Wpadki i brak zgrania. Debiut Tadli w TVP daleki od ideału
Beata Tadla i Tomasz Tylicki to nowa para w gronie prowadzących "Pytania na śniadanie". Jednak ich sobotni debiut w programie TV2 nie należał do idealnych. Pojawiło się kilka wpadek, widoczny był też brak zgrania między gospodarzami.
03.02.2024 | aktual.: 03.02.2024 12:00
Od kilku tygodni "Pytanie na śniadanie" przechodzi gruntowne zmiany. Po zmianie władzy, w połowie stycznia z programem TVP2 pożegnali się dotychczasowi prowadzący, co spotkało się z ostrą reakcją ze strony widzów. Mowa m.in. o Idzie Nowakowskiej, Annie Popek, Tomaszu Kammelu, Izabelli Krzan czy Katarzynie Cichopek i Macieju Kurzajewskim. Nowa szefowa śniadaniówki Kinga Dobrzyńska zatrudniła nowe duety. Są nimi Joanna Górska i Robert Stockinger, Klaudia Carlos i Robert El Gendy oraz Katarzyna Dowbor i Filip Antonowicz.
W sobotę 3 lutego do tego grona dołączyli także Beata Tadla i Tomasz Tylicki, czyli postacie, które w przeszłości pracowały w TVP. Jednak gdy zaczęło się "Pytanie na śniadanie", widzowie mogli być zdziwieni, że na ekranie widzą Tadlę i rysy postaci za jej plecami. Tylicki, który wyraźnie góruje wzrostem nad swoją koleżanką z programu, postanowił się... schować za swoją koleżankę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już przy przywitaniu bardzo emocjonalna Tadla zapewniała widzów, że to będzie wspaniałe wydanie programu. W ten sposób próbowała zamaskować swój stres, bo pomyliła się już w pierwszym zdaniu. - Kłaniamy się nisko, to jest "Pytanie na śniadanie" w środę, w trzecim dniu lutego. To będzie niezapomniany dzień - można było usłyszeć.
- To będzie niezapomniany dzień dla nas, bo debiutujemy. Jestem ogromnie wzruszona, że mogę z państwem być. I być z tym oto wspaniałym człowiekiem, świetnym dziennikarzem Tomkiem Tylickim, który jak już państwo zauważyli, ma nade mną ogromną przewagę. Nie tylko dlatego, że jest wielki - kontynuowała dziennikarka, nawiązując przy okazji do faktu, że Tylicki był w przeszłości w ekipie "PnŚ".
Nowa para prowadzących "Pytanie na śniadanie"
W studiu momentalnie zapanowała uroczysta atmosfera, bo Tylicki wychwalał pod niebiosa Tadlę. - To jest wzruszający moment. Taka mieszanka emocji nam towarzyszy. Czuję ogromną wdzięczność, że tutaj jestem - mówiła przejęta gospodyni "PnŚ". Dziennikarka dostała nawet kwiaty i ucałowała się z Tylickim, a za chwilę także z pogodynkiem Ziemowitem Pędziwiatrem. - Z wszystkimi będę się dziś tak całować? - stwierdziła Tadla trochę przytłoczona, a trochę rozbawiona.
Po obowiązkowej wizycie w kuchni program przeszedł do pierwszych rozmów. Widzowie dowiedzieli się, jak odróżnić dobre buty od bubli. Tylicki zapytał Tadlę, jak często zmienia buty. Wyraźnie zmieszana dziennikarka próbowała wyjść z niezdarnej sytuacji żartem, grzecznie odpowiadając koledze, by nie pytał, "ile posiada par". Potem na kanapie zasiadł m.in. Stefano Terrazzino w kontekście zabaw karnawałowych Sycylijczyków. - Buongiorno - wykrzyczała do niego Tadla, zapewniając, że pomimo poranka ona i jej kolega są w pełni przytomni.
Było widać, że bardzo doświadczona dziennikarka starała się wypaść jak najlepiej w swoim debiucie w śniadaniówce, przez co czasami wyglądało to sztucznie. Po początkowej wpadce dość szybko się rozkręciła, choć dało się zauważyć brak zgrania z Tylickim. W pewnym momencie Tadla chciała podziękować za rozmowę o miodzie z ekspertami, ale Tylicki wszedł w jej słowo i zadał jeszcze jedno pytanie. Nie zawsze wychodziły też przejścia do kolejnych części programu - prowadzący sporadycznie wyglądali na ludzi z odmiennymi pomysłami na zapowiedzi.
Beata Tadla nie kryła wzruszenia
W sobotnim wydaniu "Pytania na śniadanie" zadebiutowała również nowa scenografia. Aleksandra Grysz (prywatnie partnerka Tylickiego) w kąciku z "Czerwonego dywanu" przyznała, że Tadla i Tylicki są kolejnym duetem, który powitała w programie. Spytała przy okazji Tadlę, czy ta się stresuje. Dziennikarka trochę się powtarzała.
- Jest ogromne wzruszenie. To jest niesamowite i mobilizujące. I jestem niesamowicie wdzięczna Tomkowi, bo jako osoba, która tutaj już wcześniej była, przeprowadził mnie [po studiu - red.] w tym tygodniu, opowiedział, uspokoił - podkreśliła.
Grysz zrobiła nawet duetowi test, w którym byli przepytywani z wiedzy na swój temat. Było np. pytanie "na jakim instrumencie gra" Tadla. Ma się wrażenie, że takie akcenty w sobotnim wydaniu "Pytania na śniadanie" były trochę niepotrzebne, bo za bardzo skupiano się na gospodarzach, zwłaszcza na Tadli. Na szczęście w kolejnych godzinach zaczęły bardziej dominować tematy. A te bywały ciekawe.
Mieliśmy chociażby rozmowę z Aleksandrą Kozłowską na temat jej książki "Ambulans jedzie na wieś. Śladami objazdowych wyrwizębów". Były też segmenty o groźnym bezdechu sennym czy dokumencie "Drugi człowiek", gdzie poruszana jest otyłość i operacja bariatryczna. W tym przypadku prowadzący wypełniali swoje role, jak należy - pytania były sensowne, widz się mógł faktycznie czegoś dowiedzieć. Nie starano się też wtykać żartów na siłę albo przerywać gościom, co niestety jest dość częste w programach śniadaniowych.
Gdyby porównać nowy duet z debiutującymi tydzień temu Dowbor i Antonowiczem, to można odnieść wrażenie, że Tadla i Tylicki muszą się lepiej poznać, by zniwelować zgrzyty. Telewizja na żywo rządzi się rzecz jasna własnymi prawami i różne nieoczekiwane sytuacje są jej częścią, ale da się z nich wybrnąć, gdy gospodarze płynnie uzupełniają się w swoich rolach. Tu zostało jeszcze trochę pracy przed Beatą Tadlą i Tomaszem Tylickim, ale raczej nie zajmie im zbyt wiele czasu, by się zgrać ze sobą.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad serialem "Forst" z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage'a, a także pochylamy się nad "The Curse" czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.