Tomasz Włosok: Pracowaliśmy nad "Krukiem" sześć lat. W tym czasie zmieniło się wszystko

W rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Włosok mówi wprost, że jego rola w "Kruku" to jedna z najważniejszych w jego karierze. - Mam lęk, że podobna przygoda już się nie powtórzy - stwierdza. Opowiada o drodze, jaką przeszedł na planie, a także o podsumowuje trzy sezony serialu Canal+.

Tomasz Włosok w roli Rudego
Tomasz Włosok w roli Rudego
Źródło zdjęć: © Canal+, Materiały prasowe | ROBERT PALKA
Urszula Korąkiewicz

16.12.2022 | aktual.: 17.12.2022 14:30

Urszula Korąkiewicz, Wirtualna Polska: Czym była dla ciebie praca nad trzema sezonami "Kruka"? Jakiego rodzaju była to aktorska przygoda?

Tomasz Włosok: Tych sześć lat to był dla mnie niezwykły czas. I jedna z najważniejszych, o ile nie najważniejsza z produkcji. Mam do niej wielki sentyment, zwłaszcza kiedy patrzę na nią przez pryzmat drogi, jaką przeszedłem, przez to, jak się w tym czasie zmieniłem: co miałem wtedy w głowie, a co mam teraz. To naprawdę niesamowita podróż.

Jak się zmieniłeś przez ten czas?

Gdybym już teraz to ocenił, stawiając jakąkolwiek tezę i trafił na nią za parę lat, pewnie głośno bym się z niej śmiał. Prywatnie w moim życiu zmieniło się wszystko. Mam córkę, a wraz z jej pojawieniem się nabrałem pewnego rodzaju odpowiedzialności, której wcześniej nie czułem. Mam też zdecydowanie większą samoświadomość, patrzę na siebie zupełnie inaczej. Tych sześć lat z pewnością zaowocowało zdecydowanie większą dojrzałością.

A jak się zmienił twój bohater? Polubiłeś go przez tych sześć lat?

Nie zastanawiam się szczególnie, czy go lubię. Na pewno musiałem spróbować go zrozumieć. Musiałem wejść w jego głowę, dowiedzieć się, w jakim momencie był na początku tej opowieści. Pokazaliśmy zaledwie skrawek jego życia.

Przeszedł długą drogę. Od chłopaka, który wikła się w jakąś quasi-przestępczą grupę, w dodatku dziwnie rozumiejącą patriotyzm, do takiego, który z czasem działa w półświatku na swoich zasadach. Zmienia się z chłopaka, który ślepo w coś wierzy, w takiego, który zaczyna mieć coraz więcej wątpliwości, w zależności od tego, kogo spotyka na swojej drodze. W końcu musi sam rozliczyć się z tego, kim się stał.

Rudy też przez trzy sezony staje się coraz bardziej zagubiony. Przede wszystkim w poszukiwaniu miłości. Sądząc po tym, jak istotne role pełniły kobiety w jego życiu, to właśnie miłości od nich pragnął najbardziej.

Trafne spostrzeżenie. Rudy jest chłopakiem, który całe życie kogoś traci. Najpierw matkę, później siostrę. Mocno oswaja w sobie śmierć i skupia się na tym tak bardzo, że jest zupełnie ślepy na to, co posiada. Wykształca skorupę, pod którą nie wpuszcza nikogo. Zapomina o babci, która jest jego jedynym sojusznikiem i ratunkiem. Zatraca się w tym ślepym poszukiwaniu miłości i akceptacji, że źle inwestuje energię i uczucia. Zawsze.

Rudy to niewątpliwie rola, w której mogłeś się wykazać, choć pod wieloma względami podobna do tych, które masz już w dorobku. To, nie przymierzając, gangster. Nie obawiasz się, że w końcu dopadnie cię syndrom zaszufladkowania?

Szkoda mi życia na zastanawianie się, czy ktoś mnie zaszufladkuje, albo czy to, że przyjęcie danej roli sprawi, że ktoś nie będzie chciał mnie zatrudnić w czymś innym. Wybieram najciekawsze spośród tych, których mam możliwość zrealizowania. Nie dobieram ich przez pryzmat moich warunków.

