Tak powstaje manipulacja. Rosyjski dziennikarz "zapomniał" o jednym

Żołnierze na znak "dziennikarza" zaczęli strzelać
Żołnierze na znak "dziennikarza" zaczęli strzelać
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

01.05.2022 23:09, aktual.: 02.05.2022 07:19

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie ma dnia, by rosyjska propaganda nie głosiła przerażających treści. Jednocześnie ośmiesza siebie i wojsko Putina, któremu służy. Ostatnio jeden z reporterów wojennych na rozkazach Kremla pokazał rodaków "dzielnie walczących" z siłami Ukrainy. Tyle że w pobliżu nie było żadnego zagrożenia.

W mediach społecznościowych pojawił się filmik rosyjskiego propagandzisty, który przebywa w Ukrainie razem z wojskami Putina. Nie wiedzieć czemu, krótkie nagranie trafiło do sieci w całości, bez odpowiedniego montażu, obnażając w ten sposób żałosną manipulację, której dopuścił się tzw. dziennikarz.

Na nagraniu widać mężczyznę w hełmie, za którym stoi wojskowy pojazd z działem przeciwlotniczym. Reporter w pewnym momencie odwraca się do żołnierzy obsługujących działo i pokazuje im kciuk do góry, dając im znać, że jest gotowy do nagrania.

Po tym geście zaczyna ekspresyjnie opowiadać, jak to rosyjscy żołnierze za jego plecami strącają bezzałogowy samolot Ukraińców. I rzeczywiście - działo strzela kilka razy podczas jego przemowy, ale widać było wyraźnie, że obsługa czekała z otwarciem ognia na sygnał mężczyzny przed kamerą.

Taka ustawka to szczyt manipulacji, która jest stałym punktem programu w rosyjskich mediach. Stacje telewizyjne kontrolowane przez Kreml co i rusz zakłamują rzeczywistość, tłumacząc Rosjanom słuszność "operacji wojskowej". A nawet przygotowując ich na wojnę nuklearną.

W jednym programie na kanale Rossija 1 mówiono ostatnio, że "Zachód zdaje sobie sprawę z przegranej Ukrainy". Jako "dowód" pokazano okładkę tygodnika "Time" z czarno-białym zdjęciem Wołodymira Zełenskiego. Oczywiście propagandyści Putina pominęli treść wywiadu z prezydentem Ukrainy, a jedynie skupili się na kolorystyce zdjęcia na okładce.