Seriale zagranicznePo filmie "Amerykański mem" wiemy, że internet to najgorsza rzecz, jaka powstała na świecie

Po filmie "Amerykański mem" wiemy, że internet to najgorsza rzecz, jaka powstała na świecie

- Fani porównują mnie do Jezusa. Czuję się bardzo wyjątkowo – opowiada Paris Hilton. 10 milionom obserwatorów pokazuje każdy centymetr i każdą minutę swojego życia. Jednej rzeczy może tylko żałuje. Że pół świata widziało jej sekstaśmę. Druga połowa może to zrobić w każdej chwili.

Po filmie "Amerykański mem" wiemy, że internet to najgorsza rzecz, jaka powstała na świecie
Źródło zdjęć: © Getty Images
Magdalena Drozdek

28.12.2018 | aktual.: 29.12.2018 13:16

Są tacy, którzy mówią, że to był "przełomowy moment w popkulturze", że to "zbudowało" karierę Paris Hilton. Co brzmi paradoksalnie, bo chodzi o sekstaśmę. Nagranie celebrytki uprawiającej seks z chłopakiem Rickiem Salomonem trafiło do sieci 14 lat temu.

- Dosłownie w ciągu jednej nocy zmieniło się całe moje życie. Każdy się ze mnie naśmiewał. Największe amerykańskie media dyskutowały o tym nagraniu. Nie chciałam wychodzić z domu przez miesiące. Byłam taka zawstydzona – opowiada Hilton w nowym filmie dokumentalnym Netfliksa "Amerykański mem".

- To było jak gwałt. Straciłam część duszy – przyznaje. Niestety – jak pokazuje dokument Netfliksa – to czcze gadanie.

Obraz
© Netflix/ kadr z filmu Amerykański mem

Jak sprzedać się milionom

W miejsce straconej części duszy Paris Hilton upchnęła 10 milionów obserwatorów. A mówimy tylko o Instagramie. Jest jeszcze kilka innych platform, na których celebrytka dzieli się swoim życiem. Hilton musiała więc pojawić się w "Amerykańskim memie".

Twórcy dokumentu starali się pokazać, jak wyglądają kulisy popularności amerykańskich influencerów. Co w wolnym tłumaczeniu oznacza ludzi, którzy stali się z różnych powodów - mniej lub bardziej zrozumiałych – sławni. Jest Hilton, ale są także Josh Ostrovsky znany jako Fat Jewish (10,5 mln obserwatorów), Brittany Furlan (2,4 mln obserwatorów na Instagramie, miliardy wyświetleń na Vine), DJ Khaled (13,2 mln), Emily Ratajkowski (21 mln) i Kirill Bichutsky (1,2 mln).

Wszyscy po kolei są przestrogą dla każdego, kto chce robić karierę w sieci.

Internetowi celebryci kompletnie stracili kontakt z rzeczywistością. A Paris jest tego najlepszym przykładem. W filmie podkreśla, że wiele osób porównuje ją do świętych i Jezusa. "Love me, love me" – śpiewa wesoło w tle Nina Persson z The Cardigans, a twórcy filmu pokazują screeny z instagramowego profilu celebrytki.

Paris jako Matka Boska. Płyta Paris podnoszona jak opłatek przez papieża Franciszka. Paris jako Jezus. Paris jako Matka Teresa.

Obraz
© Netflix/ kadr z filmu Amerykański mem

- Przywykłam do tego, że cały czas ktoś chce mnie wydy...ać. Ale to nie dotyczy moich fanów - opowiada Paris. - Wiele z tych dzieci pochodzi z niepełnych rodzin lub ma bardzo surowych rodziców. Otwierają się przede mną ze swoimi problemami. Mówią, że gdy zobaczyli, ile musiałam przetrwać, bardzo im to pomogło.

Paris jest uzależniona od streamowania. Wykreowała taki wizerunek siebie w mediach społecznościowych, że nie może wyjść z roli. Gdyby to zrobiła, straciłaby miliony. Nie obserwatorów. Dolarów.

