Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska. "Bezczelna i wulgarna". Szokujące zachowanie nowej gwiazdy TVP

Tuska oskarżała o zabijanie "niewygodnych ludzi", jednej z posłanek poleciła "zamknąć japę", a osobie, która oskarżała ją o zniesławienie, kazała w sądzie "s...dalać". Od piątku Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska współprowadzi jeden z programów na antenie TVP Info.

Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska karierę w TVP info zaczynała w programie Michała Rachonia "#Jedziemy"
Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska karierę w TVP info zaczynała w programie Michała Rachonia "#Jedziemy"
Źródło zdjęć: © kadr z TVP
Przemek Gulda

17.04.2023 | aktual.: 17.04.2023 21:29

"W kontrze" TVP Info ma nową współprowadzącą. U boku Jarosława Jakimowicza stanęła Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska, znana na prawicy komentatorka polityczna z Podlasia. W swoim debiucie specjalnie nie zabłysnęła. Jednak można uznać, że dopiero się rozkręca i jeszcze pokaże, co potrafi. Jeśli chodzi o niewybredne żarty, rzucanie oskarżeń, a nawet zniesławianie - potrafi naprawdę sporo.

- W gruncie rzeczy najważniejszym sensem pojawienia się Agnieszki Siewiereniuk-Maciorowskiej w programie "W kontrze" jest zmiana jej dotychczasowej roli. Wcześniej pojawiała się w TVP w charakterze komentatorki, teraz będzie prowadzącą. A to wymaga zupełnie innego podejścia, zupełnie innej postawy - komentuje dla WP medioznawca Maciej Myśliwiec ze Space Agency.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Osoby pojawiające się w programach gościnnie odpowiadają tylko za siebie. Prowadzący muszą natomiast odpowiadać za cały program, za to, kto co mówi. Powinni pilnować, aby audycja miała charakter rzetelny i zrównoważony. Czasem w związku z tym muszą upominać swoich gości. Mówiąc wprost: osoba komentująca może sobie pozwolić na dużo więcej, osoba prowadząca ma o wiele bardziej związane ręce - zaznacza Myśliwiec.

To tylko maska

O Agnieszce Siewiereniuk-Macierowskiej zrobiło się głośno w październiku 2021 r., kiedy nieoczekiwanie została wicenaczelną lokalnych białostockich tytułów przejętych przez kontrolowany przez władzę koncern PKN - "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej".

Przeciwko tej decyzji protestowali dziennikarze i dziennikarki, a także inne osoby pracujące w tych redakcjach. W piśmie protestacyjnym pojawiły się słowa, że jej dotychczasowa działalność publiczna charakteryzowała się "niezachowywaniem podstawowych zasad etyki dziennikarskiej - bezstronności, rzetelności i obiektywizmu".

W relacjach osób z redakcji pojawiła się informacja, że na pierwszym spotkaniu z podwładnymi Siewiereniuk-Maciorowska starała się pokazać łagodną twarz. Mówiła nawet, że jej wcześniejsze radykalne wypowiedzi to tylko "maska, którą musiała włożyć", aby zapewnić założonemu przez siebie portalowi rozpoznawalność.

Szybko okazało się, że ta maska najwyraźniej zrosła się jej z twarzą: duża część jej tekstów po objęciu stanowisk dotyczyło kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej. Nie zachowywała w nich bezstronności - konsekwentnie powtarzała PiS-owski przekaz.

- Nie wiem, jaki zakres obowiązków ma wpisany do umowy, ale byłoby dziwne, gdyby się okazało, że je wypełnia. Plan dyżurów dostajemy w ostatniej chwili, czasem nawet dzień przed dyżurem. Mówiąc szczerze: widuję ją raczej na ekranie, kiedy pojawia się w TVP, niż w redakcji - omówi WP anonimowo osoba z białostockiej redakcji.

"Caryca Wszechświata"

Na lokalnej scenie medialnej pojawiła się prawie dekadę temu. Założyła wtedy portal Dzień Dobry Białystok. Tamtejsi dziennikarze twierdzą, że nie liczy się w regionie, nie ma zbyt wielu czytelników i od początku wyraźnie sprzyja PiS.

Sama Siewiereniuk-Maciorowska z pojawieniem się portalu zaczęła szerszą aktywność w mediach społecznościowych. Na Twitterze pojawiła się w 2014 r. Jej opis konta jest zdecydowanie pozbawiony skromności: "Caryca Wszechświata i Okolic". Ci, którzy ją znają, twierdzą, że dokładnie tak się zachowuje.

Dowodem jest jej zachowanie w sądzie podczas rozprawy w procesie karnym o zniesławienie. Rzecz działa się w ubiegłym roku, a sprawa toczyła się z oskarżenia Konrada Dulkowskiego, szefa Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.

"S...dalaj prezesie szczujni"

W lokalnym wydaniu "Gazety Wyborczej" Dulkowski opowiadał, że na rozprawę apelacyjną Siewiereniuk przyprowadziła ekipę TVP Info i "dała popis". Dalej Dulkowski mówił: "Rozpłakała się nad swoim losem, mówiąc, że w trakcie procesu zmarł jej ojciec. Współczuję, ale jaki to ma związek ze zniesławianiem mnie? Nie wyjaśniła."

Potem posłużyła się kolejnym argumentem z gatunku brania na litość: mówiła o swojej alergii. Dulkowski opowiadał, że "przed sądem zaproponowała, że może pokazać zmiany skórne na plecach. Sąd nie skorzystał z tej propozycji".

