"Wiedźmin: Rodowód krwi" zmiażdżony przez krytyków. "Co za dużo, to niezdrowo"
W sieci pojawiają się pierwsze recenzje nowego serialu Netfliksa z uniwersum "Wiedźmina", które nie nastrajają optymistycznie. Prequel przygód Geralta z Rivii zapowiada się jako słabe widowisko fantasy, które ślizga się po powierzchni świata wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego.
Od premiery pierwszego sezonu "Wiedźmina" Netfliksa minęły zaledwie trzy lata i w tym okresie telewizyjne uniwersum inspirowane twórczością Andrzeja Sapkowskiego rozrosło się do zaskakujących rozmiarów. W 2021 r. pojawił się drugi sezon, animowany film "Wiedźmin: Zmora Wilka" oraz zapowiedź serialu animowanego o charakterze familijnym ("family-friendly"). 25 grudnia 2022 r. na platformę ma trafić jeszcze jeden mini-serial "Wiedźmin: Rodowód krwi". Niestety, jeśli wierzyć zachodnim recenzentom, jest podręcznikowym przykładem stwierdzenia, że co za dużo, to niezdrowo.
"Wiedźmin: Rodowód krwi" ("The Witcher: Blood Origin") to czteroodcinkowy serial, którego akcja rozgrywa się ok. 1200 lat przed wydarzeniami z "Wiedźmina" Sapkowskiego. Twórcy po raz kolejny bazowali na literackim pierwowzorze, a nie popularnych grach komputerowych, przy czym mieli bardzo dużą swobodę w kreowaniu historii i postaci. "Rodowód krwi" nie jest bowiem adaptacją żadnej z książek czy opowiadań, a jedynie odwołuje się do wydarzeń, o których Sapkowski wspominał w sadze.
U fanów twórczości Sapkowskiego już teraz powinna zapalić się czerwona lampka. Zwłaszcza, jeśli nie przypadła im do gustu interpretacja, którą Netflix zaprezentował w serialu z Henrym Cavillem. Przypomnijmy, że z jednej strony pojawiały się tam całkiem wierne ekranizacje opowiadań, a jednocześnie całkowicie zmieniono kluczowe wątki. I dopisano masę nowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wiedźmin: Rodowód krwi" zadebiutuje w streamingu 25 grudnia, ale już teraz pojawiają się zagraniczne recenzje, które sugerują, że nie warto czekać z wstrzymanym oddechem. Na rottentomatoes.com średnia ocen wynosi zaledwie 42 proc., czyniąc z tego prequela najgorzej ocenianego "Wiedźmina" od Netfliksa. Warto nadmienić, że powszechnie krytykowany przez widzów drugi sezon z Cavillem ma tam 95-procentowe poparcie recenzentów z przeważnie renomowanych magazynów i portali.
Średniej ocen 42 proc. towarzyszą stwierdzenia, że "Rodowód krwi" to "płytkie wykopalisko odkrywające antyczny świat Andrzeja Sapkowskiego. Serial ma z ‘Wiedźminem’ wspólne DNA, ale niewiele z tego, co sprawia, że oryginalna seria jest niezapomniana".
"Trudno czuć się zaangażowanym w losy bohaterów, którzy ostatecznie są niczym więcej niż przypisem w książkach Sapkowskiego. Ile ‘Wiedźmina’ to za dużo? Oto twoja odpowiedź" - stwierdził bezlitośnie "London Evening Standard".
Krytyk z "Slant Magazine" ocenił, że "seria okazuje się zbyt pospieszna i rozproszona, aby wyjść znacznie poza powierzchnię swojego wszechświata i postaci". W podobnym tonie pisze portal Digital Spy: "Większość tych postaci, a co za tym idzie sam ‘Rodowód krwi’, pozostaje frustrująco ograniczona, jak szkice, które nie zostały wystarczająco dopracowane".
Zdaniem "Paste Magazine" nowy serial Netfliksa "nie radzi sobie zbyt dobrze ani jako samodzielna opowieść, ani jako część rozwijającej się serii, skupiając się na niektórych z najmniej interesujących aspektów jednego z najbardziej fascynujących elementów wiedzy o ‘Wiedźminie’".
"Ostatecznie radość z oglądania 'Rodowodu krwi’ będzie zależała od tego, jak bardzo jesteś zaangażowany w uniwersum Wiedźmina i jak bardzo jesteś przekonany do przedstawionych w nim bezsensownych historii" – dorzucił swoje trzy grosze Collider.
W zbiorze przedpremierowych recenzji pojawiają się też pozytywne opinie ("Interesująca opowieść ludowa fantasy, która zachwyci fanów ‘Wiedźmina’" - Slashfilm), ale są one w zdecydowanej mniejszości i żadna nie jest wyjątkowo optymistyczna.
Jakub Zagalski, dziennikarz Wirtualnej Polski