Hej kochani, chcę się zabić

"Amerykański mem" to najbardziej gorzki obrazek popkultury. Diagnoza jest porażająca.

Weźmy na przykład Brittany Furlan. Była nastolatką gnębioną w szkole do tego stopnia, że cięła się. Przestała się okaleczać, gdy zaczęła starać się o karierę aktorki. Wyjechała z rodzinnego domu z niczym. Nikt nie chciał jej zatrudnić. Zaczęła więc nagrywać krótkie, zabawne filmiki i umieszczać je w serwisie Vine. Po pierwszych kilku miała miliony wyświetleń na koncie.

W parę miesięcy zdobyła gigantyczną popularność. Później przekonała się boleśnie, jak puste jest to słowo. Vine upadł, a Furlan został tylko tytuł „najważniejszej influencerki w sieci”. Nigdy nie zatrudniono ją do filmów, bo reżyserzy castingów brali ją za "niespecjalnie inteligentną dziewuszkę od śmiesznych filmików z internetu". Gdy związała się z dużo starszym muzykiem Tommym Lee, życzono jej śmierci.
Upadły także statystyki na jej instagramowym profilu. Straciła ponad 100 tys. "fanów". Ludzie pisali: "Ten zbiór chorób wenerycznych ją d..ma?".

- Nienawidzę swojego życia – mówi w "Amerykańskim memie".

Do podobnego wniosku doszedł w filmie także Kirill Bichutsky – znany w sieci jako Slut Whisperer, w wolnym tłumaczeniu będzie to Zaklinacz Dz..ek. Czym może zajmować się osoba z tak fantazyjnym pseudonimem? Kirill jest fotografem. Dyplomatycznie można powiedzieć, że fotografuje życie nocne w amerykańskich klubach. Mniej dyplomatycznie: pojawia się na imprezach, robi zdjęcia, oblewa półnagie dziewczyny szampanem.

Obraz
© Netflix

- Do klubu nie idzie się słuchać muzyki. Tylko by się upić i kogoś zaliczyć. Chcesz się zabawić, mieć wspomnienia, fajne opowieści. Ludzi do mnie ciągnie, bo staram się to zapewnić w życiu nocnym – opowiada.
Kluby zatrudniają Kirilla tak, jak DJ-ów. Przychodzi, imprezuje, leci do następnego miasta. – Płacą mi dużo forsy, żebym pokazywał mroczne strony życia, z których ludzie mogą nie być dumni, ale to się dzieje – wyjaśnia. – Ludzie są hipokrytami. Boimy się swoich popędów, więc demonizujemy tych, którzy się z nich wyzwalają.

Kirill, jak wszyscy w filmie Netfliksa, wpadli w pułapkę wykreowanego wizerunku. Fotograf przyznaje, że nie jest już w stanie zasnąć na trzeźwo, bo inaczej męczą go myśli o jego beznadziejnym życiu. Nie ma żadnej stałej partnerki, bo dziewczyny uważają go za celebrytę. Stał się tym, czego nienawidzi.

- Często tracę świadomość. Wiele nocy w ogóle nie pamiętam (…) Wielokrotnie chciałem się poddać, by nie być takim dupkiem, mizoginem. Ale robię to, bo nic innego nie umiem. Muszę opłacać czynsz. Każdy z wiekiem robi się stary i brzydki. W każdej chwili można paść martwym – mówi Kirill.

- Napisałem kiedyś, że chcę ze sobą skończyć. W odpowiedzi posypały się komentarze, że nie mogę, bo ktoś musi mnie jeszcze zobaczyć na imprezie - dorzuca zblazowany Bichutsky.

Gruby Żyd fabrykuje newsy

Równie fascynujące jest to, jak od zera swoją popularność w sieci zbudował Josh Ostrovsky. Jako Fat Jewish ma ponad 10 milionów obserwatorów. Życie podporządkował Instagramowi. Sam przyznaje, że nie umie nic innego i do niczego innego się nie nadaje.

