytmach "Ona tańczy dla mnie".
Dla spragnionych polskich wątków mamy kolejny. Trzeba przyznać, że bardzo łatwo to przegapić. Tym bardziej, jeśli ogląda się całą serię w ciągu jednego dnia. A to dość częsty scenariusz w przypadku nowych produkcji Netfliksa.
Polski serek i piwo
I tak w trzecim odcinku "Sex education" pojawia się polski supermarket. Otis, główny bohater, poszedł tam po coś do jedzenia dla przyjaciółki, Maeve. Dziewczyna w tym odcinku zgłasza się do kliniki aborcyjnej, by przerwać ciążę. Prosi wcześniej Otisa, by się z nią spotkał na miejscu, choć nastolatek nie ma pojęcia, że Maeve jest w ciąży z ich wspólnym kolegą.
Dziewczyna idzie na zabieg, a Otis postanawia na nią poczekać. Wymyślił, że skoro i tak musi czekać, to pójdzie do sklepu kupić jej coś do jedzenia. Na pocieszenie. Przed kliniką wdaje się w rozmowę z nastoletnimi działaczami pro-life. Są parą, kłócą się, a Otis proponuje dziewczynie, by przeszła się z nim do sklepu.
I tak trafiają do miejsca, w którym nie brakuje polskich produktów. Nazwy sklepu nigdzie nie widać, za to z łatwością można wypatrzyć polskie produkty.
Na dziale z alkoholami widać na przykład karton Żywca. Jest też piwo Kasztelan, Żubr, Lech, choć w tym przypadku trzeba dobrze kojarzyć opakowania, by zwrócić na to uwagę.
Zaraz obok na półkach można wypatrzyć znane w Polsce napoje. I tu nie ma wątpliwości, że na półce stoi energetyk Tiger, są soczki Dawtony, Tarczyna i Tymbarku.
Ale prawdziwy urodzaj polskich produktów można zobaczyć na dziale z nabiałem. Widzimy wyraźnie "ser tłusty Gouda", ser feta od Favitty i serki z Piątnicy. Tuż obok Brytyjczycy mogą sięgnąć po śledzika od poznańskiej firmy Lisner. Jest mleko Łaciate od Mlekopolu, maślanka Mrągowska i Smakowita do pieczywa. Pewnie wypatrzycie wiele więcej polskich produktów.
I choć to tylko ciekawostka, bo dobrze wiemy, że w Wielkiej Brytanii nie brakuje polskich sklepów (Polonia dba o to, by importować produkty z rodzinnego kraju), to najbardziej intryguje kontekst, w jakim pojawia się ten polski sklep.
O aborcji bez tabu
Zbieg okoliczności, ale intrygujący. To odcinek, w którym wybrzmiewa głośno temat aborcji. A jak wiemy, Polska należy do grona państw z surową polityką anty-aborcyjną. Inaczej niż w Wielkiej Brytanii, gdzie zabieg jest legalny i dostępny dla kobiet.
Temat aborcji w "Sex education" zasługuje na większą uwagę niż polski sklep, w którym Otis kupuje przyjaciółce kanapkę i kwiatka na pocieszenie.
Serial skupia się na różnych problemach dotyczących seksualności. Bohaterami są nastolatkowie, którzy próbują sobie jakoś poradzić w różnych intymnych sprawach. Otis, jako syn seksterapeutki, zaczyna doradzać kolegom i koleżankom ze szkoły. Maeve przypadkiem odkrywa jego dar opowiadania i proponuje mu założenie "seks kliniki". Rozmawiają z nastolatkami o masturbacji, pierwszym razie, orgazmach, pozycjach seksualnych itd. Nie ma żadnych tabu.
Dlatego twórcy "Sex education" nie mogli pominąć tematu aborcji. W drugim odcinku Maeve dowiaduje się, że jest w ciąży. Ojcem jest szkolny celebryta. Dziewczyna nie wspomina mu, że zaszła w ciążę. Ale wie, że nie może urodzić dziecka. Nie ma rodziców, mieszka sama. Dziecko oznaczałoby dla niej bezdomność – bez szkoły nie miałaby nawet grosza, by się utrzymać.
