Eurowizja 2019: Tulia odpadła w półfinale. Macie wolną sobotę
14.05.2019 23:24, aktual.: 14.05.2019 23:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszy półfinał Eurowizji za nami. Tulia nie przeszła dalej. I w zasadzie trudno się dziwić - to nie był występ, który mógłby się spodobać widzom tego programu.
Trzeba sobie powiedzieć wprost: Eurowizja to nie jest rozrywka wysokich lotów. Nikt tu nie czeka na muzyczne objawienia, oryginalne piosenki czy wysmakowane kostiumy. To ma być po prostu rozrywka. W dodatku dość przaśna. Ale zapewnić ponad dwie godziny takiej rozrywki to jednak bardzo trudne zadanie. Nawet jeśli cała Europa z Australią łączą siły, by tego dokonać.
Nuda
Tym razem się nie udało. Większość piosenek, które słyszeliśmy, była po prostu nudna. Zdarzyło się kilka dziwnych występów, które mają szansę spodobać się publiczności – jak Australia, która łącząc pop z operowym śpiewem i przedziwną choreografią na tyczkach z pewnością na długo zostanie w naszej pamięci.
Nie zapomnimy też o San Marino i melorecytującym zachrypniętym głosem panu i o Islandii, która zaprezentowała nam połączenie Ramsteina z Depeche Mode.
Lata porażek
Polska nigdy nie radziła sobie dobrze na Eurowizji i nigdy nie była faworytem. Mimo to gdy w 1994 roku Edyta Górniak zajęła drugie miejsce, wszyscy zrobiliśmy sobie nadzieję na wygraną. Niestety, nic z tego. Od tamtej pory jedyny sukces jaki zanotowaliśmy, to wygrana Roksany Węgiel w Eurowizji dla dzieci. Oczywiście nie mam zamiaru umniejszać tego dokonania, ale jednak to niewiele jak na 25 lat prób i straconych nadziei. Choć, jak powiedział widzom na pocieszenie Artur Orzech, Portugalia czekała na wygraną ponad 50 lat.
Słowiańskie motywy
I tym razem szanse na wygraną mieliśmy nikłą. A to dlatego, że Tulia, która pojechała reprezentować Polskę piosenką "Pali się", do Eurowizji nie bardzo pasuje. Gdy dziewczyny zjawiły się na ociekającej czerwienią scenie, w czerwonych strojach ludowych, ze złotymi plecionymi koronami na głowach i zaczęły intonować pierwsze dźwięki swoim charakterystycznym białym śpiewem, skojarzenia z czarną mszą nasuwały się same. To był wyjątkowo mroczny występ. Zwłaszcza, że choreografia była bardzo oszczędna – przez większość utworu dziewczyny po prostu stały, co jakiś czas wykonując jakieś gesty dłońmi. Choć cenię twórczość Tulii, ich oryginalność, talent, sięganie po tradycyjny śpiew – Eurowizja to nie miejsce dla nich.
Zobacz także
Patrząc na nie i słuchając "Pali się", nie sposób było nie myśleć o występie Justyny Steczkowskiej z 1995 roku. Po Edycie Górniak poprzeczka postawiona była wysoko. Ale Steczkowska miała wszystko – talent, urodę, niesamowitą skalę głosu, którą się pochwaliła podczas swojego występu. Niestety jej przepiękna piosenka "Sama", która również była nietypowa, okazała się zbyt trudna dla publiczności. Nie została doceniona. Pewnie podobnie było w tym roku. Nie liczyło się to, że dziewczyny z Polski jako jedne z nielicznych na tegorocznym półfinale Eurowizji nie zaliczyły wpadki z fałszowaniem, ani to, że ich piosenka było bardzo oryginalna.
Nie da się nie zauważyć, że mieliśmy już do czynienia ze słowiańskimi strojami na eurowizyjnej scenie. Pamiętny występ Donatana i Cleo okazał się jednym z najbardziej kontrowersyjnych. Ale niektóre ze Słowianek ubijających na scenie masło w skąpych strojach, do dziś robią kariery na Instagramie.
Tulia była odziana skromnie i z pewnością żadnych kontrowersji nie wywoła. To mógł być kolejny powód ich przegranej. Ale może to dobrze, że dziewczyny nie przeszły do finału - sobotni wieczór będziemy mogli poświęcić na coś innego niż oglądanie Eurowizji i daremne kibicowanie Polsce po raz 25.