"Wiedźmin" to dopiero początek. Tomek Bagiński ma ambitne plany
19.12.2019 10:11, aktual.: 19.12.2019 13:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dwa dni przed premierą "Wiedźmina" Netfliksa Tomek Bagiński opowiedział WP, jak do "polskiego bohatera narodowego" podchodzą zagraniczni fani. Kto wpadł na pomysł na dubbing z Żebrowskim i co robi poza drugim sezonem "Wiedźmina"?
18 grudnia w jednym z warszawskich hoteli można było spotkać gwiazdy serialu "Wiedźmin", które niestrudzenie odpowiadały na pytania dziennikarzy przed wieczornym pokazem z udziałem fanów. Udało nam się porozmawiać z Geraltem, Yennefer, Ciri, Jaskrem, a także z Tomkiem Bagińskim, bez którego "Wiedźmin" Netfliksa prawdopodobnie nigdy by nie powstał.
Jakub Zagalski: Jesteśmy w Warszawie na ostatnim przystanku trasy promującej "Wiedźmina" na świecie. Aktorzy razem z Lauren Hissrich, showrunnerką (osoba odpowiedzialna za wizję artystyczną serialu - przyp. red.), spotykali się z fanami w różnych zakątkach. Towarzyszyłeś im w każdej podróży?
Tomek Bagiński, producent wykonawczy "Wiedźmina": To prawda, Lauren i część obsady zjeździli cały świat: byli w Londynie, Brazylii, Argentynie, Manili. Ja ostatnie tygodnie spędziłem w studiu, pracując nad drugim sezonem. Ale wcześniej miałem okazję spotykać się i rozmawiać z zagranicznymi dziennikarzami.
"Wiedźmin" w Polsce ma status kultowego dzieła. Geralt to niemalże bohater narodowy, a jak do niego podchodzą zagraniczni fani? Nie odnosisz wrażenia, że dla wielu z nich "Wiedźmin" Netfliksa to po prostu serial fantasy z Henrym Cavillem w roli głównej?
Henry Cavill jest znaną postacią, to bardzo mocne nazwisko. Ale dziennikarze, z którymi rozmawialiśmy, wiedzieli bardzo dużo i o książkach, i o grze. "Wiedźmin" to nie jest serial, który powstaje w kompletnej pustce. W jakiś sposób odbija się od rzeczy, które zostały wcześniej zrobione i mnie czasem zaskakiwała głębia wiedzy dziennikarzy zagranicznych na temat naszego dobra narodowego.
Pierwszy sezon jeszcze nie trafił na Netfliksa, a wy już zapowiedzieliście kontynuację. Czy od początku planowaliście "Wiedźmina" jako serial wielosezonowy?
Prace nad drugim sezonem są w fazie preprodukcji, zdjęcia ruszą na wiosnę. "Wiedźmin" Andrzeja Sapkowskiego to osiem książek, my skupiliśmy się na dwóch pierwszych i było jasne, że chcemy iść dalej.
Czyli nie było pomysłu, żeby zrobić z tego krótki, kilkuodcinkowy serial?
Nie, bo wtedy jedną książkę musielibyśmy zmieścić w jednym odcinku.
Albo skupić się tylko na wycinku opowieści o Geralcie.
My mieliśmy wizję dłuższej opowieści. Netflix daje zielone światło na kolejny sezon zazwyczaj po emisji pierwszego, gdy zobaczy, jak całość rezonuje z widownią. Oczywiście szykowaliśmy się na kolejne sezony, mieliśmy nadzieję, że powstaną, ale nic nie było zagwarantowane. Wiadomość Netfliksa o kontynuowaniu prac nad "Wiedźminem" bardzo nas ucieszyła. Szczególnie, że zapadła przed premierą serialu. To rzadkość i znak, że studio w nas wierzy.
Czy odzew widzów po obejrzeniu pierwszego sezonu może w jakimś stopniu wpłynąć na kształt kontynuacji? "Chcemy więcej Jaskra", "Chcemy więcej walk na miecze" – takie głosy mogą coś zmienić?
Oczywiście czytamy komentarze fanów, słuchamy ich głosów. Jesteśmy świadomi, co się podoba, co się nie podoba. Pewnie będziemy w jakimś stopniu brać je pod uwagę, ale też każdy ma swoje zdanie i nie zadowolimy wszystkich. Mamy bardzo jasną wizję tego, co chcemy opowiedzieć w drugim sezonie. Scenariusze są już praktycznie przygotowane. Jeżeli chodzi o jakieś drobiazgi, detale, to jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które sami chcemy dopracować. Nawet bez rozmów z fanami będziemy chcieli coś docisnąć, podciągnąć te rzeczy, które w pierwszym sezonie dopiero odkrywaliśmy.