Siewiereniuk nawet podczas rozprawy o zniesławienie nadal lżyła Dulkowskiego. Mówiła m.in. że krzywdzi jej dzieci. Nie wyjaśniła w jaki sposób, a na koniec rzuciła do swojego adwersarza: "s...dalaj". Sąd uznał ją za winną.

Wcześniej skazano ją za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o prezydencie Białegostoku. O zniesławienie procesował się z nią też właściciel popularnego w regionie portalu Spotted Białystok.

"Nie mieli nic do stracenia"

- Jakimowicz i Siewiereniuk-Maciorowska świetnie do siebie pasują - komentuje dla WP Dulkowski. - Oboje chętnie używają niewybrednego słownictwa, oboje mają albo zaraz będą mieli wyroki karne - z Jakimowiczem jesteśmy właśnie w trakcie procesu. Oboje niewiele osiągnęli zawodowo, byli więc łatwi do "kupienia" przez telewizję - nie mieli nic do stracenia.

Dulkowski zwraca też uwagę na inny aspekt.

- Oboje reprezentują też głosy, których do tej pory nie było w publicznym dyskursie. On to mężczyzna w średnim wieku, mocno zagubionych w świecie politycznej poprawności, w którym nie można już poklepać sekretarki po pupie i pożartować z geja. Ona z kolei zawsze przedstawiała się jako "prosta baba z Podlasia". Takich osób jest w Polsce sporo.

Szkalując przed piątkiem

Jedna z osób związana z regionalnymi mediami w rozmowie z WP wyraziła się bardzo jednoznacznie: "To osoba wyjątkowo bezczelna, wulgarna i, co tu dużo kryć, niezbyt mądra. I dokładnie takie jest też to, co robi w mediach".

Siewiereniuk-Maciorowska przez lata prowadziła na YouTubie program "Przedpiątek". Jej filmy pełne są jadu i wściekłości skierowanej przede wszystkim w stronę opozycji.

Działania Donalda Tuska podsumowała: - To już takie tradycje ma chyba Donald Tusk, mi się wydaje, że jacyś niewygodni ludzie ginęli chyba. Ostatnio 96 ofiar w katastrofie smoleńskiej to byli ludzie w znacznej większości dosyć niewygodni dla Donalda Tuska.

O serwisie OKO.press mówiła: - Tak naprawdę to jest rak, nie polecam tego czytać, ani zaglądać, bo nowotworu można dostać mózgu. Z kolei do posłanki Kamili Gasiuk-Pihowicz zwróciła się takimi słowami: - Pani powinna jako pierwsza zamknąć się, ale to tak centralnie po prostu, zamknąć japę tak po prostu na kłódkę.

Komentatorka nie zajmuje się tylko polityką. Zdarza jej się zapuszczać w inne rejony, choć jej wypowiedzi zawsze mocno nacechowane są politycznym zacietrzewieniem.

Jedną z wystaw w słynnej progresywnej białostockiej galerii Arsenał oceniła w następujący sposób: "Chciało mi się rzygać. To nie jest żadna sztuka, jest to g...o". W dodatku zawsze kiedy wypowiada nazwę "Gazeta Wyborcza", siarczyście spluwa.

- Choć poglądy, które wyznaje Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska są mi bliskie, styl, w jaki je prezentuje w swoich wypowiedziach, oceniam negatywnie - komentuje prof. Jerzy Kopania, etyk i ekspert w dziedzinie mediów.

- Osoby, które prowadzą programy w mediach publicznych, powinny wypowiadać się w sposób neutralny, używać języka, który nie antagonizuje, ale służy wzajemnemu porozumieniu się. W związku z jej pojawieniem się w fotelu prowadzącej program "W kontrze" radziłbym jej zmienić styl, aby nie zrażać do sobie takich osób, jak choćby ja: sympatyzujących z jej poglądami, ale nie akceptujących takiego języka i retoryki - wylicza.

Do czego nadaje się Alfons?

Jej występ w programie "W kontrze" nie był dla niej pierwszą okazją, aby pojawić się w TVP. Od dawna jest tam zapraszana jako komentatorka. Jedna z takich wizyt skończyła się ośmieszeniem przed milionową publicznością.

Michał Rachoń aż skulił się wtedy ze śmiechu i z zakłopotaniem powtarzał "O Boże". Natomiast Jakimowicz wykonał popularny gest, tzw. facepalm, uderzając się dłonią w czoło, będący wyraźnym sygnałem zażenowania.

O co chodziło? Rozmowa dotyczyła powstania hostelu interwencyjnego dla osób LGBT+, wspieranego przez władze stolicy. Obecni w studiu nie zostawili na tym projekcie suchej nitki.

Niespodzianką okazał się komentarz, jakim postanowiła zabłysnąć Siewiereniuk-Maciorowska. Nawiązując do słów z materiału filmowego o tym, że "Trzaskowski do niczego się nie nadaje", powiedziała: "Ja wyznaję zasadę, że nie nadaje to się tylko dziecku Alfons na imię, a cała reszta się nadaje".

W najbliższym czasie okaże się, czy osoba z takim poczuciem humoru i takimi osiągnięciami nadaje się do prowadzenia programu w TVP. I jak często towarzyszący jej Jakimowicz będzie musiał robić facepalm.

Podczas pisania tego tekstu próbowaliśmy się skontaktować z Agnieszką Siewiereniuk-Maciorowską. Nie reagowała na nasze pytania.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" awanturujemy się o "Awanturę" na Netfliksie, załamujemy ręce nad przedziwną zmianą w HBO Max, a także rozmawiamy o największym serialowym szoku 2023 roku. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1154)