Chcesz zostać milionerem? Nic prostszego! Idź do "Milionerów" TVN
Coś, na co czekałam kiedyś z wypiekami na twarzy i wydawało mi się nieosiągalne, teraz zaczyna być normą. Milionerzy zaczynają nam wyrastać jak grzyby po deszczu, a wszystko za sprawą popularnego programu TVN.
15.03.2019 | aktual.: 15.03.2019 11:29
"Różańcową tajemnicą chwalebną nie jest…?" - to pytanie jako ostatnie w programie usłyszała Katarzyna Kant-Wysocka. Chwilę później spadł deszcz konfetti, a uczestniczka "Milionerów" mogła cieszyć się z głównej wygranej. Nic dziwnego. Pytanie nie wymagało od niej pogłębionej wiedzy. Nawet jeżeli nerwy dały o sobie znać i nie była pewna odpowiedzi, mogła (co zresztą zrobiła) wywnioskować ją drogą dedukcji.
To już drugi taki przypadek na przestrzeni roku kalendarzowego. W marcu 2018 Maria Romanek dostała pytanie za milion: "Ile to jest 1111 razy 1111 jeśli 1 razy 1 to 1, a 11 razy 11 to 121?", które przy braku ograniczonego czasu na odpowiedź można sobie w najgorszym wypadku... obliczyć. Wygrana w popularnym programie prowadzonym przez Huberta Urbańskiego przestaje być niedoścignionym marzeniem, na które czeka się jak na przysłowiową gwiazdkę z nieba.
Milion niczym święty Graal
Pamiętam pierwsze edycje "Milionerów", które oglądałam z całą rodziną jako dorastająca dziewczyna, najpierw w latach 1999-2003, a następnie, już jako osoba pracująca, w latach 2008-2010. Gdy program trafił na antenę TVN, jego nazwa wydawała się wręcz nieadekwatna. W końcu przez cztery lata emisji nie padła ani jedna główna wygrana. Na kilka lat zawieszono format, by wrócić z nim w 2008 roku. Widzowie nadal jednak musieli sporo czekać, by w końcu padł tytułowy milion złotych.
Szczęśliwcem okazał się Krzysztof Wójcik. Szybko został medialnym bohaterem, ludzie byli spragnieni historii o "zwykłym Polaku", który wygrał duże pieniądze w telewizyjnym show. Zwycięstwo zapewniła mu prawidłowa odpowiedź na pytanie: "Z gry na jakim instrumencie słynie Czesław Mozil?". Wydaje się równie banalne jak wyżej wspomniane, ale trzeba zaznaczyć, że kariera Mozila dopiero się wtedy rozkręcała i nie był on aż tak powszechnie znany jak dziś.
Milion jak bułka z masłem
Mówi się, że nie ma trudnych pytań, jeśli zna się odpowiedź. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że TVN bardzo chce dać wygrać uczestnikom swojego teleturnieju. Coś, na co kiedyś czekałam z wypiekami na twarzy, teraz zaczyna być coroczną normą. Wiadomo, że wygrana nakręca oglądalność, szczególnie, gdy jest zapowiadana z dużym wyprzedzeniem. Stacja od kilku dni puszczała zapowiedź, z której jasno wynikało, że padnie milion złotych, choć oczywiście nie podano konkretnej daty.
Trudno też uznać za zbieg okoliczności, że milionera poznajemy rok po roku, w każdej nowej odsłonie programu. Mam wrażenie, że te kilka lat temu ludzie oglądali "Milionerów" z nadzieją, że w końcu będzie im dane zobaczyć szczęśliwca, który spełni marzenia wszystkich siedzących przed telewizorami. Teraz widzowie wydają się oburzeni, że milion wpada do kieszeni uczestników zbyt łatwo. Nie mają kogo podziwiać za spektakularną wiedzę i wietrzą spisek. Tym samym uczestnicy zyskują (nagrody), ale program zaczyna tracić - nie tylko na wiarygodności, ale także na elitarności.