Zaskoczyło mnie, i pewnie nie jestem jedyny, że "Wiedźmin" będzie miał polski dubbing. W serialu dla dorosłych to u nas rzadkość. Kto wpadł na ten pomysł?
Od samego początku dyskutowaliśmy o tym z Polakami, których w Netfliksie jest bardzo dużo, zwłaszcza w marketingu. Takie rozmowy pojawiły się z kilku powodów. Zgadzam się, że dubbing nie jest popularny w Polsce, tak jak inne sposoby tłumaczenia. Polskie głosy kojarzą nam się z produkcjami dla dzieci. Ale na świecie dubbing działa nie bez powodu. Nie każdy lubi czytać napisy. A lektor, który jest najpopularniejszą metodą wprowadzania polskiej wersji, to bardzo prymitywny sposób. "Wiedźmin" ma lektora, zrobiliśmy go w pełni profesjonalnie, ale jest to taka pozostałość z czasów sowieckich.
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do dubbingu, ale można to zrobić dobrze nie tylko w filmach dla dzieci. W Polsce jest świetna grupa ludzi, którzy się tym zajmują i robią to naprawdę przyzwoicie. Osobiście, jeśli nie mam do wyboru wersji oryginalnej z napisami czy bez, to wolę dobry dubbing niż "szeptankę". Wtedy przynajmniej kobieta ma głos kobiety (śmiech). Więcej można zmieścić w takim materiale, jest bardziej immersyjny.
Michał Żebrowski dubbingujący Geralta to ogromna, a przede wszystkim miła niespodzianka. Łatwo dał się namówić do tej roli?
To już są nasze wewnętrzne tajemnice. Ale jestem bardzo zadowolony z tego, że udało się go namówić.
Czy ktoś jeszcze z obsady polskiego "Wiedźmina" wziął udział w dubbingu? Domyślam się, że Zbigniew Zamachowski nie powrócił w roli Jaskra?
Mieliśmy różne pomysły, nie wszystkie dało się zrealizować. Ale poczekajmy z tym do premiery. Naprawdę polecam polski dubbing, jest tam wiele ciekawych głosów, które warto odkryć. Nasz "Wiedźmin" jest przykładem, że da się zrobić dobry polski dubbing w produkcjach nie dla dzieci.
Rozmawialiśmy kilka tygodni temu i wtedy mówiłeś, że Andrzej Sapkowski jeszcze nie oglądał serialu. Dlatego znowu muszę zadać to pytanie. Macie już odzew od ojca "Wiedźmina"?
Andrzej ma dostęp do odcinków. Czy oglądał? Przede wszystkim on teraz potrzebuje spokoju od tego chaosu, który się dzieje wokół serialu. Dajemy mu trochę przestrzeni, żeby sobie obejrzał odcinki. Ma je od jakiegoś czasu. Jak już sytuacja ostygnie, w styczniu, pojadę sobie do niego do Łodzi i pogadam. Bo z Andrzejem to się gada przy stole i dobrej biesiadzie, że tak powiem, a nie przez telefon. Z Andrzejem najlepiej się rozmawia twarzą w twarz.
Zrobiłeś "Wiedźmina" Andrzeja Sapkowskiego, niedawno ujawniono serial Netfliksa "Kierunek: noc" na motywach książki Jacka Dukaja. W tym projekcie też bierzesz udział. O jakich jeszcze ekranizacjach marzysz, jeśli chodzi o polską fantastykę?
Jest kilka rzeczy, do których chciałbym podejść. Parę książek Jacka Dukaja chętnie zobaczyłbym na ekranie. Byłoby ciekawie przyjrzeć się trylogii husyckiej ("Narrenturm", "Boży bojownicy", "Lux Perpetua" Andrzeja Sapkowskiego – dop. JZ), ale poczekajmy, aż te rzeczy będą przetłumaczone na język angielski. Trylogia jest tłumaczona, "Lód" Dukaja jest tłumaczony, więc myślę, że za jakiś czas będzie można pogadać o konkretach.
Brzmi jak nieoficjalna zapowiedź kolejnych projektów Tomasza Bagińskiego. A pozostając w sferze marzeń?
Zawsze chciałem zrobić, i to się nie zmieniło, "Ruch generała" Dukaja, "Irrehaare", które jest takim "Matriksem" przed "Matriksem". Ale nie zdradzajmy też moich marzeń, bo kilka rzeczy już robię. Kilka adaptacji czeka na swój moment.
Pierwszy, ośmioodcinkowy sezon "Wiedźmina" trafi na Netfliksa 20 grudnia.