Maeve decyduje, że przerwie ciążę w klinice. Dzwoni, umawia się, niedługo później zgłasza się na zabieg. – Jest bardzo pragmatyczna, co bardzo mi się podoba. Nie było zastanawiania się: "i co teraz zrobię?". Ona wie, że musi przerwać ciążę i robi to. Nie może opiekować się dzieckiem – komentuje w rozmowie z Refinery29 Emma Mackey, która wcieliła się w postać Maeve.
"Sex education" pokazuje aborcję w bardzo prosty i pozbawiony wielkich dylematów sposób. Co, jak podkreślają brytyjscy dziennikarze, jest idealnym odzwierciedleniem obecnej sytuacji w Wielkiej Brytanii, jeśli chodzi o takie zabiegi. Zabiegi – co trzeba dodać – o których w popkulturze nie mówi się często.
Maeve mija działaczy pro-life przed kliniką, wypełnia dokumenty i czeka przed salą operacyjną z dwiema innymi kobietami. Chyba najbardziej pamiętnym momentem całego serialu jest ta scena, w której spotyka starszą nieco pacjentkę – Sarę (w tej roli Lu Corfield).
Sara nieco się narzuca, próbuje na swój sposób oswoić się z tym, co przed nią. Gdy razem z jeszcze jedną pacjentką czekają – już przebrane w szpitalne stroje – na zabieg, Sara bierze dziewczyny za rękę i wykonuje gest fali. – Wszystko będzie dobrze – obiecuje nastolatce.
Scenarzyści pokazali procedurę do momentu, w którym Maeve dostaje środek usypiający. Nastolatka jeszcze przed zaśnięciem żartuje z lekarzem na temat jej hobby. Następnym razem, gdy ją widzimy, jest już po zabiegu. Kilka minut później wychodzi do czekającego na nią z kwiatkiem Otisa.
- Naprawdę dobrze, że pokazujemy w ten sposób proces, który może kiedyś będziemy przechodzić – powiedziała Mackey w tym samym wywiadzie. I przyznała, że na planie był ekspert z kliniki, który czuwał nad tym, by w odcinku nie popełniono żadnych błędów. – Sprawia, że temat jest mniej sensacyjny i tajemniczy, i mam nadzieję, że to pozwoli widzom trochę lepiej zrozumieć, o co chodzi w tym temacie – dodała.
Prztyczek w nos?
Kto wie, może scenarzyści celowo pokazali polski sklep akurat w takim momencie? Otis prowadzi dyskusję o aborcji z działaczką pro-life otoczony polskimi serkami i maślanką. Przecież to, że polskie przepisy dotyczące aborcji są surowe, nie jest tajemnicą.
Podobnie jak sprawa braku edukacji seksualnej. Gillian Anderson w wywiadzie dla "Vulture" wspomniała swoje rozmowy z polskimi dziennikarzami podczas promocji serialu (w tym gronie byliśmy i my).
- Podczas rozmów z dziennikarzami ze świata, było trzech z Polski, którzy właściwie powiedzieli nam, że w Polsce nie istnieje edukacja seksualna. I w ten sposób nasz serial, nasza praca, jest ich zdaniem pewną edukacją seksualną. To nasz obowiązek, by edukować – przyznała aktorka.
I ma wiele racji. Gdy popkultura do niedawna omijała tak trudne tematy jak aborcja czy w ogóle edukacja seksualna nastolatków, produkcja Netfliksa idealnie zalepia tę czarną dziurę braku informacji i wielkiego tabu.
- Serial zaczyna szczerą dyskusję. To niezwykle dla nas istotne, że dziś w ogóle możemy o tym rozmawiać – powiedziała Anderson w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Nawet w krajach, w których istnieje edukacja seksualna, dzieciaki uczą się o seksie w internecie. Więc to duża odpowiedzialność, by odpowiednio wyważyć taką wiedzę. Wszyscy się wciąż uczą - dzieci, rodzice, organizacje, rząd – jak chronić najmłodszych – powiedziała nam.