"Taniec z Gwiazdami": Julia Wieniawa będzie w finale. Ale programu nie wygra [OPINIA]
Rusza kolejna edycja "Tańca z Gwiazdami", której największym objawieniem ma być Julia Wieniawa. Aktorka czuje jednak, że ma marne szanse na wygraną. Niestety, utwierdzimy ją w tym przekonaniu. Kryształowa Kula omija faworytów programu szerokim łukiem.
"Taniec z Gwiazdami" funkcjonuje według określonego i powtarzalnego schematu. W każdej edycji muszą znaleźć się osoby dobrane według, dość prostego zresztą, klucza. Co to oznacza? Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by dostrzec, że wśród uczestników zawsze jest: sportowiec, nastoletni youtuber, aktorka promowanego przez Polsat serialu, wokalistka, modelka. Zmieniają się tylko nazwiska. W każdej serii jest też bohater, który określany jest mianem największej gwiazdy. To dla niej większość widzów ma włączyć w piątkowy wieczór telewizor. W najnowszym sezonie ten zaszczytny tytuł dzierży Julia Wieniawa.
Julia Wieniawa to jedna z najbardziej rozchwytywanych celebrytek w polskim show-biznesie. Choć widzowie najlepiej kojarzą ją z serialu "rodzinka.pl", młodziutka aktorka stara się udowodnić, że na jednej produkcji jej CV się nie kończy. 21-latka nie tylko występuje w nowej produkcji Polsatu "Zawsze warto", ale również ma na koncie m.in. drugoplanową rolę w filmach "Kobiety mafii" i "Jak poślubić milionera?".
Oprócz tego nie może opędzić się od propozycji reklamowych, a każde jej pojawienie się na czerwonym dywanie gwarantuje organizatorom obecność tłumu fotoreporterów. Grafik młodziutkiej aktorki pęka w szwach i jest zaplanowany na kilka dobrych miesięcy do przodu.
Będzie w finale czy jej się to podoba, czy nie
Jedno jest pewne, Polsat mocno trzyma za nią kciuki, bo to właśnie ona jest koniem pociągowym tej edycji. Im dłużej będzie na ekranie, tym lepiej. Im dalej dotrze, tym większe zyski dla całej stacji. Możemy to zatem ogłosić wszem i wobec: Wieniawa dotrze do finału - choć ona sama w to nie wierzy.
- Właśnie jestem po pierwszej próbie przed live'em. Sparaliżował mnie stres. Ale mam nadzieję, że się ogarnę. Może tak jest za każdym pierwszym razem i w piątek dam czadu. Bądźcie, proszę, ze mną i mnie wspierajcie, bo to daje mi siłę - mówiła spanikowana Julia na swoim profilu na Instagramie.
Drodzy fani, uspokajamy. Wieniawa zatańczy w ostatnim odcinku, ale... nie wygra programu. To nie w jej ręce trafi Kryształowa Kula. I nie będzie też pierwszą faworytką, która będzie musiała obejść się smakiem. Przykłady można mnożyć.
Gdzieś już to widzieliśmy
Tatiana Okupnik z pewnością w myślach planowała już, na co wyda 100 tys. złotych za zwycięstwo w 3. edycji "Tańcu z Gwiazdami". Bez większych problemów awansowała do kolejnych odcinków. Miała wszystko: talent, poczucie rytmu i technikę w małym palcu. Niestety, musiała zadowolić się 2. miejscem na podium. "Jej wygraną" wydał Krzysztof Wieszczek.
Elżbieta Romanowska miała być tą, która w 5. edycji w triumfalnym geście podnosi Kryształową Kulę. Tak się nie stało. Mimo iż doskonale radziła sobie na parkiecie, w ostatecznej rozgrywce wyprzedziła ją Anna Karczmarczyk.
W 6. edycji ulubienicą widzów i jurorów była Olga Kalicka. Od pierwszego odcinka wyróżniała się na tle pozostałych rywali, a w finale prezentowała poziom mistrzowski. Zajęła 2. miejsce. Na ostatniej prostej prześcignął ją Robert Wabich.
W 10. sezonie Kryształowa Kula "miała" wpaść w ręce Barbary Kurdej-Szatan. Aktorka szła jak burza, zostawiając konkurentów daleko w tyle. I gdy już wszyscy otwieraliśmy szampana, skandując imię "Basia", w finale okazało się, że zwycięzcą jest Damian Kordas.
Co daje taki zabieg? Po pierwsze: emocje. Każdy fan "Tańca z Gwiazdami" w napięciu czeka na ogłoszenie finałowych wyników. Rwie sobie włosy z głowy i obgryza paznokcie. Bo może akurat tym razem faworyt rzeczywiście wygra?
Po drugie: obecność największej gwiazdy w finale gwarantuje stacji oglądalność do ostatniej minuty ostatniego odcinka. A oglądalność to czysty zysk.
Po trzecie: gdy widzowie usłyszą, że czarny koń przegrywa w finale, oddychają z ulgą, mówiąc: "uff, ten program jednak nie jest ustawiany, nikt nikogo nie promuje, sprawiedliwe zwycięstwo". Polsat zadowolony i fani szczęśliwi. Wilk syty i owca cała.
"Taniec z Gwiazdami" to nie profesjonalny turniej tańca towarzyskiego. Żadna tajemnica i najwyższy czas to zaakceptować.