Obraz
© Netflix

Biega półnago po mieście. Opublikuje obsceniczne, czasem nawet obrzydliwe wpisy. Teoretycznie nie ma nic do zaoferowania swoim obserwatorów. Humor? Z tym też ciężko. A jednak w jakiś sposób zdobył 10 milionów fanów. Ani on, ani twórcy filmu nie potrafią wyjaśnić, dlaczego tak się stało. – Widzę coś i to omawiam. To nowa forma sztuki – to jedyne zgrabne wyjaśnienie, które udało się wcisnąć do dokumentu.

Wydaje się, że to z nami – ludźmi klikającymi w taki kontent – jest coś bardzo nie tak. Josh nie kupił sobie tych milionów obserwatorów. On ich do siebie przyciągnął czystą głupotą, antysemickimi, seksistowskimi, niepoprawnie politycznymi żartami. – Chcę jeździć po bandzie. Nie interesuje mnie to, co ma sens. W social mediach trzeba być ekstremalnym. Im większe ekstremum z obu stron, tym szerszy twój zasięg – mówi instagramer.

Osiągnięcia Josha w mediach społecznościowych: obgryzanie kukurydzy nabitej na wiertarkę. Pozowanie nago za mównicą z herbem USA. Włosy w kształcie penisa. Zrobienie ślizgawki na dachu jednego z budynków, którą to pokrył sosem do nachos i ketchupem. Zdjęcie z Barackiem Obamą. Sprzedaż koszulek z nadrukami. Wino własnej produkcji.

- Parę lat temu internet był nieskalany. Nie było influencerów. Głupoty robiło się dla przyjaciół, bo social media nie były biznesem. Zakładałem pieluchy i biegałem po ulicach Nowego Jorku, by rozśmieszyć grupę 25 osób – opowiada Fat Jew.

Z każdym kolejnym filmikiem i zdjęciem Josh zdobywał fanów, aż w końcu zainteresowały się nim duże korporacje. Fat Jew zarabia mniej więcej tyle, ilu ma fanów na Instagramie.

Influencer oznacza kogoś, kto "ma wpływ". Tyle że w "Amerykańskim memie" wychodzi idealnie na wierzch to, że ci ludzie nie mają absolutnie nic poza swoim wizerunkiem. Fat Jew jakiś czas temu był bohaterem potężnego skandalu, bo okazało się, że wiele z jego śmiesznych memów to plagiat twórczości innych internautów. Josh robił wszystko, by wyciąć ślad po prawdziwym autorze, po czym zarabiał pieniądze za "swoją twórczość". I co ważne, za Ostrovskym stoją poważane agencje w Hollywood.

Mistrz oszustwa dalej robi to samo i nie ubywa mu fanów. Co więcej, jeśli chodzi o kwestię wpływu na społeczeństwo – Fat Jew fabrykuje newsy. Przykład? Podczas jednej z relacji live opowiadał razem z Paris Hilton o ich nowym projekcie. Wymyślili, że będą sprzedawać ubranka dla dzieci, małych DJ-ów. Były prototypy, gotowe grafiki. Tuż po zakończeniu relacji artykuły o tej współpracy pojawiły się w wielu amerykańskich mediach, m.in. w Huffington Post.

Cały ten projekt był oczywiście wymysłem. Josh i Paris chcieli pokazać, jak mogą manipulować przekazem. I udało się.

„Amerykańskiego memu” miejscami nie da się oglądać. Obrzydza, poraża, ogłupia. To nie wina twórców, a bohaterów, którzy wierzą w potęgę internetu i swoją doskonałość. Reżyser Bert Marcus próbował pokazać ciemną stronę popularności. Stąd te łzawe historie o depresji, kontemplowanie śmierci, narzekanie na los pełen ogłupiających projektów. Może i przez kilka minut robi się człowiekowi przykro, że ci ludzie dali się tak wkręcić w „bycie popularnym”. Ale potem wystarczy zajrzeć na ich profile w mediach społecznościowych.

Gwiazdki filmu dołożyły udział w nim do kolekcji swoich wielkich osiągnięć. I dalej robią to samo. Sprzedają się w sieci.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (175)