I wiesz, czasem dostajesz propozycję, która jest dla ciebie totalnym wyzwaniem, a inną przyjmujesz, bo dzięki niej możesz zapłacić za kredyt i przeżyć. Trafiają się rzeczy, którymi się totalnie jarasz i takie, o których później nie chce się opowiadać. I nie dlatego, że to jest słabe kino – czasami mimo chęci i potencjału, film się zwyczajnie nie udaje. Ale nawet wtedy jestem zadowolony z pracy i przygody, którą przeżyłem z ekipą.

Tak naprawdę zasada jest prosta: możesz wybierać i przebierać, kiedy masz poczucie stabilności finansowej i nie musisz się martwić o przyszłość. Jeśli nie masz takiego buforu bezpieczeństwa, po prostu, pracujesz. Ale ja naprawdę nie mogę narzekać. Świetnie się bawię, realizuję się w tym, co robię. Często stoją przede mną naprawdę trudne zadania i to jest dla mnie sedno mojej pracy. Gdybym zaczął myśleć o doborze ról pod kątem budowania wizerunku, do dla mnie byłby to koniec tego zawodu.

"Kruk" to produkcja z tej pierwszej kategorii. Ta, która cię kręci.

Bo przy "Kruku" mieliśmy fantastycznych reżyserów. Miałem okazję już kilka razy pracować z Maćkiem Pieprzycą i jest dla mnie ogromnym autorytetem. Zawsze cenię sobie spotkania z nim. Adriana Panka poznałem dopiero przy tym projekcie i muszę przyznać, że ma dokładnie taką samą energię, co Maciek. Jest niesamowicie otwarty, potrafi słuchać i sprawić, że czujesz się współtwórcą, a nie tylko zatrudnioną buzią, która ma odklepać kwestie, uśmiechnąć się do plakatu i ewentualnie pochwalić się na Instagramie.

Tomasz Wlosok
Tomasz Wlosok© Materiały prasowe | x

Czym jest dla ciebie osobiście praca z Pieprzycą? Zawodową szkołą życia?

Maciek to przede wszystkim cudowny człowiek. Cenię jego sposób pracy. Za każdym razem, zanim wejdziemy na plan, spotykamy się, rozmawiamy o historii, którą chcemy opowiedzieć, o naszych bohaterach. Jest miejsce na burzę mózgów, wzajemne zrozumienie, dialog, wejście w ten przedstawiany świat. Dzięki takiemu reżyserowi intuicyjnie wiesz, w jakim kierunku masz iść jako postać. To niesamowite. Jak się okazało, Adrian pracuje dokładnie tak samo. Bardzo sobie tę naszą współpracę cenię. 

Bo w końcu chodzi tu nie tylko o porozumienie, ale i o zaufanie, nie tylko na planie.

Tak. Jeśli tego nie będzie, jeśli nie będzie miłości w tej współpracy, zostanie tylko produkt, który trzeba sprzedać i modlić się, żeby ktokolwiek to obejrzał. A jeśli masz takie nastawienie jak w tym przypadku, że oddajesz serce, spotykasz ludzi, którzy oddali swoje, wspólnie rzucacie się na głęboką wodę i płyniecie, nie oglądając się za siebie, to to prostu jest miłość. To nie ma prawa się nie udać.

Podsumowując, czego ci będzie brakowało po "Kruku"?

Absolutnie wszystkiego. Tej historii, tych ludzi, tego czasu, tej obserwacji siebie przez pryzmat tego, co przeżyliśmy. Mam lęk, że podobna przygoda już się nie powtórzy. Ale cóż, trzeba też mieć jakąś otwartość i nadzieję. No, bo czemu nie? W końcu jeszcze całe życie przed nami!

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Wednesday", czyli najpopularniejszym serialu Netfliksa ostatnich tygodni, najlepszych (i najgorszych) filmach świątecznych oraz przeżywamy finał 2. sezonu "Białego Lotosu". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Teleshow
seriale polskiekrukcanal+
Zobacz także
Komentarze (3)