Atak klonów na Eurowizji. Prosty przepis na "sukces"

"Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak to komu wychodzi" - przyśpiewka Jerzego Stuhra idealnie podsumowuje realia Eurowizji. Wszak nie o talent muzyczny chodzi, a o show i atrakcyjny wygląd. Stąd w tegorocznej stawce znalazło się wiele podobnych do siebie pań.

Zespół Hurricane reprezentował Serbię. Wokalistki zostały okrzyknięte bałkańskimi Pussycat Dolls.
Zespół Hurricane reprezentował Serbię. Wokalistki zostały okrzyknięte bałkańskimi Pussycat Dolls.
Źródło zdjęć: © TVP

21.05.2021 12:58

Konkurs Piosenki Eurowizji od lat przyciąga przed ekrany telewizorów miliony widzów, ale nie cieszy się renomą w branży muzycznej. Impreza bywa określana jako tandetna i kiczowata, choć wciąż nie brakuje chętnych do udziału. Niestety poziom występów na Eurowizji jest bardzo nierówny, co doskonale pokazały tegoroczne półfinały.

We wtorek spośród 16 zespołów większość dała świetne show. Piosenki wpadały w ucho, a nóżka sama rwała się do tańca przy "Mata Hari" z Azerbejdżanu, ukraińskiej "Shum" czy cypryjskiej "El Diablo". Selekcja była zróżnicowana i oprócz skocznych utworów znalazło się też miejsce dla romantycznych ballad w wykonaniu Słowenii, Macedonii czy Rumunii.

Niestety w czwartek sytuacja wyglądała zgoła odmiennie. Brakowało porywających występów, choć zdecydowanie muzycznie wyróżnili się reprezentanci Islandii i Portugalii. Pomimo miałkich wykonań do finału zakwalifikowało się spore grono wokalistek, których największym walorem okazał się atrakcyjny wygląd.

Piosenki występujących na samym początku drugiego półfinału reprezentantek San Marino i Albanii doprawdy trudno było pamiętać po zaledwie kilku kolejnych występach. Muzycznie nie wyróżniły się niczym, za to za sprawą oprawy wizualnej wkradły się w łaski widzów.

Konkurs Piosenki Eurowizji jest też telewizyjnym widowiskiem, więc kostiumy, makijaże, scenografia oraz choreografia są istotnymi aspektami każdego występu. Nie powinno zatem dziwić, że widzowie zadecydowali oczami, a nie uszami. Smucić może jedynie to, jak wiele wokalistek poszło na łatwiznę i kopiowało ten sam wzorzec.

Tegorocznym hitem była stylizacja a'la Beyonce, czyli kuse, świecące body lub mini, mocno eksponujące kobiece kształty. O ile Destiny reprezentująca Maltę oraz Elena Tsagrinou z Cypru wykazały się również dobrym wokalem, tak przepisem na "sukces" uczestniczek z Serbii była skomplikowana choreografia. Podczas tańca pierwsze skrzypce grały ich długie włosy non stop zmieniające ułożenie mocnym ruchem głowy oraz równie żwawo pracujące biodra. Serbki łudząco przypominały niegdyś znany amerykański zespół Pussycat Dolls, na który zawsze milej było popatrzeć niż posłuchać.

Z kolei Anxhela Peristeri z Albanii postawiła wyłącznie na ruch rąk wokół ciała, nawiew na włosy i bujanie się z nogi na nogę. Wystarczyło, aby z mało porywającym utworem dostać się do finału Eurowizji.

Reprezentantka Albanii wzorowała się na Beyonce.
Reprezentantka Albanii wzorowała się na Beyonce.© TVP

Kosmiczny sukces osiągnęła też 18-letnia Stefania z Grecji, która w brokatowym fioletowym kombinezonie wyglądała jak żywcem wyjęta z teledysków lat 80. Jej piosenka "Last Dance" do tańca nie porywała, za to brzmiała, jak większość popowych utworów w radio, które wpadają jednym uchem i momentalnie wypadają drugim. No i też będzie można wysłuchać jej ponownie w finale Eurowizji.

Reprezentantka Grecji Stefania świetnie prezentowała się w obcisłym kostiumie.
Reprezentantka Grecji Stefania świetnie prezentowała się w obcisłym kostiumie.© YouTube

Szczęścia nie zabrakło też mołdawskiej Kylie Minogue, czyli Natalii Gordienko, która wpasowała się w schemat: srebrna mini - blond włosy - napompowane usta. Choć niezbyt dobrze radziła sobie z tańcem na scenie, widzowie dali jej szansę na wygraną w finale. To zastanawiające, że mimo iż część pań śpiewała w swoim ojczystym języku, ich utwory muzycznie nie wyróżniały się lokalnymi akcentami.

Natalia Gordienko z Mołdawii to kopia Kylie Minogue.
Natalia Gordienko z Mołdawii to kopia Kylie Minogue.© YouTube

Pozostaje nam tylko gdybać, czy gdyby 18-letnia Alicja Szemplińska otrzymałaby szansę wystąpienia w tegorocznej edycji, bardziej wpasowałaby się w jak widać stałe gusta widzów. Co ciekawe, większość występujących w tym roku zespołów zakwalifikowało się w ubiegłorocznym konkursie, który z powodu pandemii został odwołany. Musieli pojawić się z nowymi utworami, ale w krajach takich jak Szwajcaria, Belgia, Finlandia, Islandia czy Grecja nawet nie myślano o tym, aby wymienić artystów.

Wybór Rafała Brzozowskiego okazał się więc ryzykowny. Spośród dwudziestki finalistów Konkursu Piosenki Eurowizji 2021 jedynie sześć zespołów tworzą wyłącznie mężczyźni. Płeć piękna ma sporą przewagę. Czy stoi za tym ich atrakcyjny wygląd, a nie zdolności wokalne? Jedno nie wyklucza drugiego, ale nie zapominajmy, że telewizyjne show przede wszystkim musi przyciągać uwagę widza.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)