Widzieliśmy nowy serial kryminalny TVN‑u. Zapomnijcie o jakimkolwiek napięciu
W poniedziałek 15 lutego ramówka TVN-u wzbogaciła się o kolejną pozycję – serial "Lab", który skierowany jest przede wszystkim do fanów kryminałów. Już po pierwszym odcinku wiemy, że to kolejny zbędny pożeracz czasu w naszym życiu.
Polski rynek telewizyjny zapchany jest serialami kryminalnymi – jeśli nie oglądamy ich na serwisach streamingowych jak Netflix czy HBO GO, to w każdej chwili możemy włączyć coś produkowanego przez polską telewizję – TVP ma "Ojca Mateusza", Polsat – "Ślad", a TVN m.in. "Nieobecnych", "Chyłkę" czy "Szadź". Ostatnia z tych stacji wyemitowała w poniedziałek (15 lutego) swoją nową propozycję – "Lab". To któraś już próba zrobienia w Polsce serialu w stylu serii "CSI", ale podobnie, jak jest ze wspomnianym wyżej "Śladem", fani amerykańskiego hitu raczej nie będą mieli czego tu szukać.
Tytułowy "Lab" to jak się można domyślać najnowocześniejsze laboratorium kryminalistyczne w Polsce, które dzięki specjalistycznemu sprzętowi i zespołowi laborantów jest w stanie wytropić najmniejsze ślady zbrodni. We współpracy z zespołem policjantów wspólnie rozwiązują skomplikowane zagadki kryminalne, odnajdują ofiary czy demaskują sprawców.
Każdy odcinek przestawi śledztwo w innej sprawie: morderstwo, zaginięcie młodych dziewczyn, porwanie dziecka, handel ludźmi. W pierwszym odcinku mamy do czynienia z dwoma pierwszymi przypadkami – policjanci, wśród których najważniejsze role odgrywają Maria Szajner (Alina Kamińska) oraz Kuba Rawicz (Marcin Sianko), próbują rozwiązać sprawę tajemniczej śmierci 15-letniej dziewczyny. W trakcie śledztwa okazuje się, że zaginęła jeszcze jedna nastolatka. Zaczyna się wyścig z czasem.
Pokazanie tego, jak wygląda codzienna praca techników kryminalistycznych jest bez wątpienia dobrym pomysłem na stworzenie interesujących historii. W końcu popularność "CSI" czy "Kości" nie bierze się znikąd. TVN chwalił się tuż przed premierą, że "Lab" to prawdziwy rodzynek, bo ma być pierwszym serialem, gdzie widzowie są w samym centrum wydarzeń i krok po kroku oglądają kolejne etapy śledztwa – od miejsca zbrodni, odnalezienia zwłok, do prosektorium, laboratorium i sali przesłuchań. Podczas jego powstawania były policjant sprawdzał zresztą, czy serial nie jest za bardzo oderwany od rzeczywistości.
To wszystko pięknie brzmi na papierze, ale tak jak w przypadku wszystkich produkcji tego typu trudno jest jednak osądzić, na ile pokazywane procedury są wiarygodnie oddane – widzowie nie są specjalistami w tym zakresie. Tutaj najważniejszym aspektem jest wartość rozrywkowa danego dzieła – serial kryminalny musi, mówiąc najogólniej, wciągać fabułą i klimatem, a także wyróżniać się nietuzinkowymi protagonistami. Tak się składa, że pierwszy odcinek "Labu" niczego takiego nie dostarcza.
"Lab" to nic innego, jak kolejna produkcja nakręcona w charakterystycznym tvn-owskim stylu – kto widział inne produkcje tej stacji, ten od razu rozpozna sztuczność inscenizacji i potwornie sterylną stronę wizualną. Pod tym kątem nie ma większej różnicy między tym serialem, a np. "Ukrytą prawdą".
Trzeba oddać TVN-owi, że jest konsekwentny w tym, co robi. Szkopuł w tym, że nie da się tego oglądać. Wcale nie dziwię się, że widzowie zachwycają się, gdy pojawiają się u nas produkcje w rodzaju "Rojst" – tam chociaż polska szarzyzna została oddana w miarę plastycznie. "Lab" formalnie to taki kartonowy ascetyzm – ma być nowocześnie i ładnie, a i tak wszystko w nim trąci fałszem.
Tak samo nieprzekonująco wypadają bohaterowie serialu – mamy tutaj do czynienia z typową zbitką stereotypów, które widzieliśmy już w kilkudziesięciu innych produkcjach. Rawicz to świetny śledczy z trudnym charakterem, a inspektor Szajner imponuje profesjonalizmem i opanowaniem, które w mgnieniu oka znika, gdy w pobliżu pojawia się jej córka. Oprócz tego znajdziemy też charakterystycznie wykoślawione portrety specjalistów – nerdów z "ekscentrycznymi" fryzurami, co grają na komputerze w trakcie pracy. Jakoś trzeba ich wyróżnić.
Trzeba wspomnieć koniecznie, że "Lab" to z założenia poważny serial, który dotyka ciężkich spraw – w pierwszym odcinku stykamy się z problemem pedofili. Nie oznacza to jednak, że tu i ówdzie twórcy nie przemycili humoru – rzecz jasna w postaci sucharów. Przykładem tego jest chociażby scena, w której córka Szajner przypomina jej o matczynych obowiązkach. W kolejnym odcinkach poznamy bliżej życie prywatne bohaterów – jestem przekonany, że to tylko jeszcze bardziej pogrąży ten serial.
Koniec końców "Lab" jest nakręcony i zagrany w tak niezajmujący sposób, że absolutnie nie czuje się tu żadnego napięcia i ciężaru. Nawet odniosłem wrażenie, że cała sprawa została rozwiązana zbyt pośpiesznie. Od razu też widać, że serial nie będzie stał scenami akcji – te zahaczają o amatorkę.
O ile maniacy TVN-owskich produkcji łykną ich nową propozycję bez problemu, bo dostają rozpoznawalny produkt, to jednak cała reszta widzów tylko straci czas, poświęcając godzinę swojego cennego czasu. Nie warto tego oglądać nawet dla tzw. "beki". Zbyt bogatą mamy dziś ofertę, by zabijać czas mielizną tego rodzaju.