Tomasz Lis nie miał wyjścia. Musiał przeprosić Krystynę Pawłowicz na łamach "Newsweeka"
Tomasz Lis oficjalnie przeprosił Krystynę Pawłowicz. Musiał to zrobić ze względu na wyrok sądu, który zapadł styczniu 2019 r. Batalia dotyczyła naruszenia dóbr osobistych polityk w tekście "Newsweeka" z 2016 r.
Tomasz Lis jest redaktorem naczelnym "Newsweeka". W najnowszym wydaniu pisma można znaleźć oświadczenie dziennikarza. Czytamy w nim: "Tomasz Lis - Redaktor Naczelny 'Newsweek Polska' przeprasza Panią Krystynę Pawłowicz za naruszenie jej dóbr osobistych - dobrego imienia, czci i godności w artykule p.t. 'Bulterierka Prezesa', opublikowanym w wydaniu 'Newsweek Polska' w dniu 18 kwietnia 2016 roku".
Dalej Lis pisze: "Oświadczam, że w publikacji zawarto bezpodstawne i niezgodne z prawdą twierdzenia dotyczące Pani Krystyny Pawłowicz. Ponadto, oświadczam, że przedmiotowa publikacja zawiera nieprawdziwe informacje dotyczące życia prywatnego i rodzinnego powódki oraz ukazuje postać Pani Krystyny Pawłowicz w sposób niezgodny z prawdą. Przedmiotowy artykuł zawiera również treści godzące w cześć i godność Krystyny Pawłowicz".
"Wyrażam głębokie ubolewanie z powodu bezpodstawnego naruszenia dóbr osobistych Krystyny Pawłowicz i wprowadzenia czytelników w błąd" - kończy Lis.
Krystyna Pawłowicz poczuła się obrażona tekstem sprzed 4 lat, w którym opisano jej prywatne życie z czasów młodości - podjęła więc kroki prawne. Efekt? Nieco ponad rok po ukazaniu się publikacji wygrała proces. Tomasz Lis miał przeprosić Pawłowicz na łamach swojego magazynu. Ale to nie wszystko.
Wówczas zasądzono też zadośćuczynienie dla posłanki w kwocie 40 tys. zł. Wyrok wydano zaocznie, a dziennikarz nie odwołał się od niego, więc stał się prawomocny.
Oświadczenie redaktora naczelnego trafiło na 14 stronę "Newsweeka". Pawłowicz twierdzi, że wyrok sądowy nie został wykonany prawidłowo. "Oświadczenie winno mieć wymiary 20x13 cm i czcionkę 14, a ma 6x9 cm i mini druczek. W tej sytuacji skorzystam z możliwości, jaką daje p.2 wyroku, tj. sama opublikuję przeprosiny T. Lisa na jego koszt" - grozi posłanka.