Gimper w finale "Tańca z gwiazdami". Nie oburzajcie się, mamy XXI wiek
Jeśli Tomasz "Gimper" Działowy wygra "Taniec z gwiazdami", nie panikujcie. Po prostu obudźcie się, bo jesteśmy w XXI wieku. Tu nie o talent chodzi, a popularność i zrobienie show. Dokładnie tak samo jak na Eurowizji.
17.05.2019 | aktual.: 17.05.2019 15:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Taniec z gwiazdami" to nie profesjonalny turniej tańca towarzyskiego, ale festiwal popularności. Żadna tajemnica i najwyższy czas to zaakceptować. W niektórych edycjach widać to bardziej, w innych mniej. Teoretycznie zawsze do finału dostawały się dwie pary, które w ocenie ekspertów tańczyły najlepiej i w czasie trwania całego programu zrobiły największe postępy. Ta zasada została najbardziej zachwiana w ostatnim odcinku, gdy dowiedzieliśmy się, że o Kryształową Kulę powalczą duety, które dzieli, nazwijmy to wprost, taneczna przepaść.
W półfinale z programem musiała pożegnać się świetnie tańcząca i mająca poczucie rytmu Tamara Gonzalez Perea, znana również jako Macademian Girl. Tym samym do ostatniego odcinka awansowała Joanna Mazur (która pomimo niepełnosprawności doskonale radzi sobie na parkiecie) oraz Tomasz Działowy. Z pewnością nie byłoby to tak zaskakujące, gdyby nie fakt, że Youtuber z tańcem wciąż ma niewiele wspólnego.
Awansował, bo internet go kocha
Tomasz Działowy, dla internautów skrywający się pod pseudonimem Gimper, będzie walczył o Kryształową Kulę w "Tańcu z gwiazdami". Stało się. Youtuber bez problemów pokonał rywali. Bez problemów, bo nigdy nie był zagrożony i nigdy zbytnio się nie przemęczał.
Owszem, starał się wypaść jak najlepiej na parkiecie, ale na jego popisy patrzyło się raczej z politowaniem. Mylił kroki, wypadał z rytmu, brakowało mu tego czegoś, co nazywane jest bożą iskrą. W rezultacie kończył zmagania, przeważnie zamykając tabelę z wynikami.
Podczas wyczytywania wyników mógł być jednak całkowicie spokojny. Widzowie nie dali mu odpaść. A raczej internauci. To oni stanęli murem za swoim idolem i robili wszystko, by zaszedł jak najdalej. To, czy potrafił tańczyć w programie, w którym liczą się talent i umiejętności, schodziło na dalszy plan. Liczyła się popularność.
Tamara Gonzalez Perea w starciu z 1,6 mln zapatrzonymi w internetowego guru YouTube'a subskrybentami nie miała żadnych szans. Tym bardziej, że Gimper oferował swoim fanom benefity za wysyłanie na niego SMS-ów. W zamian za głosy część internautów miała otrzymać dostęp do jednej z popularnych grup Youtubera na Facebooku.
Tak, nie zdziwcie się, jeśli podczas finałowego odcinka "Tańca z gwiazdami" Krzysztof Ibisz ogłosi, że 100 tys. złotych i trofeum "Tańca z gwiazdami" trafi w ręce 25-letniego internetowego twórcy. To całkowicie normalne.
Tulia odpadła? No niemożliwe!
Rozbawiło mnie, gdy usłyszałam, ilu ludzi jest oburzonych faktem, że Tulia nie awansowała do finału Eurowizji. Naprawdę, czasy, gdy na festiwalu piosenki liczyła się piosenka, również bezpowrotnie minęły. To nie Opole 98'.
Nasz tegoroczny reprezentant owszem, stanął w szranki z Europejczykami z pięknym utworem. Do tego niespotykany na eurowizyjnej scenie biały śpiew, stroje ludowe, zerowa choreografia, by nie rozpraszać przekazu i punktowe światło. Teoretycznie majstersztyk.
Problem polegał na tym, że to nikogo nie obchodzi na Eurowizji. Nie robi wrażenia. Tu liczą sie emocje, show, ogień, fajerwerki i brokat sypiący się z sufitu. Im większym szaleńcem jesteś, tym lepiej. Im bardziej wyróżniasz się z tłumu, tym większa szansa na awans.
Nie oszukujmy się, gdy Polki zniknęły ze sceny, nikt już o nich nie pamiętał. Wszyscy mamy za to w pamięci występ Australijki, która niczym wata cukrowa na patyku unosiła się nad ziemią. A Islandia? Połączenie BDSM, techno i zespołu Lordi. Na takie wrażenia czekali widzowie.
Czy reprezentanci Australii czy Islandii śpiewali lepiej od Polek? Byli zdolniejsi? Bardziej utalentowani? Nie. Ale właśnie nie o umiejętności wokalne tu chodzi. Czas się z tym pogodzić. Witamy w XXI wieku. Po prostu.
Proszę, tylko bez nerwów
Jeśli Gimper okaże się zwycięzcą "Tańca z gwiazdami", odetchnę z ulgą. Będzie to oznaczać, że wszystko z nami w porządku. Wam też radzę nie wyrzucać w piątek telewizora przez okno. Może się jeszcze przydać, gdy będziecie świętować wygraną kangurów na Eurowizji.